Zapraszamy za kraty

Agata Ślusarczyk

Foto Gość |

publikacja 02.04.2015 06:00

Matka przeorysza zdecydowanym ruchem odsuwa ciężką, czarną kotarę. – Stare mury, wilgoć i szalejąca gruźlica: witamy u sakramentek na Nowym Mieście! – żartuje na powitanie.

Matka Mechtylda od Najświętszego Sakramentu Katarzyna de Bar urodziła się 31 grudnia 1614 roku w Saint-Dié w Lotaryngii. Miała szczególny dar zjednywania dusz dla Boga, rozpalania miłością do Jezusa Eucharystycznego. Pozostawiła bogatą spuściznę pism duchowych, konferencji, listów. Zmarła 6 kwietnia 1698 roku, w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Do końca swego życia dawała niezmiennie heroiczne świadectwo oddania i zawierzenia Bogu. 27 października 1997 roku we Francji rozpoczął się jej proces beatyfika... Archiwum sakramentek Matka Mechtylda od Najświętszego Sakramentu Katarzyna de Bar urodziła się 31 grudnia 1614 roku w Saint-Dié w Lotaryngii. Miała szczególny dar zjednywania dusz dla Boga, rozpalania miłością do Jezusa Eucharystycznego. Pozostawiła bogatą spuściznę pism duchowych, konferencji, listów. Zmarła 6 kwietnia 1698 roku, w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Do końca swego życia dawała niezmiennie heroiczne świadectwo oddania i zawierzenia Bogu. 27 października 1997 roku we Francji rozpoczął się jej proces beatyfika...

Twarz mniszki trudno jest wyraźnie zobaczyć przez grubą kratę. A szkoda. Pełne czystej miłości spojrzenie mogłoby z miejsca nawrócić pół miasta! To „siła rażenia” kobiet, które dzień i noc adorują Najświętszy Sakrament i otaczają kultem Eucharystię.

Powstańczy magnes

Każdą z 28 mniszek do Instytutu Benedyktynek od Nieustającej Adoracji, tzw. sakramentek, przyciągnął inny „wabik”: jedne pociągnęło surowe, ściśle kontemplacyjno-klauzurowe życie, inne rys wynagradzający, maryjny czy eucharystyczny. Po wojnie magnesem przyciągającym do wspólnoty była powstańcza ofiara sióstr – w podziemiach kościoła spełniającego rolę powstańczego szpitala podczas bombardowania zginęło wówczas 35 sióstr, dwóch księży i około tysiąca cywilów. A klasztor całkowicie legł w gruzach.

Eucharystyczny Jezus wystawiony jest w klasztornej kaplicy. Nieustanna modlitwa trwa nieprzerwanie od 1688 r., odkąd z inicjatywy królowej Marysieńki powstały we Francji zakon został sprowadzony do stolicy jako wotum za zwycięstwo nad Turkami pod Wiedniem. Modlitwy zanoszone były najpierw o ojczyznę pod zaborami, potem pod okupacją, teraz przed „genderyzacją”. – Z ważnymi dla kraju i stolicy sprawami jesteśmy na bieżąco. Gdy w Sejmie są głosowane ustawy, ludzie przesyłają nam e-maile z prośbami o modlitwę. Dziennie drogą elektroniczną potrafi przyjść nawet 20 listów, nie licząc telefonów i intencji przynoszonych osobiście – mówi matka Blandyna, przeorysza warszawskiej wspólnoty. – Najczęściej osoby proszą w sprawach zdrowia, pracy, zgody w rodzinie. Coraz częściej zdarza się, że informują nas także o rozwiązaniu trudnej sprawy.

Każdego dnia wyznaczona siostra odprawią także „reparację” – 6-godzinną adorację wynagradzającą profanację Najświętszego Sakramentu. – Podczas adoracji mamy prosić Ojca, aby uwielbił Syna w Eucharystii, aby objawił Go światu, zwłaszcza krajom niechrześcijańskim i ludzkim sercom – pouczała mniszki matka Mechtylda, założycielka instytutu.

Monastyczny rap

Rytm życia wyznacza liturgia godzin: 6.30 – jutrznia, potem medytacja i Msza święta. Po niej śniadanie i czas na pracę. Prozaiczną: na furcie, przy chorych siostrach, w zabytkowym XVIII-wiecznym ogrodzie, zakrystii, bibliotece, pralni, kuchni i znanej jeszcze przez wojną opłatkarni, która stanowi główne źródło utrzymania zgromadzenia. I jednocześnie nadprzyrodzoną, bo etykietowaną dewizą z Reguły św. Benedykta: „Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony”. Praca i modlitwa wypełniają także drugą część dnia, aż do nieszporów. Jest także czas na ścisłe milczenie.

