Wymodliła odsiecz dla Zbaraża

Bogdan Gancarz

publikacja 28.05.2015 06:00

O wstawiennictwo Matki Marchockiej nie modlą się w kościele, który budowała, a jej relikwie leżą w klasztorze, którego nigdy w życiu nie widziała.

  – Matka Marchocka pochowana jest w krypcie pod ołtarzem głównym – mówi s. Katarzyna Maria od Krzyża z krakowskiego klasztoru karmelitanek na Wesołej Bogdan Gancarz /Foto Gość – Matka Marchocka pochowana jest w krypcie pod ołtarzem głównym – mówi s. Katarzyna Maria od Krzyża z krakowskiego klasztoru karmelitanek na Wesołej

W Krakowie 24 kwietnia zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego żyjącej w latach 1603–1652 karmelitanki bosej Teresy od Jezusa (Marianny Marchockiej). Do klasztoru karmelitanek na Wesołej, gdzie w krypcie pod ołtarzem głównym spoczywają jej szczątki, wciąż nadchodzą listy z prośbami o modlitwy za jej wstawiennictwem. – Są to przede wszystkim prośby o potomstwo albo o szczęśliwe urodzenia dziecka. Kartki kładziemy na grobie. Intencje włączamy zaś do naszych wspólnych codziennych modlitw do matki Marchockiej o godz. 7.15 – mówi s. Katarzyna Maria od Krzyża.

Do klasztoru docierają także podziękowania za łaski doznane za przyczyną matki Marchockiej. Za życia i po śmierci słynęła bowiem z wypraszania łask dla mających się narodzić dzieci. Modliła się m.in. skutecznie w 1650 r. o szczęśliwe narodziny dziecka królowej Marii Ludwiki, którą astrologowie straszyli śmiercią przy porodzie. – Ja również prosiłam naszą matkę Marchocką o wstawiennictwo w intencji mojej bratowej. W trakcie ciąży obumarło dziecko w jej łonie i nie było wiadomo, czy zdrowie pozwoli jej po tym na ponowne zajście w ciążę. Szczęśliwie udało się to bardzo szybko i urodziła zdrową córeczkę – mówi s. Katarzyna.

Chciała uciekać z klasztoru

Karmelitanka rozkłada na stole w rozmównicy stary, XVII-wieczny brewiarz, rękopiśmienny modlitewnik, kartkę zapisaną wyraźnym pismem i kilka obrazków. – To pamiątki po matce Teresie od Jezusa. Na kartce jest list, który napisała w 1650 r., na dwa lata przed śmiercią. Obrazki zaś towarzyszyły jej stale podczas modlitwy, szczególnie ten z portretem św. Franciszka. Miała bowiem szczególne nabożeństwo do tego świętego – wyjaśnia s. Katarzyna. Ojciec, zamożny małopolski ziemianin Paweł Marchocki, za nic nie chciał się zgodzić na oddanie córki „do takiego zakonu twardego, dziwnego, co to i grzeszą nieludzkim żywotem żyjąc”. Udało się te opory przełamać i w 1620 r. 17-letnia Marianna Marchocka przywdziała habit. Karmelitanki bose zamieszkały w Krakowie 8 lat wcześniej, w klasztorze obok kościoła św. Marcina przy ul. Grodzkiej. – Początkowo ogarniały ją rozmaite lęki, chciała nawet uciekać z klasztoru po desce przystawionej do pobliskiego muru miejskiego – mówi o. prof. Szczepan Praśkiewicz, karmelita bosy, postulator w procesie beatyfikacyjnym matki Teresy od Jezusa na szczeblu diecezjalnym. Imię zakonne Teresa od Jezusa otrzymała po sławnej współsiostrze hiszpańskiej, która w 1622 r., już za jej bytności w klasztorze krakowskim, została ogłoszona świętą.

Modlitewna odsiecz Zbaraża

W 1630 r. Teresa od Jezusa została podprzeoryszą, zaś w 1637 r. przeoryszą klasztoru krakowskiego. Rozpoczęła m.in. budowę nowego budynku kościoła św. Marcina. Wykonano go w stylu barokowym pod kierunkiem włoskiego architekta Jana Trevana. W 1641 r. pojechała do Lwowa, by kierować nowo ufundowanym klasztorem karmelitanek. W burzliwym roku 1648 musiała z siostrami uchodzić przed Kozakami do Krakowa. W następnym roku większość karmelitanek lwowskich wraz ze swoją przełożoną pojechała do Warszawy. Ich żarliwa modlitewna pobożność jednała im sympatię i uznanie zarówno wśród prostego ludu, jak i wśród możnych, szczególnie na dworze królewskim. Król Jan Kazimierz, który poznał ją w 1649 r. w Krakowie po swojej koronacji, bardzo cenił matkę Marchocką. Jej wstawiennictwu modlitewnemu przypisywał skuteczną odsiecz dla oblężonego Zbaraża. Matka Teresa od Jezusa zmarła po ciężkich cierpieniach w 1652 r. w opinii świętości. Została pochowana w krypcie kościoła karmelitanek. Przed śmiercią otrzymała m.in. stygmaty męki Pańskiej.

