Niewątpliwie faktem jest, że najczęściej grzeszymy językiem. Jest to najczęstszy grzech, jaki popełniamy.
Milczenie jest podstawową wartością w życiu monastycznym, stąd potrzeba milczenia jest dla mnichów czymś oczywistym. Dlatego św. Benedykt, poświęcając „cnocie milczenia” specjalny rozdział Reguły, nie tłumaczy powodów, dla których jest ona tak ważna, ale pisze właściwie o „dobrej mowie”:
Postępujmy tak, jak mówi Prorok: Rzekłem: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem; wędzidło nałożyłem na usta, oniemiałem w pokorze i powstrzymałem się nawet od [słów] dobrych (Ps 38,2–3 Wlg). W ten sposób chce nam Prorok wskazać, że jeśli powinniśmy się niekiedy powstrzymywać od mówienia rzeczy dobrych ze względu na milczenie, tym bardziej musimy unikać mówienia złych rzeczy z obawy przed karą za grzechy.
Dlatego też ze względu na ważność milczenia, nawet na rozmowy dobre, święte i budujące należy rzadko pozwalać uczniom dojrzałym, bo jest napisane: Nie unikniesz grzechu w gadulstwie (Prz 10,19) i gdzie indziej: Życie i śmierć jest w mocy języka (Prz 18,21). Wypada bowiem, by nauczyciel mówił i uczył, uczeń zaś powinien milczeć i słuchać.
Toteż kiedy mamy prosić o coś przełożonego, należy prosić z szacunkiem pełnym pokory i uległości.
Nie dopuszczamy zaś nigdy do niestosownych żartów oraz do gadania pustego i pobudzającego do śmiechu; potępiamy je zawsze i wszędzie. Nie pozwalamy uczniowi otwierać ust do takich rozmów (RegBen 6).
Tekst szóstego rozdziału Reguły św. Benedykta, podobnie jak i wiele innych, jest wyciągiem z wcześniejszej, obszerniejszej Reguły Mistrza, która ma charakter o wiele bardziej rygorystyczny. Echa rygoryzmu dostrzegamy np. w zdaniu: „Wypada bowiem, by nauczyciel mówił i uczył, uczeń zaś powinien milczeć i słuchać”. W Regule Mistrza, skonstruowanej na schemacie pytań ucznia i odpowiedzi mistrza, rzeczywiście mistrz mówi, a uczeń słucha. Prawdziwego ducha Reguły św. Benedykta widać z jednej strony przez porównanie jej z Regułą Mistrza, z której Zakonodawca wybrał to, co uważał za ważne, a z drugiej strony w tekstach, które dopisał od siebie. Szczególnie istotne są w tym przypadku końcowe rozdziały Reguły (68 do 73), które czasami są nazywane jego testamentem.
Kiedy przyjrzeć się dokładnie rozdziałowi „O cnocie milczenia”, uderza nas, że właściwie dotyczy on cnoty dobrej mowy. Święty Benedykt w swojej Regule napisanej dla mnichów, którzy znali tradycję monastyczną, liczącą już wtedy ok. 300 lat, nie tłumaczył oczywistych rzeczy. Jedną z nich jest właśnie milczenie. Podstawową lekturą mnichów były teksty napisane przez Ojców Kościoła i mnichów, w tekstach tych wartość milczenia była dostatecznie dobrze podkreślana. W całym rozdziale o milczeniu autor odnosi się do niego właśnie jako do wartości dobrze znanej.
Z treści widać, że potrzeba milczenia bardzo mocno jest związana z mową. Niewątpliwie faktem jest, że najczęściej grzeszymy językiem. Jest to najczęstszy grzech, jaki popełniamy i u nas w Polsce. Niestety, bardzo często tych grzechów sobie nawet nie uświadamiamy i nie wyznajemy ich na spowiedzi. Jakże rozpowszechnione jest u nas odbieranie ludziom dobrego imienia przez bezmyślne gadulstwo (obmowa). Warto w tym kontekście przeczytać fragmenty Pisma Świętego mówiące o gadulstwie i złej mowie[1].
Jednak w mowie nie tylko grzechy językiem są czymś złym. Samo nieopanowane mówienie rozprasza i już z tej racji nie jest dobre. Stąd Syracydes ostrzega: Nie unikniesz grzechu w gadulstwie (Prz 10,19). Święty Benedykt właściwie nie mówił o klasycznych grzechach języka, czyli o złej mowie, o obmowie czy oczernianiu, bo to było w sposób oczywisty niedopuszczalne, a w życiu klasztornym nie do pomyślenia. W Prologu do Reguły wzywa do odrzucenia wszelkich grzechów języka jako warunku wstępnego prawdziwego pójścia za Bożym wezwaniem:
Skoro chcesz mieć prawdziwe i wieczne życie, powściągnij swój język od złego, od słów podstępnych twe wargi (RegBen Prol 17).
Innymi słowy, jeżeli chcesz przyjść do klasztoru i iść tą drogą, to odrzucenie złej mowy (kłamstwo, obmowa, oczernianie, podstępy, zwodzenie innych, wulgaryzmy, przekleństwa itd.) jest warunkiem si ne qua non. O takich grzechach św. Benedykt nic nie mówił. Widać zakładał, że w klasztorze nie ma na nie miejsca.
Istnieje jednak jeden szczególny grzech języka, z którym św. Benedykt bardzo radykalnie walczy. Jest nim szemranie, czyli wewnętrzne niezadowolenie i pretensje noszone w sercu i wypowiadane do innych, wyrażone słowem lub gestem. Święty Benedykt uważa ten grzech za jeden z najgorszych i zdecydowanie go potępia. W Regule znajdujemy wiele fragmentów mówiących o szemraniu. W rozdziale 34. pod tytułem „Czy wszyscy w równej mierze powinni otrzymywać to, co niezbędne” czytamy:
Przede wszystkim niech nigdzie i z żadnego powodu nie dochodzi do głosu to zło, którym jest szemranie, w jakiejkolwiek formie, czy to w słowie, czy to w jakimś znaku. Gdyby ktoś został na tym schwytany, powinien ponieść szczególnie surową karę (RegBen 34,6n).
Może nas dziwić tak zdecydowana walka z szemraniem. W naszym otoczeniu bardzo często spotykamy się z postawami, które św. Benedykt określiłby mianem szemrania. Ze względu na powszechność zjawiska łatwo przychodzi nam tłumaczyć racje skłaniające do takiej postawy. Święty Benedykt nie usprawiedliwia szemrania nigdy! Żadne racje nie usprawiedliwiają szemrania. Jest ono po prostu złem, którego należy unikać za wszelką cenę: „To zalecamy przede wszystkim, by nigdy nie było szemrania” (RegBen 40,9).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.