Ten klasztor miał umrzeć

Ma siedem i pół centymetra. Z koroną dziewięć.to najmniejsza na świecie koronowana figurka Maryi. W sanktuarium w Gidlach dzieją się od lat wielkie cuda.

Reklama

– Czasami coś musi obumrzeć, żeby odżyło z nową siłą – mówi przeor i dla zilustrowania tych słów prowadzi nas po 33 schodach wiodących na piętro przed klauzurę, przypominających wchodzącym wiek Chrystusa. W donicy owocuje tam dorodne drzewko figowe. – Uschnięte od kilku lat przenieśliśmy ze szklarni, gdzie dotąd hodowaliśmy warzywa. A ludzie mówili, że nie ma po co go trzymać – wyjaśnia. Niedługo po śmierci o. Świtalskiego, w 1923 r., na gidelskiej Złotej Górce odbyła się koronacja figurki i kult Maryi odżył. Dominikanie ślubowali wtedy, że będą jej strzec jak źrenicy oka. Jakby przepowiedzieli fakt, że podczas II wojny kustosz sanktuarium, o. Angelik Matula, będzie ją nosił w dzień i w nocy ukrytą pod habitem.

Rak to nic

Przeor o. Andrzej Konopka wcześniej mieszkał w klasztorach we Wrocławiu, Warszawie, Sandomierzu, Krakowie. – Tylko tutaj mam odczucie, że oprócz zakonników jest z nami jeszcze Ktoś – mówi. Tym kimś jest Maryja. Czuje się tu jak w rodzinnym domu pod Poznaniem, kiedy odwiedza mamę Zofię: – Jestem zwykle zmęczony podróżą i idę spać, ale wiem, że w pokoju obok czuwa mama i mam poczucie bezpieczeństwa. Po powrocie do klasztoru ma wrażenie, że w pokoju obok jest Matka Boska. – Kiedy muszę uporać się z jakimiś trudnymi sprawami, znienacka przychodzi nieprzewidziana pomoc od Niej – opowiada. – Na innych placówkach to ja musiałem podejmować decyzje, a tutaj jakby ktoś to robił za mnie.

Opowiada o wstydliwym dla zakonu problemie. Jakiś czas temu miał wśród podopiecznych brata alkoholika: – Nie było na niego sposobu, uciekał z leczenia. Prosiłem przełożonych: „Ratujcie”. Wreszcie zwróciłem się do Maryi: „Ratuj! Przecież to Twój dom, a my sami staliśmy się zgorszeniem”. Zaraz po tej prośbie na Jasnej Górze spotkałem siostrę zakonną, która powiedziała mi o „domu pokuty” prowadzonym przez trynitarzy. Oddałem tam naszego współbrata i wreszcie doszedł do siebie. – Cudów jest dużo więcej, niż nas o tym zawiadamiają – dodaje brat Fabian Stanisz, świetny organista po akademii muzycznej. Przynosi cały plik listów informujących o uzdrowieniach z różnych stron kraju, a nawet Europy.

– Zdrowie duszy to życie w łasce, z Bogiem, tak jak ma być w godzinie śmierci – wyjaśnia przeor. – Kiedyś przyjechał tu mężczyzna w trakcie chemioterapii, licząc na ratunek. Nie doznał uzdrowienia na ciele, ale po wielu latach się wyspowiadał. Był biznesmenem i po powrocie do domu zadośćuczynił tym, których skrzywdził w pracy. Przeprosił też żonę, z którą się rozwiódł. Kiedy odwiedził nas tuż przed śmiercią, powiedział jednemu z ojców: „Rak to nic, najważniejsze, że zdążyłem naprawić swoje życie”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama