Matka przeorysza zdecydowanym ruchem odsuwa ciężką, czarną kotarę. – Stare mury, wilgoć i szalejąca gruźlica: witamy u sakramentek na Nowym Mieście! – żartuje na powitanie.
Twarz mniszki trudno jest wyraźnie zobaczyć przez grubą kratę. A szkoda. Pełne czystej miłości spojrzenie mogłoby z miejsca nawrócić pół miasta! To „siła rażenia” kobiet, które dzień i noc adorują Najświętszy Sakrament i otaczają kultem Eucharystię.
Powstańczy magnes
Każdą z 28 mniszek do Instytutu Benedyktynek od Nieustającej Adoracji, tzw. sakramentek, przyciągnął inny „wabik”: jedne pociągnęło surowe, ściśle kontemplacyjno-klauzurowe życie, inne rys wynagradzający, maryjny czy eucharystyczny. Po wojnie magnesem przyciągającym do wspólnoty była powstańcza ofiara sióstr – w podziemiach kościoła spełniającego rolę powstańczego szpitala podczas bombardowania zginęło wówczas 35 sióstr, dwóch księży i około tysiąca cywilów. A klasztor całkowicie legł w gruzach.
Eucharystyczny Jezus wystawiony jest w klasztornej kaplicy. Nieustanna modlitwa trwa nieprzerwanie od 1688 r., odkąd z inicjatywy królowej Marysieńki powstały we Francji zakon został sprowadzony do stolicy jako wotum za zwycięstwo nad Turkami pod Wiedniem. Modlitwy zanoszone były najpierw o ojczyznę pod zaborami, potem pod okupacją, teraz przed „genderyzacją”. – Z ważnymi dla kraju i stolicy sprawami jesteśmy na bieżąco. Gdy w Sejmie są głosowane ustawy, ludzie przesyłają nam e-maile z prośbami o modlitwę. Dziennie drogą elektroniczną potrafi przyjść nawet 20 listów, nie licząc telefonów i intencji przynoszonych osobiście – mówi matka Blandyna, przeorysza warszawskiej wspólnoty. – Najczęściej osoby proszą w sprawach zdrowia, pracy, zgody w rodzinie. Coraz częściej zdarza się, że informują nas także o rozwiązaniu trudnej sprawy.
Każdego dnia wyznaczona siostra odprawią także „reparację” – 6-godzinną adorację wynagradzającą profanację Najświętszego Sakramentu. – Podczas adoracji mamy prosić Ojca, aby uwielbił Syna w Eucharystii, aby objawił Go światu, zwłaszcza krajom niechrześcijańskim i ludzkim sercom – pouczała mniszki matka Mechtylda, założycielka instytutu.
Monastyczny rap
Rytm życia wyznacza liturgia godzin: 6.30 – jutrznia, potem medytacja i Msza święta. Po niej śniadanie i czas na pracę. Prozaiczną: na furcie, przy chorych siostrach, w zabytkowym XVIII-wiecznym ogrodzie, zakrystii, bibliotece, pralni, kuchni i znanej jeszcze przez wojną opłatkarni, która stanowi główne źródło utrzymania zgromadzenia. I jednocześnie nadprzyrodzoną, bo etykietowaną dewizą z Reguły św. Benedykta: „Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony”. Praca i modlitwa wypełniają także drugą część dnia, aż do nieszporów. Jest także czas na ścisłe milczenie.
Mało kto wie, że siostry sakramentki zbierają powstańcze świadectwa dokumentujące ofiarę sióstr, współpracują z Muzeum Powstania Warszawskiego i historykami sztuki, tłumaczą dzieła i życiorys swej założycielki – matki Mechtyldy, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1997 r. we Francji. Prowadzą jej stronę internetową i profil na Facebooku, uczą się języków, dokształcają – sama klasztorna biblioteka posiada 20 tys. woluminów, także z dziedziny literatury pięknej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.