O narodzinach w środku ziemi, syndromie jerozolimskim i Biblii na bazarze informacji z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim rozmawia Jacek Dziedzina
Narodziny w grocie raczej nie zdarzają się często…
Rzeczywistość była znacznie mniej fotogeniczna, niż to sobie wyobrażamy. Próbujemy tę grotę oswoić przez budowanie stajenek, lecz gdy dotrzemy do Betlejem, wtedy obecność w Grocie Narodzenia uzmysławia nam, że okoliczności narodzin Zbawiciela były o wiele bardziej prozaiczne niż to, czym karmi nas nasza wyobraźnia.
Na końcu takich grot były wyżłobienia, do których wsypywano pokarm dla zwierząt, więc przerobienie tego w kolędach na „stajenkę” jest jakoś usprawiedliwione.
Do dzisiaj życie pasterskie w Palestynie wygląda tak, że w grotach znajdują schronienie pasterze i trzody. Zapewne były w nich też miejsca na jedzenie dla zwierząt, a więc Jezus mógł urodzić się wśród nich.
Można powiedzieć, że Syn Boży urodził się w… prawdziwej dziurze, zupełnie dosłownie.
W każdym pokoleniu istnieje tendencja do dopowiadania i uszczegółowiania Ewangelii. Ta tendencja była widoczna w starożytnych i późniejszych apokryfach. Gdy nie mamy pełnej wiedzy, wtedy puszczamy wodze wyobraźni, również na użytek doraźnych potrzeb psychologicznych i duszpasterskich.
Wiedza archeologiczna pozwala nam jednak co nieco powiedzieć o tym miejscu.
Wyobrażenie dają groty, które zachowały się na Polu Pasterzy. Około 3 km od Groty Narodzenia są autentyczne groty, pochodzące z czasów starożytnych i przerobione przez chrześcijan na kaplice. Myślę, że poza to dalej racjonalnie nie wyjdziemy. Takich grot jest w okolicach Betlejem bardzo wiele.
Nieżyjący już o. Bargil Pixner, znany archeolog Ziemi Świętej, mówił, że o właściwej grocie dowiadujemy się dopiero około 130 roku od Justyniana z Neapolis. Z powodu buntu żydowskiego Rzymianie mieli zasadzić w tym miejscu gaj, zapieczętować grotę i pilnować tego miejsca, dzięki czemu zachowała się o nim pamięć. To trafna interpretacja?
Fundamentem pamięci o miejscach świętych w Ziemi Świętej była i jest tradycja. Przez pierwszych 300 lat istnienia chrześcijaństwo było religią prześladowaną. Chrześcijanie przywiązywali wagę do miejsc świętych, ale nie mogli ich uczcić kościołami, bo kościołów jako takich po prostu jeszcze nie było, a więc zbierali się w domach. Natomiast czy w 130 roku chrześcijanie znali już tę grotę? Z pism wczesnochrześcijańskich wynika, że pierwsi wyznawcy Jezusa Chrystusa kładli nacisk na aspekt Jego bóstwa i tego dotyczyły najstarsze kontrowersje i spory teologiczne. Aspekt człowieczeństwa Jezusa był traktowany jako część zwyczajnego ludzkiego porządku. Najstarsze uwiarygodnione świadectwa pielgrzymowania do miejsc świętych pochodzą z IV wieku, gdy chrześcijanie mogli już swobodnie wyznawać swoją religię. Wiemy, że w IV wieku istniała tradycja, to jest pamięć o tym, gdzie poszczególne epizody z życia Jezusa miały miejsce. Wiemy również, że miejscem wskazywanym przez chrześcijan jako miejsce narodzin Jezusa była Grota Narodzenia, która stanowi centralny punkt w betlejemskiej bazylice Narodzenia.
A jeśli to nie jest TA grota, a „oryginalna” dotąd nie została odkryta?
W Żelazowej Woli jest dworek, w którym urodził się Fryderyk Chopin. Ale czy na pewno urodził się w tym pomieszczeniu, które pokazują przewodnicy? Jak to udowodnić?
Tutaj jednak urodził się Bóg, który jako człowiek stanął w centrum historii. To chyba naturalne, że chcielibyśmy dotknąć tego miejsca.
Tak, bo taka jest nasza mentalność. Natomiast na kartach Dziejów Apostolskich nie ma wzmianek o pielgrzymowaniu do Nazaretu, Betlejem czy na Kalwarię. Albo to pielgrzymowanie uznawano za coś naturalnego i o nim nie pisano, albo na pierwszym planie stawiano wyznawanie Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego. To, co nas tak żywotnie interesuje, tamtych ludzi równie mocno nie obchodziło. Mamy pewność, że pamięć o miejscach ważnych dla historii zbawienia krzepła i została utrwalona na dobre od IV wieku, kładąc podwaliny pod chrześcijańską geografię zbawienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.