"Wolność jest darem, który dał nam Bóg. Ale trzeba umieć go wziąć".
Jednym z ostatnich aktów papieskiej podróży do Ameryki Łacińskiej było spotkanie z młodzieżą zorganizowane na Costanera, szerokiej promenadzie Zatoki Asunción, malowniczo wcinającej się w miasto przepływającej przez stolicę Paragwaju rzeki. Po obiedzie z biskupami Franciszek pożegnał się z personelem nuncjatury, która przez ostatnie trzy dni była jego rezydencją. Na trasie przejazdu na miejsce spotkania z młodymi, Ojca Świętego pozdrawiały wiwatujące tłumy wiernych.
Witający Papieża bp Ricardo Jorge Valenzuela Ríos, odpowiedzialny w episkopacie za duszpasterstwo młodzieży, mówił o entuzjazmie, optymizmie, a także o otwarciu na przyjęcie słowa i pouczeń, z którymi młodzież przyjechała dziś na to miejsce z całego kraju. Przypomniał, że 27 lat temu św. Jan Paweł II także spotkał się z młodzieżą i wielu z nich po tym wydarzeniu zdecydowało się pójść za Jezusem. Młodzi przynoszą dziś swój krzyż pielgrzymi, będący repliką krzyża Światowych Dni Młodzieży, który przemierza całe terytorium Paragwaju. Przybywają z wielkim pragnieniem, by walczyć z panującymi w społeczeństwie antywartościami: konsumizmem, wyobcowaniem, hedonizmem, konformizmem, marginalizacją i egoizmem. Marzą o nowym państwie, o narodzie braterskim i solidarnym. Bp Valenzuela Ríos złożył także w imieniu młodzieży prośbę: „Jeśli to możliwe, przyjedź ponownie do Paragwaju”.
Po tych słowach wprowadzenia Papież zobaczył pełną kolorów inscenizację muzyczno-baletową, która w alegoryczny sposób przedstawiła sytuację i rzeczywistość, ale także marzenia i pragnienia, młodych Paragwajczyków.
Następnie Franciszek usłyszał dwa świadectwa. Pierwsze z nich złożyła 25 letnia Liz Fretes, pielęgniarka, zaangażowania w duszpasterstwo młodzieży. Jej rodzice rozwiedli się, a do tego jej mama dwa lata temu zachorowała na chorobę Alzheimera. Nigdy nie mogłaby kontynuować nauki, gdyby nie pomoc kogoś zupełnie obcego. Jednak równocześnie musi dbać o swoją chorą mamę, która wymaga pełnej i nieustannej opieki medycznej. Jako pielęgniarka wie jak to robić, nawet teraz, gdy jej mama w pewnym sensie stała się jej dzieckiem. Opiekuje się także babcią, która razem z nimi mieszka. Ze wzruszeniem i łamiącym się głosem dodała, iż nie przypuszczała, że to doświadczenia pełnego poświęcenia się swojej mamie tak bardzo pozwoli jej dojrzeć i stać się silną, a także umocnić jej relację z Bogiem. Zapytała Papieża jaki model Kościoła i społeczeństwa, w tak trudnych sytuacjach życiowych i skomplikowanych historiach osobistych, powinni dziś młodzi budować.
Drugie świadectwo złożył 18 letni chłopak z małej wioski, Manuel de los Santos Aguiler. Opowiadał o swoim trudnym dzieciństwie, o rodzinie żyjącej w skrajnej biedzie, która zmusiła rodziców do wysłania go do miasta, by zarabiał na życie. Tam doświadczył niewolniczej pracy, maltretowania, wpadł w nałogi. W akcie rozpaczy zdecydował się wrócić do pracy na roli, gdzie pracował na utrzymanie swoje i mamy. Niedawno jego mama zmarła i teraz został zupełnie sam. Zaangażował się w pracę parafialną na rzecz pomocy innym, ale wyznaje, że dziś komuś takiemu jak on, bez żadnych szans na lepszą przyszłość, żyje się naprawdę trudno. Zapytał Papieża, co mogą zrobić on i jemu podobni młodzi, którzy potrzebują silnego umocnienia w wierze, żyjąc w świecie bez perspektyw, często bez pracy i możliwości kształcenia się.
Po świadectwach przedstawiciel młodzieży, Orlando, odczytał fragment Ewangelii św. Mateusza opisujący kazanie na górze i osiem błogosławieństw. Papież wydawał się wyraźnie wzruszony złożonymi przez dwoje młodych ludzi świadectwami. Zrezygnował z przygotowanego wcześniej przemówienia i spontanicznie odniósł się do tego, co usłyszał.