Mało kto wie, że siostry sakramentki zbierają powstańcze świadectwa dokumentujące ofiarę sióstr, współpracują z Muzeum Powstania Warszawskiego i historykami sztuki, tłumaczą dzieła i życiorys swej założycielki – matki Mechtyldy, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1997 r. we Francji. Prowadzą jej stronę internetową i profil na Facebooku, uczą się języków, dokształcają – sama klasztorna biblioteka posiada 20 tys. woluminów, także z dziedziny literatury pięknej.

Poszczą w piątki. Częściej w Adwencie i Wielkim Poście. W nocy mają półtoragodzinne dyżury przed Najświętszym Sakramentem. Z internetu starają się korzystać tylko wtedy, gdy jest to konieczne, np. robiąc przelew do banku czy wysyłając e-maila. Porcję informacji znajdują w katolickiej prasie. – Nie tworzymy sztucznych umartwień. Życie jest dostatecznie bogate w różne sytuacje. Bogu milsze jest, gdy ustąpimy komuś, mimo że mamy rację, niż noszenie włosiennicy – wyjaśnia przeorysza.

O życiu klauzurowych mniszek można dowiedzieć się wiele z... internetu. Na stronie zgromadzenia, prócz aktualnych informacji o ważnych wydarzeniach w monastycznej wspólnocie, zdjęć przy pracy, historii warszawskiego zakonu i duchowości, można znaleźć także garść anegdot cyklu „Z zakonnego życia wzięte”. I tak, według monastycznej terminologii, „rap” to „recytacja na jednym tonie, jak psalmodia”, mniszka, która nie może znaleźć odpowiedniej książki z dziedziny duchowości w klasztornej bibliotece, „musi ją sama napisać”, a matka przeorysza podczas wymiany instalacji grzewczej każe siostrom „policzyć u kapelana żeberka”.

– Nie wszystkim się to podoba. Niektórzy uważają, że klasztor powinien być tajemniczy. My jesteśmy bardziej za normalnością niż za tajemniczością. Jesteśmy kobietami z krwi i kości, nie unosimy się pół metra nad ziemią. Lubimy pożartować, ale jak każdemu, czasami i nam puszczają nerwy – wyjaśnia matka Blandyna.

Jak w rodzinie

Ukryte w środku miasta mniszki odkryli świeccy. Przed wojną, przez ponad 200 lat, przy klasztorze funkcjonowało Arcybractwo Najświętszego Sakramentu. Teraz na nowo przyciągają świeckich do klasztoru coczwartkowa liturgia godzin z mniszkami, a także prowadzone u sakramentek przez Papieski Wydział Teologiczny kursy językowe: kościelnej łaciny i biblijnego hebrajskiego i greki oraz biblijne lectio divina Ewangelii niedzielnej, duchowa lektura Pisma Świętego czy biblijne intuicje papieża Franciszka. – Z inicjatywy świeckich w ubiegłym roku uruchomiliśmy także oblaturę benedyktyńską – comiesięczną formację dla osób które chcą żyć naszą duchowością na co dzień – mówi przeorysza.

Przygotowania do przyjęcia oblatury rozpoczęło 10 osób: małżonkowie, osoby samotne i duchowne. Mówią o mniszkach „rodzina” i pomagają przy pracach w kościele, dyżurze adoracyjnym poza klauzurą, załatwią sprawę na mieście czy wizytę u lekarza.

Wśród kandydatów do oblatury jest Katarzyna Majcherek, nauczycielka, mama dwójki dorastających dzieci. W Regule św. Benedykta znalazła wiele wskazówek odnośnie swojego życia. – Ta duchowość przeformatowała mój czas. Staram się uporządkować dzień, przemyśleć go, w zgiełku codziennych zadań znaleźć czas na pracę, odpoczynek i modlitwę. Uczę się każdą czynność odnosić do Boga. Ten rytm jest dla mnie bardzo ważny, współcześnie napiera na nas zgiełk, który mówi: daj mi swój czas – wyjaśnia. I dodaje: poprzez łączność z siostrami znalazłam swoje miejsce w Kościele. To mnie motywuje do pracy nad sobą w moim powołaniu.

Mniszki dzielą się swoją duchowością poprzez publikacje książkowe i internetowe pism założycielki – miłośniczki Eucharystii czy organizację rekolekcji na bazie jej charyzmatu.

O sobie raczej mało mówią. Starają się żyć w ciszy, milczeniu, samotności i... otwartości. – Nasza założycielka wielokrotnie powtarzała, że klasztor musi promieniować na zewnątrz. Cały czas zastanawiamy się, co jeszcze możemy zrobić, by zarażać mieszkańców pasją do Eucharystii i adoracji. Co im powiedzieć, czego sami nie wiedzą? – zastanawia się matka Blandyna.

TAGI: