Bez wyrzeczeń się nie da

Mieszkają tu, modlą się, pracują, odpoczywają. Kłócą się ze sobą i przebaczają. Wspierają się i zaprzyjaźniają. Odnajdują swoją drogę.

Reklama

Eliza

Nie wiedziała, w co się pakuje. Wiedziała tylko, że ks. Radek z paroma osobami mają zamiar kupić dom. Dołączyła do ich modlitwy. Dziś tutaj mieszka. – Bóg zmienia moje życie przez mieszkanie w tym domu – mówi Eliza. – Im więcej czasu Mu tu poświęcam, tym On więcej mi daje. Zabiera mi wszystkie troski. Owszem, w to miejsce, pojawiają się nowe – związane z trudnościami, które piętrzą się, gdy 50 osób, w większości z trudną przeszłością, mieszka pod jednym dachem. – Ta zamiana się mimo wszystko opłaca, bo jest cel – budować dom Bożemu Miłosierdziu – mówi Eliza, mając na myśli nie tylko to, że do mycia ma wiele okien. – Nie jest tu jak w bajce i bez wyrzeczeń się nie da, ale jest plus: wspólnota.

Eliza podkreśla, że dzięki wspólnocie wychodzi się tu z nałogów, bo kiedy ludzie są razem, nie piją, nie ćpają, lecz umacniają się, patrząc jeden na drugiego. Eliza nie ma tego typu nałogów, jej radością są inni. Wielu z mieszkańców domu reaguje podobnie. Pytani o Boże miłosierdzie w ich własnym życiu, zaraz chwalą się tymi, którzy na ich oczach wrócili do życia. Ten dom różni się od innych placówek resocjalizacyjnych. – Co go wyróżnia? Pan Jezus wystawiony 24 godziny na dobę w Najświętszym Sakramencie – mówi Eliza. Brzmi pięknie, ale jak wszystko tutaj wymaga ofiary. – Wstawanie na modlitwę w środku nocy na adorację? Fajna przygoda – śmieje się i zapisuje się w grafik na pierwszą w nocy.

Paweł

– Zapukałem i zapytałem: „Czy można tutaj zamieszkać?” – Paweł Dobek z Koszalina przywołuje wspomnienia sprzed roku. – Miałem wtedy poważny problem, zresztą niejeden. Szczerze opowiedziałem o wszystkim ks. Radkowi. Przyjął mnie. Sprawy jeszcze są na tyle świeże, że Paweł nie chce ich nazywać po imieniu, po prostu je numeruje. – Miałem trzy poważne problemy. Pierwszy już został rozwiązany, drugi częściowo, a trzeci jeszcze jest. Ale widzę, jak Pan Bóg to wszystko zmienia. Zresztą także ja sam muszę się o to starać. Pomagają mi rozmowy z osobami, które przyszły tutaj z podobnymi problemami do moich. Radzą mi z własnego doświadczenia: „Słuchaj, Paweł, możesz spróbować zrobić to tak i tak” albo: „Tego to nawet nie próbuj” – relacjonuje 25-latek. Cieszy się, bo bywa też odwrotnie.

– Wyciągnąć do kogoś rękę jako pierwszy? To coś nowego w moim życiu. Ale teraz, gdy przychodzi ktoś nowy, to ja pierwszy wychodzę do niego. Rozmawiam, pokazuję, jak można wybrnąć ze zła, w którym się ugrzęzło. Wszyscy tu się uzupełniamy, tworzą się nowe przyjaźnie. Paweł wie, czemu to wszystko zawdzięcza. – Dawniej modlitwy w moim życiu właściwie nie było. Teraz zauważam, że nogi same niosą mnie do kaplicy, że częściej się modlę. Bo ja czuję, że Bóg jest przy mnie i kieruje mną ku dobremu.

Monika

– Bóg Miłosierny? Działa czasem z poczuciem humoru – opowiada wolontariuszka Monika Musioł. – Jak w pewne walentynki. Obudziłam się niezadowolona, bo miałam wyznaczony pięciogodzinny dyżur w rozmównicy, wtedy jeszcze nieogrzewanej. Gdybym była w ukochanym Krakowie, a nie tutaj, pomyślałam, to poszłabym sobie do pięknego kościoła dominikanów, wyspowiadałabym się, byłoby całkiem inaczej. Ale co mogłam zrobić? Wstałam, poszłam na dyżur. Po paru godzinach usłyszałam, że ktoś wszedł do domu i bardzo głośno rozmawia przez telefon. Wyskoczyłam z rozmównicy, by go upomnieć, że przeszkadza modlącym się w kaplicy obok. Wtedy mnie zamurowało. To był dominikanin z Krakowa z duszpasterstwa młodzieży! Co zrobiłam? Wyspowiadałam się u niego!

Pan Bóg przekonał ją, że Dom Miłosierdzia to dobre miejsce dla niej, choć musiała się przyzwyczaić do życia w dużej grupie. – W końcu odnalazłam dar życia we wspólnocie, to, że we mnie, tak dotąd niezależnej, jest potrzeba życia blisko innych. Stałam się bardziej społeczna, co więcej, znalazłam zatrudnienie w pracy z ludźmi – w Centrum Interwencji Kryzysowych – cieszy się Monika, bo już myślała, że będzie musiała opuścić Koszalin na stałe. – Myślę, że to właśnie Boże miłosierdzie tak pokierowało moimi losami.

Ksiądz Radek

– Wydawało mi się, że jestem miłosierny wobec ludzi, ale nie byłem. Bóg widzi to i rozszerza moje serce. Robi to przez trudne sytuacje. Przygarnęliśmy tu osobę, która miała bardzo trudną historię; pomocą, jakiej jej udzieliliśmy, były m.in. egzorcyzmy. Lata modlitw, rozmów nie skutkowały. Długo nie chciała się nawrócić. Sprawiała tyle problemów, że wielokrotnie chcieliśmy ją stąd po prostu wyrzucić. A to właśnie ona niesamowicie poszerzyła moje serce! Dzisiaj się zupełnie inaczej pochylam nad drugim człowiekiem. Zrozumiałem lepiej, co to znaczy: nie osądzajcie. Wychowujemy tutaj ludzi przez pracę nad sobą, ale nic nie zastąpi tego, że trzeba ich kochać. Czule, po ludzku. Ksiądz Radek jest przekonany, że Dom Miłosierdzia ratuje jego kapłańskie życie.

– Kiedyś dostaliśmy bardzo mocny cios ze strony jednego z miejskich urzędów. 300 tys. zł do uregulowania, to było naprawdę ponad siły. – Wracając z urzędu, stanąłem na skrzyżowaniu pod domem. Byłem bardzo przygnębiony. Pamiętam jak dziś: czekam na zielone światło, podnoszę wzrok, widzę Jezusa Miłosiernego na banerze wiszącym na naszej kamienicy i czytam podpis pod wizerunkiem. I nagle uderzam się w czoło: – Radek, ty głupku! Przecież: „Jezu, ufam Tobie!”. Jakie to proste! Nazajutrz niekorzystna decyzja urzędu została cofnięta.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7