Rozpoczął od nawiązania do prośby, którą po odczytaniu Ewangelii wypowiedział Orlando, gdy zbliżył się do Ojca Świętego. Poprosił go bowiem o modlitwę o wolność dla każdego z tam obecnych.
„Wolność jest darem, który dał nam Bóg. Ale trzeba umieć go wziąć. Trzeba wiedzieć jak posiadać serce wolne, bo wszyscy wiemy, że w świecie jest tyle pętli, które zniewalają serce i nie pozwalają, by serce było wolne. Wykorzystanie, brak środków do przeżycia, narkomania, smutek, te wszystkie rzeczy zabierają nam wolność. Tak więc wszyscy razem, dziękując Orlando, który poprosił o to błogosławieństwo, [prośmy] o serce wolne, serce, które może powiedzieć co myśli, które może powiedzieć co czuje, i które może zrobić to co myśli i czuje! Takie jest serce wolne! I o to poprosimy wszyscy razem, o to błogosławieństwo, o które Orlando poprosił dla nas wszystkich. Powtórzcie za mną: Panie Jezu, daj mi serce wolne, które nie będzie niewolnikiem wszystkich pułapek życia, które nie będzie niewolnikiem wygody, oszustwa, które nie będzie niewolnikiem łatwego życia, które nie będzie niewolnikiem uzależnień, które nie będzie niewolnikiem fałszywej wolności, która jest robieniem tego, co mi się podoba w każdym momencie” – powiedział Papież.
Po tej spontanicznej modlitwie Papież nawiązał do wypowiedzianych wcześniej świadectw.
„Wysłuchaliśmy dwóch świadectw, Lizy i Manuela. Liza uczy nas jednej rzeczy, tak jak Orlando nas nauczył, byśmy mieli serca wolne. Liza, swoim życiem uczy nas, że nie można być jak Poncjusz Piłat, umyć sobie rąk. Liza mogła z całym spokojem umieścić swoją mamę w domu opieki, babcię oddać do innego domu opieki, i wieść swoje życie młodego człowieka bawiąc się i studiując to, co tylko by chciała. Ale powiedziała: nie! Babcia i mama. I Liza przekształciła się w służącą, posługującą. I jeśli chcecie jeszcze silniej: w pokojówkę mamy i babci. I zrobiła to z miłością. Powiedziała, że nawet role się odwróciły. I skończyła będąc mamą swojej mamy, przez sposób w jaki się nią zajmuje, jej mamą, ze swoją chorobą, tak okrutną, bo myli rzeczy. Ona spala swoje życie aż do teraz, gdy ma 25 lat, służąc swojej mamie i swojej babci. Sama? Nie, Liza nie była sama. Tu chce Wam powiedzieć dwie rzeczy, które mogą wam pomóc. Mówiła o aniele, o cioci, która była jej aniołem. I mówiła o spotkaniu z przyjaciółmi w czasie weekendu, ze wspólnotą ewangelizacyjną młodych, z grupą młodzieżową, która zasilała jej wiarę. I to są dwaj aniołowie. Ciocia, która ją strzegła, i ta grupa młodzieżowa, która dawała jej więcej siły, aby iść do przodu. I to się nazywa solidarność” ‒ mówił Papież.
Franciszek dodał, że Liza pokazała, co znaczy wypełnienie dziś czwartego przykazania: czcij ojca swego i matkę swoją. Swoim życiem pokazała, jak spalać się służąc matce, a tym samym wykazać najwyższy stopień solidarności. Jest to też najwyższy stopień miłości. Podobnie głębokie było drugie świadectwo Manuela.
„Manuelowi nie podarowano życia. Manuel nie jest dzieckiem, który miał łatwe życie. Powiedział słowa twarde: był wykorzystywany, maltretowany, popadł w nałogi. Był sam. Wykorzystanie, maltretowanie i samotność. Ale zamiast żyć niegodziwie, zamiast kraść, poszedł do pracy. Zamiast zemścić się na życiu, poszedł dalej. I Manuel użył pięknego zdania: musiałem iść dalej do przodu, choć w sytuacji, w której się znalazłem, było trudno mówić o przyszłości. Ilu z was tutaj dzisiaj ma tę możliwość studiowania, chodzenia codziennie na Mszę z rodziną. Macie możliwości, nie brakuje wam niczego niezbędnego. Ilu z was ma to wszystko? Wszyscy, którzy to wszystko mają, niech powiedzą: dziękuję Ci, Panie! Dziękuję! Ze względu na to, że mieliśmy to świadectwo chłopca, który od dziecka poznał, czym jest ból, smutek, który był wykorzystywany, maltretowany, który nie miał co jeść i który był sam. Panie, zachowaj tych chłopców i dziewczęta, które są w takiej sytuacji” ‒ mówił Papież.
