Jak dojrzała wiara wpływa na zdrowie psychiczne? Czy egzorcyzm może być psychoterapią, a opętanego poznać po krzyku i gwałtownym zachowaniu?
Szeroki zakres tematyczny poruszono podczas I Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej pt. „Różne oblicza terapii – teoria i praktyka” w środę 22 kwietnia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. – Była to próba spojrzenia na zagadnienie terapii w kontekście obecnych wyzwań społecznych, różnych czynników kulturowych, które decydują o jej formach.
Innym celem było poszukiwanie i przyjrzenie się takim formom i typom terapii, które stosowane są w poradnictwie rodzinnym, w leczeniu uzależnień, w pomocy duszpasterskiej ludziom cierpiącym – wskazywał ks. dr hab. Dariusz Krok, organizator. Istotnym elementem tej konferencji były zagadnienia związane z religią i psychoterapią, relacje pomiędzy nimi. Starano się pokazać, jakie formy zachowań religijnych przynoszą korzyści dla zdrowia psychicznego człowieka, a jakie są niekorzystne. Duże zainteresowanie, zarówno na panelu, jak i w dyskusji, wzbudził temat „Egzorcyzm formą psychoterapii?”.
Religia uszczęśliwia?
O tym świadczą wyniki badań przytoczonych na konferencji przez ks. Dariusza Kroka. Co więcej, na poziom szczęścia wpływa rodzaj wyznawanej wiary (różne wyznania chrześcijańskie, żydzi, religie dalekowschodnie). W kategorii „bardzo szczęśliwi” najwięcej było przedstawicieli protestantów, katolików i żydów. Wskazując na szereg pozytywnych wpływów religii w psychicznym funkcjonowaniu ludzi, nie pominięto także negatywnych skutków wypaczonych form zachowań religijnych. Decydujący okazuje się w tej kwestii sposób podejścia człowieka do religijności. Istotny wpływ na zdrowie psychiczne ma dostarczane przez nią wsparcie społeczne. O dojrzałej religijności lub jej „magicznym” pojmowaniu rozgorzała cała dyskusja.
– Religijność jest jak papierek lakmusowy zdrowia psychicznego – twierdził ks. Marcin Cholewa, psycholog i teolog z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. – Choroba może sprawić, że bardziej zwracamy się w kierunku religii, ale niektóre niewłaściwe formy religijności bywają objawem zaburzeń psychicznych. – Oczywiście osoby chore, także psychicznie, mogą mieć bardzo głębokie życie religijne, żywą wiarę i więź z Bogiem. Doświadczenie choroby powoduje poczucie zagrożenia, kruchości życia, ale też większą wrażliwość i intuicyjność, np. wśród schizofreników. Rolą kapłana jest takie przeformułowanie tych form, by służyło choremu – uzupełniał ks. dr Krzysztof Grzywocz, psychoterapeuta, ceniony kierownik duchowy, wieloletni wykładowca i ojciec duchowny opolskiego seminarium Wydziału Teologicznego UO.
Religijne zaklinanie
Częste jest zwłaszcza tzw. myślenie magiczne. – Źle, jeśli wydaje nam się, że odmówienie jakiejś modlitwy czy odprawienie egzorcyzmu „załatwi sprawę”. Chrześcijaństwo bazuje na procesie. Tak Bóg stworzył świat, Chrystus też przyszedł na świat jako dziecko i przeszedł przez kolejne etapy rozwoju. A my chcielibyśmy iść na skróty i mierzyć religię skutecznością odpowiednich rytuałów. Stąd też powodzenie różnych wróżek, które odnoszą efekty choćby przez działanie psychologiczne na ludzi – bo uspokajają, dają nadzieję i poczucie bezpieczeństwa swojemu klientowi – tłumaczyli prelegenci. Odpowiadali też na wątpliwości odnośnie do zaburzeń psychicznych w kontekście świętych i objawień.
– Świętość rozwija się w dialogu – podkreślał ks. Grzywocz. – Jednym z mitów jest, że przy badaniu stopnia świętości informacja o zaburzeniach psychicznych, np. psychozie czy schizofenii, wyklucza drogę na ołtarze. Choroba nie jest większa od więzi człowieka z Bogiem, choć oczywiście ważna jest tu kwestia odpowiednio dobrego prowadzenia duchowego – tłumaczył.
Mity o opętaniu
Kolejno upadały obiegowe, kojarzone z filmów, stereotypy na temat opętania i egzorcyzmów. Obraz człowieka opanowanego przez diabła, który krzyczy, rzuca się i mówi w dziwnych językach, kojarzy wielu. – To jest bardzo ograniczone pojmowanie. Opętanie to utrata zdolności budowania głębokiej osobowej więzi z Bogiem i innymi ludźmi, czyli wzajemnego miłowania się. Największą wartością w chrześcijaństwie jest właśnie zdolność budowania takiej więzi. Im bardziej człowiek ją traci, tym bardziej widoczne są pewne symptomy, staje się zniewolony, wpada w alhoholizm lub inne uzależnienia. Potrzebuje pomocy, bo nie jest w stanie sam z tego wyjść. Także proces wychodzenia z tego jest powolny i długotrwały, towarzyszy temu czasem modlitwa egzorcyzmu, ale nie jako element magiczny – podkreśla ks. Grzywocz.
– Zajmuję się w duszpasterstwie rodzin naukami dla narzeczonych i tu uzyskałam cenne uwagi w kwestii budowania więzi. Z moich obserwacji wynika, że często w rodzinie są problemy właśnie z relacjami – pomiędzy rodzicami i dziećmi, mężem i żoną. Od ich odbudowy w przypadku kryzysów zależy też skuteczność mediacji, o których była mowa – mówi Róża Świerc z Biadacza, uczestniczka konferencji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.