Skrzydło samolotu wydaje się zahaczać o dachy namiotów. Wzdłuż pasa koczuje kilkadziesiąt tysięcy uchodźców. Na dachu lotniska strzelcy wyborowi, a na płycie opancerzone oenzetowskie samochody. Między nimi bawią się dzieci i spacerują ludzie. Witamy w Bangui – stolicy kraju z trudem podnoszącego się z zapaści!.
Drzwi kościoła noszą ślady kul. Zadaszona kaplica wciąż daje schronienie rodzinom. – Ponieważ kościół jest zbyt mały, by pomieścić wszystkich, w niedzielę tutaj odprawiamy Mszę; zbierają wtedy swe rzeczy i robią nam miejsce – mówi ks. Giovanni. Włoski misjonarz ze smutkiem wyznaje, że miejscowych władz los cierpiącej ludności w ogóle nie interesuje, troszczą się jedynie o własne interesy. – Najgorsze jest to, że zapewnienia o rozbrojeniu wciąż pozostają w sferze obietnic. Wszędzie krąży masa broni. Szerzy się bandytyzm, napady i grabieże są na porządku dziennym, ludzie nie czują się bezpieczni – mówi misjonarz, gdy stoimy w kolejce po wodę. Tak jak jego podopieczni, trzyma w ręku plastikowy baniak. Wody na misji nie ma od kilkunastu miesięcy. Korzysta ze zbiornika, który jest codziennie uzupełniany przez jedną z organizacji humanitarnych. Opodal wydrążyli studnię. Teraz czekają tylko na silnik, by uruchomić pompę.
Przy bramie prowadzącej na misję oenzetowscy żołnierze. – Nadzieję daje to, że coraz więcej ludzi w ciągu dnia pracuje, a do obozu wraca tylko na noc. Pozwala im to zdobyć środki na przeżycie – dodaje misjonarz. Organizacje pomocowe ogłosiły zakończenie „sytuacji kryzysowej”. Oznacza to, że zaprzestaną dostarczać żywność i innych środków potrzebnych do życia. Dla wielu może stać się to bodźcem do podjęcia decyzji o powrocie do domu. Skończy się bowiem oduczające ludzi odpowiedzialności „wszystko się należy i to wszystko za darmo”. Młody mężczyzna szyje na maszynie kolorowe ubrania. – Przeniosłem mój zakład do obozu – mówi, dodając, że póki władze nie ukarzą winnych popełnionych zbrodni i nie przywrócą bezpieczeństwa, trudno będzie powrócić do normalnego życia.
W obozie przy wyższym seminarium duchownym wciąż mieszka kilka tysięcy uchodźców, podobnie jest u kapucynów i karmelitów. W jadalni, w której siedzimy, na świat przyszło kilkaset dzieci. – Przybyło nam Janów od Krzyża i Teres – śmieje się ojciec Mesmin, który nie tylko chrzcił maluchy, ale i pomagał w porodach. Przełożony karmelitańskiej wspólnoty pokazuje namiot służący za tymczasową szkołę: – To przyszłość tego narodu. Życie w obozie kwitnie. Mały targ, poletka ogrodzone przed kozami drewnianym płotkiem, fryzjer pod gołym niebem, a nawet bar. Przed jednym z namiotów grupka kobiet odmawia Różaniec. „Od tych ludzi uczę się zawierzenia Bogu do końca” – mówi ojciec Matteo.
Jak zbudować pojednanie?
– Czy gdyby Seleka podjechała teraz pod kościół i powiedziała, że przeprasza, uwierzylibyście im? – pyta ks. Krzysztof Mikołajczyk w czasie niedzielnej homilii. Zbiorowe NIE jest wyrazem uczuć wszystkich. Kościół w Wantiguera (444 km od stolicy) nosi ślady kul. Miejscowi ludzie doświadczyli wiele zła. Całe miesiące żyli w buszu. Kapłan przywołuje postać św. Pawła, który z prześladowcy stał się świadkiem. – To od każdego z nas zależy, czy będziemy umieli wspólnie budować pokojową przyszłość – mówi, zachęcając do modlitwy za odbywające się w stolicy Ogólnonarodowe Forum Pojednania. Mowa jest na nim m.in. o tym, że ludzie, których ręce splamione są krwią, nie mogą rządzić krajem. Szybko okaże się jednak, że nie przyniesie ono oczekiwanych rezultatów. Przemoc przybiera na sile. Parafia leży na zachodzie kraju.
– Tu władza państwa nie sięga. Każdy robi, co chce, a siły pokojowe niestety nie zapewniają bezpieczeństwa – mówi siostra Liliana ze Zgromadzenia Misjonarek Radosnej Nowiny. I dodaje: – Bezwarunkowo musimy budować pojednanie, ale by do niego doszło, trzeba też ukarania winnych i zadośćuczynienia. Siostra Nazarena cieszy się, że wreszcie spadł deszcz: – Wysuszona ziemia przyjmie ziarno, ludzie będą mieli co jeść.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.