Kiedyś wydawało im się, że są poza Kościołem. Mieli wrażenie, że na modlitwie w kościele wszyscy na nich patrzą. Wielokrotnie napiętnowani weszli na drogę pełnej jedności ze wspólnotą wierzących, gdy ksiądz wyciągnął do nich rękę.
Duszpasterstwo osób żyjących w związkach niesakramentalnych działa w archidiecezji lubelskiej od 1997 roku. Jednak w ostatnim czasie dostrzega się większą potrzebę informowania wiernych o możliwości takiego wsparcia duchowego i formacyjnego. Liczba związków nieformalnych lub niesakramentalnych z roku na rok rośnie. W ostatnim czasie, zarówno na spotkaniu biskupów z księżmi dziekanami, jak i podczas Duszpasterskich Wykładów Akademickich dla duchowieństwa archidiecezji lubelskiej, temu problemowi poświęcono wiele uwagi. Stwierdzono, że potrzebna jest edukacja na poziomie religijnym i prawnym osób żyjących w związkach niesakramentalnych oraz wrażliwa i troskliwa obecność kapłanów, a także osób, które uregulowały swoją sytuację od strony sakramentalnej. Jednak aby problem rozwiązać, należy szukać głębszych przyczyn stale rosnącej liczby związków niesakramentalnych i pomagać tym parom, które dążą do pełni szczęścia w obrębie wspólnoty Kościoła.
Cierń i róże
Pani Zofia wyszła za mąż w latach 80. ubiegłego wieku. Związek przetrwał zaledwie siedem miesięcy. Wszelkie próby ratowania małżeństwa nie przyniosły rezultatu. Pozostała sama, chociaż od strony formalnej i sakramentalnej była mężatką. – Chodziłam w tamtym okresie bardzo dużo do kościoła. Zdecydowałam się na rozwód cywilny, ale żyłam w czystości. Korzystałam ze wszystkich sakramentów, choć trudno mi było zrozumieć, że tak się wszystko potoczyło – opowiada Zofia Wisztok. Po kilku latach poznała Jerzego, który był kawalerem. – Po trzech dniach znajomości przyszedł do mnie w garniturze, z bukietem róż i oświadczył mi się, mówiąc, że ma wobec mnie poważne zamiary, na całe życie. Po niespełna trzech miesiącach znajomości wzięliśmy ślub cywilny – wspomina.
Pani Zofia miała wyraźny uraz po pierwszym nieudanym małżeństwie. Obawiała się, że zostanie oszukana także za drugim razem. – Dostrzegałem u mojej żony lęk, niepewność. Ale starałem się jej pokazać, że powinna czuć się przy mnie bezpieczna. Jednak naszym największym problemem było to, że nie możemy być w pełni jedności z Kościołem. Gdy na świat przychodziły nasze dzieci, to od samego początku staraliśmy się wpajać im przynależność do Kościoła. Już wtedy chodziło nam po głowie, by wreszcie uporządkować naszą sytuację od strony sakramentalnej. Ale nie wiedzieliśmy od czego zacząć. Dodatkowo kilka razy podczas wizyty duszpasterskiej otrzymaliśmy przy dzieciach serię bolesnych słów ze strony duszpasterzy. Jednak nie poddawaliśmy się. Zosia dowiedziała się od koleżanki z pracy, że istnieje takie duszpasterstwo. Zgłosiliśmy się na rekolekcje i tak się zaczęło – wyjaśnia Jerzy Wisztok.
– Nie posiadałam się z radości, gdy ksiądz wyciągnął do mnie rękę. Nie czułam się już jak trędowata – dodaje Zofia. Po miesiącach starań uregulowali swoją sytuację od strony formalnej i sakramentalnej. Dzisiaj stanowią wsparcie i pomoc dla pozostałych członków duszpasterstwa małżeństw niesakramentalnych w Lublinie, które mieści się przy al. Warszawskiej, w kościele oo. pallotynów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.