Trzeba iść do Galilei

O wielkiej nadziei, głodzie nieba oraz życiowym pustym grobie, który prowokuje dobre działania, z ks. prof. Dariuszem Kowalczykiem rozmawia Agata Puścikowska.

Reklama

Nagroda?

Nie tylko. Oczywiście są i złośliwe żarciki, że Pan Jezus po prostu chciał mieć pewność, że wiadomość o zmartwychwstaniu zostanie przekazana. Więc poinformował kobiety – gaduły. Ale nie o to naprawdę chodzi. Zmartwychwstanie, chociaż jest wydarzeniem realnym, dzieje się też na poziomie serca. Wykracza poza rozum. W takim rozumieniu – sercem – kobiety są lepsze. I tu nie chodzi o czczy sentymentalizm.

Tu również nie chodzi tylko o uczucia. Wolę używać pojęcia „widzieć sercem”, „rozumieć sercem”, bo jest pełniejsze. Kiedy czytamy o spotkaniach ze Zmartwychwstałym, to najpiękniejsze są Jego spotkania z kobietami. Mają w sobie niebywały żar, ogromną gamę emocji. Spotkanie Jezusa z Marią Magdaleną już po zmartwychwstaniu. Ona kocha Go jako mistrza, kocha, jak może kochać kobieta mężczyznę. Widzimy scenę pełną czułości, ale zarazem twardości. Ona na poziomie serca rozpoznaje ukochanego mistrza. Jezus wita ją w sposób bardzo ciepły. Ale potem dodaje: „Nie zatrzymuj mnie, Magdaleno”. W ten sposób stanowczo prosi, by nie przywiązywała się do tego rodzaju Jego obecności, która wcześniej miała miejsce. Od tej chwili Jego obecność będzie już inna. Jezus zaprasza do mocnej wiary.

To przesłanie i dla mężczyzn.

Oczywiście, uniwersalne. Jezus pokazuje, że musimy trwać mimo okoliczności, czasem bardzo trudnych. Bywa, że czujemy się bezpiecznie, mocno czujemy Jego obecność blisko nas. Ale innym razem ta radość znika, pojawiają się mrok i strach. I również w takich momentach trzeba iść za Jezusem, opierając się na samej wierze, bez żadnych pocieszeń. Wierzący przywiązują się czasem zbyt mocno do pozytywnych doświadczeń. Potem, w momentach trudnych, tracą wiarę.

Tamte kobiety niosły Dobrą Nowinę. Jaka jest misja współczesnych kobiet – pojmujących sercem?

To nadal pomoc w niesieniu Dobrej Nowiny: dzieciom, innym kobietom, mężczyznom. To pokazywanie Jezusa na poziomie relacji osobowej wyrażającej się w uczuciach. Święty Ignacy Loyola bardzo dowartościowywał uczucia w wierze. Był świadom, że wybór, rozeznanie na poziomie intelektualnym, bez korelacji ze sferą uczuciową, prędzej czy później się rozsypie. Nie damy rady utrzymać takiej konstrukcji intelektualnej. I to się dzieje nierzadko, kiedy człowiek nie dotknął własnych uczuć. Jeśli chcemy naprawdę iść za Jezusem, musimy dokonywać wyborów trwałych. I musimy być stabilni, zintegrowani. Intelekt, wola i uczucia powinny być w harmonii.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7