O wstawiennictwo Matki Marchockiej nie modlą się w kościele, który budowała, a jej relikwie leżą w klasztorze, którego nigdy w życiu nie widziała.
W Krakowie 24 kwietnia zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego żyjącej w latach 1603–1652 karmelitanki bosej Teresy od Jezusa (Marianny Marchockiej). Do klasztoru karmelitanek na Wesołej, gdzie w krypcie pod ołtarzem głównym spoczywają jej szczątki, wciąż nadchodzą listy z prośbami o modlitwy za jej wstawiennictwem. – Są to przede wszystkim prośby o potomstwo albo o szczęśliwe urodzenia dziecka. Kartki kładziemy na grobie. Intencje włączamy zaś do naszych wspólnych codziennych modlitw do matki Marchockiej o godz. 7.15 – mówi s. Katarzyna Maria od Krzyża.
Do klasztoru docierają także podziękowania za łaski doznane za przyczyną matki Marchockiej. Za życia i po śmierci słynęła bowiem z wypraszania łask dla mających się narodzić dzieci. Modliła się m.in. skutecznie w 1650 r. o szczęśliwe narodziny dziecka królowej Marii Ludwiki, którą astrologowie straszyli śmiercią przy porodzie. – Ja również prosiłam naszą matkę Marchocką o wstawiennictwo w intencji mojej bratowej. W trakcie ciąży obumarło dziecko w jej łonie i nie było wiadomo, czy zdrowie pozwoli jej po tym na ponowne zajście w ciążę. Szczęśliwie udało się to bardzo szybko i urodziła zdrową córeczkę – mówi s. Katarzyna.
Chciała uciekać z klasztoru
Karmelitanka rozkłada na stole w rozmównicy stary, XVII-wieczny brewiarz, rękopiśmienny modlitewnik, kartkę zapisaną wyraźnym pismem i kilka obrazków. – To pamiątki po matce Teresie od Jezusa. Na kartce jest list, który napisała w 1650 r., na dwa lata przed śmiercią. Obrazki zaś towarzyszyły jej stale podczas modlitwy, szczególnie ten z portretem św. Franciszka. Miała bowiem szczególne nabożeństwo do tego świętego – wyjaśnia s. Katarzyna. Ojciec, zamożny małopolski ziemianin Paweł Marchocki, za nic nie chciał się zgodzić na oddanie córki „do takiego zakonu twardego, dziwnego, co to i grzeszą nieludzkim żywotem żyjąc”. Udało się te opory przełamać i w 1620 r. 17-letnia Marianna Marchocka przywdziała habit. Karmelitanki bose zamieszkały w Krakowie 8 lat wcześniej, w klasztorze obok kościoła św. Marcina przy ul. Grodzkiej. – Początkowo ogarniały ją rozmaite lęki, chciała nawet uciekać z klasztoru po desce przystawionej do pobliskiego muru miejskiego – mówi o. prof. Szczepan Praśkiewicz, karmelita bosy, postulator w procesie beatyfikacyjnym matki Teresy od Jezusa na szczeblu diecezjalnym. Imię zakonne Teresa od Jezusa otrzymała po sławnej współsiostrze hiszpańskiej, która w 1622 r., już za jej bytności w klasztorze krakowskim, została ogłoszona świętą.
Modlitewna odsiecz Zbaraża
W 1630 r. Teresa od Jezusa została podprzeoryszą, zaś w 1637 r. przeoryszą klasztoru krakowskiego. Rozpoczęła m.in. budowę nowego budynku kościoła św. Marcina. Wykonano go w stylu barokowym pod kierunkiem włoskiego architekta Jana Trevana. W 1641 r. pojechała do Lwowa, by kierować nowo ufundowanym klasztorem karmelitanek. W burzliwym roku 1648 musiała z siostrami uchodzić przed Kozakami do Krakowa. W następnym roku większość karmelitanek lwowskich wraz ze swoją przełożoną pojechała do Warszawy. Ich żarliwa modlitewna pobożność jednała im sympatię i uznanie zarówno wśród prostego ludu, jak i wśród możnych, szczególnie na dworze królewskim. Król Jan Kazimierz, który poznał ją w 1649 r. w Krakowie po swojej koronacji, bardzo cenił matkę Marchocką. Jej wstawiennictwu modlitewnemu przypisywał skuteczną odsiecz dla oblężonego Zbaraża. Matka Teresa od Jezusa zmarła po ciężkich cierpieniach w 1652 r. w opinii świętości. Została pochowana w krypcie kościoła karmelitanek. Przed śmiercią otrzymała m.in. stygmaty męki Pańskiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.