Autobiografia mistyczna

Przez całe swoje życie klasztorne przeżywała zarówno okresy dotkliwej pustki duchowej, jak i mistycznego kontaktu z Bogiem. „Dawał mi też Pan Bóg zaraz po profesji i na modlitwach światła i natchnienia do poznania tego dobrodziejstwa i godności Jego, a jakom miała chować mu śluby Jego” – napisała w „Autobiografii mistycznej”. To arcydzieło polskiej literatury mistycznej, wierny zapis „świateł i natchnień”, powstało w latach 1647–1651 na polecenie o. Ignacego od św. Jana Ewangelisty, spowiednika i kierownika duchowego matki Marchockiej. Kazał jej opisać „wszystko od urodzenia, co jeno Bóg z nią czynił”. – Nasza polska Teresa od Jezusa nie ustępuje tej hiszpańskiej Wielkiej Teresie – mówi o. prof. Marian Zawada, przeor klasztoru karmelitów bosych przy ul. Rakowickiej w Krakowie, najlepszy znawca mistyki polskiej. – W zapisie życia duchowego służebnicy Bożej Teresy od Jezusa M. Marchockiej zawartego w „Autobiografii mistycznej” możemy znaleźć całą rozpiętość duchowych tematów: potęgę Boskiego działania w sercu człowieka, noce mistyczne, pełne drżenia i niepewności, skrupuły, radość duchowego pokoju, gwałtowność i mizerność modlitwy, genialne rozwiązania i bezradność spowiedników, opuszczenie przez Boga i całkowite zagubienie, żar czystej miłości, dzielenie się doświadczeniem, pouczenia, apele o zdrowy rozsądek i instrukcje dla dobrej modlitwy. Zachwycają dwie rzeczy: łaska przełożenia niewyrażalnych treści na język, czyli „przyodzianie” słowem, oraz kunszt literacki – twierdzi o. Zawada.

Matka wróciła do Krakowa

Starania o beatyfikację matki Marchockiej trwały od kilku wieków. Zabiegał o to m.in. św. Rafał Kalinowski, który nazywał ją „błogosławioną”. Ruszyły na dobre w 1987 roku. Proces na szczeblu diecezjalnym rozpoczął się w 2007 r., zakończył zaś w 2015 roku. Owocem jego trwania były m.in. szeroko zakrojone prace badawcze nad życiem i pismami matki Teresy od Jezusa, prowadzone szczególnie przez o. prof. Czesława Gila, karmelitę z Wadowic. Jest on zarówno wydawcą naukowej edycji „Autobiografii mistycznej” (2010), jak i autorem ciekawej biografii „Wpatrzona w Ukrzyżowanego. Matka Teresa Marchocka” (2011). – Po zakończeniu procesu akta pojadą do Rzymu. My zaś pomyślimy o przeniesieniu szczątków matki Marchockiej ze znajdującej się za klauzurą klasztorną krypty, umieszczonej pod głównym ołtarzem kościoła karmelitanek na Wesołej, w inne miejsce. Być może będzie to łatwo dostępna kaplica z ołtarzem św. Tekli – mówi o. prof. Praśkiewicz. Na paradoks zakrawa, że o wstawiennictwo matki Marchockiej nie modlą się w kościele, który budowała, a jej relikwie leżą w klasztorze, którego nigdy w życiu nie widziała. W 1787 r. prymas Michał Poniatowski nakazał likwidację klasztoru karmelitanek przy ul. Grodzkiej i przeniesienie się mniszek do klasztoru na Wesołej, który mniszkom ufundowano w 1725 r. Kościoł św. Marcina przez kilkadziesiąt lat stał pusty, zaś w 1818 r. Senat Wolnego Miasta Krakowa przekazał go wspólnocie ewangelickiej, w której posiadaniu znajduje się do dziś. Zrządzeniem Opatrzności, w tym samym 1818 r. skasowano warszawski klasztor karmelitanek, które przeniosły się na podkrakowską wówczas Wesołą, zabierając ze sobą również trumnę ze szczątkami swojej duchowej matki. Matka dzieciom – tym duchowym i tym, których poczęcie i szczęśliwe narodziny wypraszała u Boga – wróciła do Krakowa.

TAGI: