Republika Filipin to jedyne obok Timoru Wschodniego państwo w Azji, gdzie zdecydowaną większość społeczeństwa stanowią katolicy. Bardzo ceni się tam rodzinę. Nawet oficjalne motto państwowe brzmi: „Bóg, ludzie, natura i państwo”.
Zarówno polscy misjonarze, jak i młodzi Filipińczycy, z którymi rozmawiamy kilka dni przed przyjazdem papieża, mówią, że Franciszek jest tu bardzo popularny i entuzjastycznie oczekiwany. – Filipińczycy jako naród są bardzo pobożni. Przez wieki, w obliczu różnych zamieszek, nie zatracili tego. Nie tylko w pobliżu kościołów, ale normalnie na ulicy często słychać zwroty, widać gesty chwalące Matkę Bożą – zwraca uwagę sercanin ks. Jan Krzyściak, który pracuje na Filipinach. Na odwiedzających stolicę i robiących poranne zakupy w supermarketach wielkie wrażenie robią Msze św. odprawiane tam jeszcze przed otwarciem. To z myślą o tych, którzy cały dzień pracują i nie będą mogli pójść do kościoła. Czymś normalnym są też kaplice adoracyjne w galeriach handlowych. Przywiązanie do wiary widać na ulicy. Uwagę zwracają trycykle, czyli motory z podczepioną kabiną, pełniące rolę taksówek. Ogromna ich część ma wymalowany jakiś religijny napis, jak np. „Bóg jest z nami” albo „Bóg moją siłą”. Są też rysunki ze świętymi patronami. Odwołań do wiary nie wstydzą się również kibice sportowi, którzy na murach potrafią napisać: „Gramy twardo, modlimy się mocno”.
Krajobraz niejednorodny
Patrząc na filipiński Kościół, zachwycając się żywą wiarą tamtejszych katolików, nie można popadać w hurraoptymizm. – Na Filipinach jest jeszcze bardzo dużo miejsc, gdzie cywilizacyjny postęp nie zdążył na dobre zawitać, a ludzie żyją tak, jak gdyby czas cofnął się o kilkaset lat. Są to szczególnie miejsca położone w górach, na mniej dostępnych szlakach komunikacyjnych.
Miejsca, do których można dotrzeć tylko pieszo, i to po kilku nieraz dniach marszu – opowiada salwatorianin ks. Adam Januś, który pracuje w ośrodku formacyjnym oddalonym o 60 km od stolicy. Raz w roku razem z siostrami zakonnymi, które dobrze znają lokalny język i realia, organizują wyprawę w te niedostępne miejsca. Towarzyszą im lekarze. – Dla ludzi tam mieszkających nasza wizyta jest jedyną okazją spotkania lekarza i skorzystania z pomocy medycznej. Staramy się też przekazać tym ludziom podstawowe zasady higieny oraz informować, jak się chronić przed chorobami tropikalnymi, takimi jak malaria czy denge, które mogą być śmiertelne dla tych ludzi. Również od strony duchowej ludziom tam mieszkającym staramy się przekazać podstawową wiedzę katechizmową – tłumaczy ks. Januś. Problemem, z którym muszą sobie radzić misjonarze i przedstawiciele miejscowego Kościoła jest wiara Filipińczyków w przesądy. Są całe wyspy, gdzie królują różnego rodzaju czarownice i wyznawcy rozmaitych duchów oraz sił nadprzyrodzonych.
– Nasza misja i praca duszpasterska, formy animacji mają na celu utrzymanie żywotności Kościoła. A żywy Kościół zdolny jest oprzeć się różnego rodzaju sektom, których tu nie brak – zwraca uwagę ks. Jan Krzyściak. Duchowny w 2007 r. trafił na wyspę Mindanao. Jakieś dwa lata temu muzułmanie dążyli do utworzenia tam odrębnego państwa, w którym obowiązywałoby prawo szariatu. Zginęło wówczas 150 tys. ludzi, a ponad 2 mln musiało opuścić domy. Rebelianci podpisali porozumienie z prezydentem kraju, w wyniku którego Islamski Front Wyzwolenia Moro (MILF) zostanie stopniowo rozbrojony, a na południu kraju do 2016 r. ma powstać specjalny, autonomiczny region, administrowany przez muzułmanów. Ma zastąpić obecny Autonomus Region in Muslim Mindanao, którego powstanie prezydent nazwał „nietrafionym eksperymentem”.
To może mieć dramatyczne następstwa, bo na tym terenie mieszka wielu chrześcijan. Biskup jednego z miast, które ma wejść w skład nowej autonomii, już dostał list z żądaniem przejścia na islam lub płacenia podatku islamskiego. Problemy, jakimi żyje filipiński Kościół, dobrze oddał kard. Tagle po powrocie do kraju z watykańskiego synodu na temat rodziny. – Małżeństwa mieszane, przemoc w rodzinie, pornografia, ubóstwo i migracja, która często jest przyczyną rozbijania rodzin – wymieniał metropolita Manili, nazywany azjatyckim Wojtyłą. Papież w swojej pielgrzymce zwraca uwagę na te sprawy. Filipińscy biskupi chcą, żeby ta wizyta odcisnęła mocny ślad na tamtejszym Kościele. Od kilku miesięcy dbali, aby ludzie przygotowywali się do niej. – Chodzi o to, by nauczanie Franciszka uczynić nie tylko przedmiotem refleksji i modlitwy, ale przede wszystkim działania. Chcemy, żeby media i portale społecznościowe stały się potężnym narzędziem do nauki praktykowania uczynków miłosierdzia, takich jak odwiedzanie więźniów, chorych i osób w podeszłym wieku, okazując współczucie przede wszystkim ubogim – mówi bp Mylo Vergara, przewodniczący Komisji Episkopatu Filipin ds. Mediów.•
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.