Byłam tylko pionkiem na szachownicy, którym wyższa ręka kierowała – wspominała św. Urszula Ledóchowska. Założycielka urszulanek szarych urodziła się 150 lat temu.
Jak zauważyła inna urszulanka szara, s. Małgorzata Krupecka, tak jak Ledóchowska mogą myśleć o sobie tylko osoby święte, które pragną, by ich życie było realizacją zamysłów Bożych wobec nich. Ledóchowska miała powołanie zakonne, ale nie do klasztoru urszulanek w Krakowie chciała wstąpić. Nie chciała też zakładać nowego zgromadzenia i nie mogła przypuszczać, że będzie nieformalną ambasadorką polskości w krajach skandynawskich. Ale jako „pionek” była do tych ról świetnie przygotowana.
Żebym miłować umiała
Urszula Ledóchowska, urodzona 17 kwietnia 1865 r. w Loosdorf w Austrii, pochodziła z arystokratycznej polsko-szwajcarskiej rodziny. Jej ojciec hrabia Antoni Ledóchowski był synem powstańca listopadowego i emigranta, natomiast matka Józefina należała do szwajcarskiego rodu Salis-Zizeres. Urszula (na chrzcie otrzymała imię Julia) była drugim z siedmiorga rodzeństwa. Dwie siostry zostały wyniesione na ołtarze – oprócz Urszuli również Maria Teresa, założycielka klawerianek, zwana „matką Czarnej Afryki”, która została beatyfikowana w 1975 r. Natomiast młodszy brat Urszuli – Włodzimierz był jezuitą, generałem zakonu w latach 1915–1942. W 1883 roku, kiedy Urszula miała 18 lat, rodzina przeniosła się do Lipnicy Murowanej koło Bochni. Trzy lata później Urszula wstąpiła do klasztoru sióstr urszulanek w Krakowie, do którego – jak pisała we wspomnieniach – „czuła niechęć”. Serce ciągnęło ją gdzie indziej, ale z powodu oporu rodziny zdecydowała się na klasztor krakowski. I pokochała go. Profesję zakonną, jako Maria Urszula od Jezusa, złożyła w kwietniu 1889 r. W oczekiwaniu na nią pisała do brata Włodzimierza: „Z tęsknotą wyglądam tego dnia szczęśliwego, który ma na zawsze połączyć mnie z Jezusem moim. Żebym tylko miłować umiała! Palić, spalać się miłością....”. W krakowskim klasztorze urszulanek przeżyła 21 lat. Miała 42 lata, gdy w jej życiu rozpoczął się nowy etap.
W Petersburgu, Merentähti i Skandynawii
W lipcu 1907 r. wyjechała do Rosji, nie sądząc zapewne, że do klasztoru w Krakowie już nie wróci. Pojechała do Petersburga, aby tam zająć się internatem dla polskich dziewcząt, które uczyły się w gimnazjum przy parafii św. Katarzyny. Na ten wyjazd dostała błogosławieństwo Piusa X, z którym utrzymywała serdeczne kontakty, a także papieskie pozwolenie na utworzenie w Rosji misyjnej placówki urszulanek oraz noszenie strojów świeckich, gdyż zgromadzenia zakonne w Rosji były zakazane. Misyjna placówka rok później przekształca się w autonomiczny dom urszulanek z Ledóchowską jako przełożoną i kilkoma siostrami, które przyjechały z nią z Galicji. Przy petersburskim klasztorze Ledóchowska powołała internat dla studentek uczelni petersburskich, założyła Sodalicję Mariańską dla kobiet. Wkrótce nad Zatoką Fińską (w Karelii) utworzyła drugą placówkę, z gimnazjum żeńskim, które na cześć Maryi nazwała Gwiazdą Morza, co po fińsku brzmi Merentähti. Kiedy w 1911 roku zaostrzyła się polityka Rosji wobec Kościoła katolickiego, siostry musiały zamknąć kaplice w swych domach w Petersburgu i Merentähti, a następnie opuścić Petersburg. Ale najgorsze dopiero miało nadejść: po wybuchu pierwszej wojny światowej Ledóchowska jako posiadaczka austriackiego paszportu została z Rosji wydalona. Wyjechała do Szwecji, do Sztokholmu. „Jak mi strasznie ciężko było, wypowiedzieć się nie da. Sama, zupełnie sama jadę do obcego miasta – żywej duszy tam nie znam, język obcy” – wspominała. W Skandynawii spędziła sześć lat. Pod Sztokholmem wraz z siostrami, które dołączyły do niej po wybuchu rewolucji bolszewickiej, założyła pensjonat, a następnie instytut języków obcych dla dziewcząt. W grudniu 1917 roku siostry przeniosły się do Danii, gdzie w Aalborgu otworzyły dom dla sierot po polskich robotnikach sezonowych oraz szkołę dla dziewcząt.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.