Bywam spowiednikiem, bywam penitentem. Wiem i rozumiem, że osoba, która się spowiada, jest bezbronna. Poddaje się ocenie i jest oceniana.
To oczywiste i nie pisałbym o tym, gdyby nie szacunek do człowieka, który opowiedział mi swoją historię. Jest po sześćdziesiątce i sporo w życiu przeżył. Klęka do spowiedzi, wyznaje grzechy i zostaje zrugany z góry na dół. Spowiednik, dużo młodszy od penitenta, chyba ma taką strategię: pomoc przez przemoc. Nie ma rozmowy, jest besztanie.
W konfesjonale może dojść do sytuacji, w której spowiednik i penitent nie dogadają się. Ale stosowanie przemocy w konfesjonale? Jak osoba wierząca po takiej traumie ma po raz kolejny zaufać, uklęknąć i spowiadać się? Co się stało z niektórymi spowiednikami?
Często jestem karmiony takimi historiami. Czy to jest jakiś rodzaj zmowy, by odstraszać ludzi od Kościoła? Nie mogę tego pojąć. Bardzo nad tym boleję.
Przeczytaj też inne komentarze ks. Jacka Stryczka:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.