Franciszek przypomniał raz jeszcze podstawowe słowa, które dziś powinny towarzyszyć młodym ludziom: wolność serca, służba, solidarność, nadzieja, praca, walka o życie czy pójście naprzód. Zauważył, że nawet jeśli my sami mamy łatwe życie, to dziś dla wielu młodych wcale nie jest ono łatwe. Często rozpacz popycha ich ku przestępczości czy korupcji. „Tym chłopcom i dziewczętom musimy powiedzieć, że jesteśmy blisko nich, że chcemy im podać rękę, że chcemy im pomóc: solidarnością, miłością, nadzieją” ‒ mówił Papież. Dodał, że dziś potrzebujemy młodych, którzy poznali Boga i stał się On dla nich siłą życia.
„Poznanie Boga, przybliżenie się do Jezusa jest nadzieją i siłą. I tego potrzebujemy od młodych dzisiaj. Młodych z nadzieją i młodych z siłą. Nie chcemy młodych dwuznacznych, nie chcemy takich, którzy są trochę tak, a trochę nie. Nie chcemy takich, który się szybko męczą i którzy żyją zmęczeni, z twarzami znudzonymi. Chcemy młodych silnych, chcemy młodych z nadzieją i siłą. Dlaczego? Ponieważ znają Jezusa, ponieważ znają Boga, ponieważ mają serce wolne. Serce wolne, powtórzcie! Solidarność. Praca. Nadzieja. Wysiłek. Znać Jezusa. Znać Boga i siłę. Młody, który tak żyje, czy może mieć znudzoną twarz? Czy ma serce smutne? I to jest droga. Ale do tego potrzeba wyrzeczenia, trzeba iść pod prąd. Błogosławieństwa, które przeczytaliśmy przed chwilą, są planem Jezusa dla nas. To jest plan idący pod prąd” ‒ powiedział Papież.
Franciszek zachęcił, by wszyscy wrócili do tekstu błogosławieństw z 5 rozdziału Ewangelii św. Mateusza, by go czytali i medytowali. W końcu jednak dał młodym do zrozumienia, że musi już wracać. A to nie bardzo się im spodobało. Rozentuzjazmowana młodzież nie chciała zatem ponownie dopuścić Ojca Świętego do głosu.
„Muszę już iść. (młodzi skandują) Któregoś dnia pewien ksiądz żartując powiedział mi: Niech ojciec dalej tak radzi im, tym młodym, żeby rozrabiali. Niech dalej tak im mówi! Ale później, to co zbroją młodzi, naprawić musimy my! Rozrabiajcie! Ale także pomóżcie uporządkować i zorganizować to rozrabianie. Rozrabiajcie, ale dobrze to sobie zorganizujcie! Rozrabiajcie tak, by mieć serce wolne, by to rozrabianie dało wam solidarność, by to rozrabianie dawało wam nadzieję. By było to rozrabianie, które rodzi się z poznania Jezusa, wiedząc, że Bóg, którego poznaliście jest waszą siła. I w ten sposób rozrabiajcie!” ‒ powiedział Papież.
Na końcu Franciszek odmówił z młodymi spontaniczną modlitwę, która była syntezą zakończonej katechezy o wolnym sercu i nadziei.
„Panie Jezu, dziękuję Ci za to, że tu jestem. Dziękuję Ci, że mi dałeś braci takich jak Liza, Manuel i Orlando. Dziękuję Ci, że nam dałeś wielu braci, którzy są tacy jak oni, którzy Cię spotkali, Jezu; którzy Cię znają, Jezu; którzy wiedzą, że Twój głos, jest ich siłą. Jezu, proszę cię za chłopców i dziewczęta, którzy nie wiedzą, że Twój głos jest siłą i którzy boją się żyć, boją się być szczęśliwi, boją się pragnąć. Jezu, naucz nas pragnąć, pragnąć rzeczy wielkich, rzeczy pięknych, rzeczy które wydają się zwykłe, ale które są rzeczami, które rosną w sercu. Panie Jezu, daj nam siłę, daj nam serce wolne, daj nam nadzieję, daj nam miłość i naucz nas służyć. Amen” ‒ modlił się Papież.
Po tej modlitwie Franciszek udzielił wszystkim swego błogosławieństwa i ruszył w drogą na międzynarodowe lotnisko stolicy Paragwaju.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.