Płakały z poczuciem wyższości - nad tymi gorszymi. I zmiana. Płaczą nad sobą i pomagają. Bo wszystkie jesteśmy odpowiedzialne.
– Kobieta po aborcji, która otrzyma wsparcie, często staje się potem bezcennym pomocnikiem w walce o życie. Nie działa głośno, wśród fleszy i poklasku medialnego, ale konkretnie, cicho i realnie. Za to kobiety, które w porę się zatrzymały, zrezygnowały z aborcji, nigdy nie składają reklamacji. Chwalą się swoją radością, ślicznymi dzieciakami i czasem proszą o usunięcie starych wątków, rozpaczliwych wpisów. Żeby zapomnieć. Czasem też, gdy sytuacja tego wymaga, forumowiczki składają się na wyprawkę lub inną pomoc finansową. Ale... – To naprawdę nie ja pomagam. To dziewczyny pomagają mnie. Dzięki nim pamiętam, że jestem słaba, wcale nie święta, a upadek może być kwestią czasu, chwili, sytuacji wokół. Wystarczy na moment odłączyć się od Źródła, wystarczy zboczyć z Drogi, a od razu pogrążasz się w grzechu. I płaczesz.
Twarda Maria
Maria chodzi w czarnych dopasowanych gumkach. Jeździ na motorze. Twarda jest i waleczna. Płacz? To dla mięczaków – myślała wiele lat. A kobieta mięczak to jakiś feler, co to nie umie sobie z życiem poradzić. – Nie lubię użalać się nad sobą, nad innymi. Niewiasty płaczące nad Jezusem w czasie drogi krzyżowej długo były mi obce. Nie chciałam się z nimi identyfikować. Nie rozumiałam ich. Do czasu. Kilka lat temu Maria najpierw poznała (w sieci) Natalię. Były razem na forum poświęconym wychowywaniu dzieci. Przechwalały się uroczo, która jest matką doskonalszą. Aż w końcu, gdy Natalia zaczęła pomagać kobietom po aborcji, „wezwała” i Marię. „Tu się dzieją rzeczy trudne. Musisz wesprzeć” – napisała.
– Doświadczenie nagłe i traumatyczne. Zobaczyłam obraz nędzy i rozpaczy ludzkiej. Całe morze cierpienia, bólu. I bezdennego braku nadziei. Po raz pierwszy w życiu bardzo mocno płakałam. I czułam, że chociaż nigdy nie dokonałam aborcji, jestem jedną z nich. Takie współodczuwanie, a nie potępianie. Ale wraz z tym płaczem, oczyszczającym z jednej strony, a z drugiej paraliżującym, przyszło poczucie bezsilności i bezradności. – Nie miałam kompletnie pomysłu, jak im ulżyć. Wściec się można, a nie działać. Bo niby jak? I wtedy słowa Pana Jezusa skierowane do niewiast: „Nie płaczcie nade Mną, płaczcie nad sobą i dziećmi waszymi” zabrzmiały mocno i aktualnie. Jak ostre postawienie do pionu.
Maria uświadomiła sobie, w jakim potrzasku znalazły się kobiety po aborcji. Najpierw uwierzyły, że aborcja jest ich prawem. Potem, gdy doświadczyły bólu po aborcji, zostały wyśmiane, nazwane histeryczkami, które „same tego chciały”. – Historie dziewczyn pamięta się, bo są częścią mnie. Jedna z kobiet weszła na forum, by dowiedzieć się, jak wygląda aborcja farmakologiczna. Długo z forumowiczkami tłumaczyłyśmy, że to zły pomysł, próbowałyśmy wskazać jej mądrzejsze rozwiązanie. Nie udało się jej przekonać. Mówiła, że jest tak silna i pewna decyzji, że wróci i opowie, jak można dobrze żyć po aborcji. Wróciła po kilku tygodniach... złamana. Życiowe plany, które miała rozpisane na lata i które cieszyły, przestały być istotne. Przerażający był widok kobiety, która w ciągu kilku tygodni z radosnej, pełnej zapału, silnej dziewczyny stała się zdruzgotaną kupką bólu i braku nadziei. Druga z kobiet, która utkwiła Marii w pamięci, to dziewczyna pełna gorącej wiary, walcząca o prawo do życia dla dzieci. Walcząca dziwnymi metodami. Przyszła na forum z osądem, pełna pogardy dla „aborterek”, pisząc, że tylko puste, bezmyślne kobiety mogą zdecydować się na zabicie dziecka. Po jakimś czasie Maria otrzymała list. Prywatny. „Nie chcę tego dziecka. Nie teraz. Mąż okazał się palantem, ja muszę skończyć studia. NIE TERAZ! Wyję i płaczę, ale kupiłam już środek wczesnoporonny. Wezmę go jutro. Chcę świętego spokoju i normalnego życia”. – Oj, długośmy gadały. Dziewczynę na szczęście udało się przekonać, że aborcja jest głupim pomysłem. Oczywiście potem była przeszczęśliwa.
Maria postanowiła zrobić coś jeszcze: kilka lat temu zgłosiła się do domu samotnej matki. Jest wolontariuszką. Współdziała, współorganizuje. I... czasem nad ludzkim losem zapłacze. Wolno jej. Maria dodaje płaczliwe memento: – Kobiety będące w pierwszych tygodniach ciąży stają często wobec trudnego wyboru. Życie dziecka staje w szranki z szantażem bliskich, a często z fałszywym poczuciem wolności i brakiem odpowiedzialności za drugiego człowieka. Matki stają na dramatycznej, samotnej drodze. Trzeba wejść z nimi na tę drogę. A potem wesprzeć, podać rękę. I przytulić, współpłacząc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.