W Nikaragui nie ustają polemiki wokół wielkiego projektu budowy kanału transoceanicznego, mającego być konkurencją dla Kanału Panamskiego. Biskupi wskazują na konsekwencje dla ubogich rolników i środowiska.
Forsowanie przez lewicowe władze tego faraonicznego przedsięwzięcia realizowanego z pomocą Chin krytykuje także Kościół.
Nikaraguańscy biskupi wskazują przede wszystkim na brak konsultacji z ludnością terenów, które przetnie kanał. A chodzi o ubogich rolników, którym inwestycja odbierze ziemie, bądź rozdzieli terytoria będące do tej pory kulturową i gospodarczą jednością. Niewątpliwie wpłynie to na życie tych ludzi, jednak rządowe projekty na razie milczą o przyszłości mieszkańców terenów przeznaczonych pod inwestycję. Powoduje to powtarzające się protesty społeczne.
Druga, nie mniej ważna sprawa, na którą wskazuje Kościół, dotyczy wpływu budowy kanału na równowagę środowiskową regionu. Droga wodna obliczona na przepływ nawet największych jednostek morskich zmieni stosunki wodne w Nikaragui. Chodzi zwłaszcza o zlewisko rzeki San José oraz jezioro Nikaragua, które przetnie tor wodny. Jezioro jest największym magazynem wody słodkiej w kraju i połączenie go z morzem spowoduje ryzyko jej zasolenia. Również tutaj rząd zachowuje milczenie, utrzymując w sekrecie szczegóły projektu. „Robienie tajemnic to nie jest dobry sposób rządzenia – skomentował te kontrowersje biskup pomocniczy stołecznej Managui Silvio Báez. – Im bardziej dany rząd jest przejrzysty, tym bardziej demokratyczny”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.