Do modlitwy o rychły wybór głowy państwa wezwał libański kardynał Béchara Boutros Raï.
Patriarcha maronicki przewodniczył wczoraj w miejscowości Annaja koło Byblos Mszy z okazji przypadającego w tym roku 50-lecia wyniesienia do chwały ołtarzy św. Szarbela, który zmarł tam pod koniec XIX wieku (w 1898 r.). Beatyfikował go 5 grudnia 1965 r., a 12 lat później, 9 października 1977 r. kanonizował Paweł VI. Ten libański mnich jest dziś czczony nie tylko w swojej ojczyźnie, ale i w licznych innych krajach, także w Polsce.
Liban już od maja ub. r. nie ma prezydenta. Parlament nie jest w stanie go wybrać, nie mogąc osiągnąć wymaganego quorum z powodu bojkotu części polityków, zarówno muzułmańskich związanych z szyickim Hezbollahem, jak i wielu chrześcijan. Kard. Raï niejednokrotnie usiłował skłonić wszystkie ugrupowania polityczne do ustalenia wspólnego kandydata, bo tradycyjnie głową państwa jest tam zawsze wyznawca Chrystusa. Nie udało się jednak przezwyciężyć podziałów, przy czym silne są z jednej strony wpływy Arabii Saudyjskiej, a z drugiej Iranu, który wzmocnił ostatnio swą pozycję po podpisaniu porozumienia nuklearnego. Patriarcha maronitów modlił się wczoraj u grobu św. Szarbela o światło dla libańskich polityków do spełnienia spoczywającego na nich obowiązku wyboru prezydenta. Wstawiennictwu słynnego cudotwórcy powierzył też położenie kresu konfliktom na Bliskim Wschodzie i powrót uchodźców do ojczyzny.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.