Płakały z poczuciem wyższości - nad tymi gorszymi. I zmiana. Płaczą nad sobą i pomagają. Bo wszystkie jesteśmy odpowiedzialne.
Natalia i Maria. Poznały się w świecie internetowego bełkotu, hejtu i niebezpieczeństw. Poznały się jako te lepsze, co to wirtualnie głoszą Dobrą Nowinę oraz nawracają świętym gadulstwem. Z czasem, gdy trafiły na drogę pomocy kobietom po aborcji, doświadczyły dramatów, które bolą nawet na odległość. I w zagubionych kobietach ze zdziwieniem zobaczyły Chrystusa. „Nie płaczcie nade Mną, lecz nad sobą i waszymi dziećmi” – usłyszały wtedy te słowa na nowo. Nieco zdziwione.
(Nie)święta Natalia
Natalia zawsze była pro life. W jej rodzinie po prostu dzieci się nie zabijało, a bycie pro life stanowiło przepustkę do nieba. Jeden dobry uczynek za życiem równoważył grzechy codzienne. Jak u wykwalifikowanej księgowej: wszystko musiało wyjść na zero i bez manka. – Gdy słyszałam o kobietach po aborcji, dochodziłam do wniosku, że nie jestem taka najgorsza, bo przecież nikogo nie zabiłam. Lepsza jestem! Załapię się przynajmniej na czyściec. To był jeszcze czas, gdy „one” – te po aborcji – były dla mnie strasznymi zbrodniarkami.
Pierwszy wyłom – po obejrzeniu programu telewizyjnego z udziałem lekarki aborterki, która po latach duchowego piekła nawróciła się. – Dotknęło mnie do głębi. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że „ci, którym więcej wybaczono, bardziej miłują”. To był pierwszy moment, gdy i w kobietach po aborcji dostrzegłam człowieka. Człowieka potrzebującego pomocy. I z pewnym zaskoczeniem dotarły też słowa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych...”.
Druga lekcja była boleśniejsza. Natalia zachodzi w drugą ciążę: upragnioną, wyczekaną, z pozoru szczęśliwą. W ciążę... niemal nie do przeżycia. – Cierpiałam fizycznie, ale stokroć gorszy był ból psychiczny. Zaburzenia hormonalne wywołały u mnie depresję lękową. To był straszny czas. Bez chwili wytchnienia choćby na sen – Natalia zamyka oczy. Jakby chciała złe obrazy wymazać z pamięci. Maksymalne dawki antydepresantów nie działały. Dobijało poczucie winy: „Chciałaś ciąży, chciałaś dziecka? A teraz tak reagujesz? Wstydziłabyś się!”. – Byłam w przedsionku piekła. Chciałam po prostu wyskoczyć z okna. Nie skoczyłam z jednego powodu: bałam się, że po samobójstwie trafię w jeszcze gorsze miejsce. Że ten mój stan będzie trwał wieczność. To wtedy zrozumiałam: ciąża nie zawsze jest od początku wielką radością. To często ból, walka. Dotarło też do mnie, że kobiety pozbawione wsparcia najbliższych mogą czuć się jeszcze gorzej. I wtedy zabijają: ze strachu, przerażenia, w amoku.
Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono, myśli dziś Natalia. Jej trudna ciąża skończyła się wielką radością. Urodziła zdrową córkę, a po paru miesiącach hormony i psychika wróciły do równowagi. – Surfowałam wtedy po sieci, wypisując święte dyrdymały o wychowywaniu dzieci, o byciu matką idealną, o wierze, tak naprawdę przechwalając się, jaka to jestem fajna. W końcu trafiłam do wirtualnego miejsca założonego przez kobiety, które dokonały aborcji. Założycielki antyaborcyjnego forum przeszły własny dramat i chciały oszczędzić tego samego innym matkom. Ja co prawda aborcji nie doświadczyłam, ale życie boleśnie mnie nauczyło, żeby pomagać, nie głupio oceniać.
Natalia zaczęła pomagać kobietom, które w sieci szukały sposobu na pozbycie się dziecka. Delikatnie, z wyczuciem. Rozmawiając, nie potępiając. Bo cierpień kobiet, które stoją przed decyzją o aborcji, opisać się nie da. Gdy facet leje, straszy odejściem, gdy matka wyrzuca z domu. Albo gdy dziecko jest owocem głupiego romansu, więc „wcale tego nie chcę, ale mąż nie może się o niczym dowiedzieć”. Gdy na forum wchodzi nowa kobieta, mówiąc, że „musi to zrobić”, Natalia tłumaczy, rozmawia, na wszelkie możliwe sposoby próbuje dotrzeć z ofertą konkretnej pomocy. Byle zrozpaczona matka „tego” nie zrobiła. Często się udaje. Wtedy płaczą razem: matka przy nadziei, z radością i nadzieją, i Natalia – ze szczęścia. Ale płaczą też wspólnie, gdy pomóc się nie udało i matka zabiła dziecko. Natalia płacze z bezsilności i... doświadczenia pracy z innymi kobietami. Doświadczenie podpowiada, jaki będzie ciąg dalszy. Matka chwilę później płacze, bo już wie, jak wygląda życie „po”: doświadcza właśnie cierpienia niewyobrażalnego. Nie wolno zostawić jej wtedy samej. – Wiele dziewczyn traci sens życia. Bywają próby samobójcze. Czasami z pomocą policji i zdolnych informatyków trzeba szukać w świecie rzeczywistym anonimowej kobiety z internetu. I jechać do niej, żeby zapobiec najgorszemu – rozkłada ręce Natalia. Potrzeba miesięcy, by pomóc wrócić do życia. By na nowo nadać sens temu, co zostało utracone.
Na forum, na którym działa Natalia, trafiają też kobiety po aborcji. Zabiły miesiąc wcześniej, dwa lata wcześniej albo i kilkanaście lat temu. Wszystkie żebrzą o pocieszenie. – Gdy szczerze rozmawiam z kobietami „po”, niezależnie od konkretnych okoliczności, wszystkie potwierdzają: zabiły, bo w świecie rzeczywistym wśród najbliższego otoczenia nie miały nikogo, kto by powiedział: „Nie rób tego!”. Płaczą, że „już jest za późno”. Mówię im, że nie jest za późno! Dziecka nie można już uratować, ale trzeba zrobić wszystko, by ta śmierć nie poszła na marne. By była przyczynkiem do zmiany życia na dobre, do duchowego odrodzenia. I nie oznaczała śmierci matki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.