Święci nie przemijają

O niezwykłej modlitwie, poszukiwaniach zdjęć i papieskich żartach z biskupem seniorem Alojzym Orszulikiem rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

Reklama

Agnieszka Napiórkowska: Czy spotykając się najpierw z kard. Karolem Wojtyłą, a później Janem Pawłem II, przeczuwał Ksiądz Biskup, że zostanie on świętym?

Biskup Alojzy Orszulik: Prorockich myśli nie miałem. Mówiło się, że on przez swoją modlitwę przyczynia się do wielu uzdrowień. Niemniej widoczne było to, że ojciec święty był człowiekiem głębokim duchowo, cały czas zjednoczonym z Bogiem na modlitwie. Wiele razy będąc w kaplicy papieskiej w Watykanie, widziałem, jak na klęczkach trwał przed Bogiem. Tak samo było już w latach 60. Hagiografowie, wspominając jego dzieciństwo i młodość, podkreślają, że nie różnił się od innych młodzieńców.

A jednak był inny, gdy idzie o modlitwę. Już jako młodzieniec, idąc z fabryki do domu, wstępował po drodze do dzisiejszego sanktuarium Miłosierdzia Bożego i na grób siostry Faustyny. Komu by to wówczas przyszło do głowy? Po osobistych dramatach związanych ze śmiercią matki, brata i ojca, kiedy został zupełnie sam, pozostawał wciąż głęboko zjednoczony z Bogiem. Wybór seminarium też nie był jakiegoś rodzaju ucieczką. On czuł swoje powołanie. A potem, po święceniach, gdy wyjechał do Rzymu, za przedmiot swojej pracy wziął mistyka św. Jana od Krzyża. I znów któremu z młodych kapłanów przyszłaby do głowy taka idea i tematyka? Poza tym będąc w Rzymie, jak sam wspominał, wędrował po śladach świętych. W 1948 roku, gdy doszła do niego wiadomość o stygmatyku ojcu Pio, wybrał się do niego. Autostrad nie było. Pojechał tam, by się u niego wyspowiadać. Po latach on, penitent, wyniósł na ołtarze swojego spowiednika.

Pamiętam też taką scenę przed katedrą łowicką. Kiedy jego samochód podjechał, podszedłem i energicznie otwarłem drzwi. On siedział z przodu. Trzymał różaniec, który mi pokazał. Był to moment, w którym mnie cofnęło, bo zrozumiałem, że swoim gwałtownym gestem przerwałem mu modlitwę. Potem wszedł do naszej katedry i znaczną chwilę klęczał. Modlił się tak skupiony, jak go widziałem w prywatnej kaplicy. Po jego wszystkich zachowaniach widać było, że jest to człowiek mistyczny. Teraz z perspektywy czasu widzę, jak byłem ubogi duchowo, spotykając się z takim świętym papieżem i sługą Bożym kard. Stefanem Wyszyńskim, który mnie wyświęcił na kapłana. Na moich oczach w całej pełni zrealizowało się powiedzenie, które wiele razy słyszałem z ust Jana Pawła II. Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i dążą do świętości.

Ksiądz Biskup znał papieża długo. Co jeszcze można o nim powiedzieć?

Poznałem go w latach 60. O tym, jakim był człowiekiem, współpracownikiem, mógłbym opowiadać kilka dni. Do tego, co już powiedzieli inni, chciałbym dodać jeszcze jedną ważną rzecz. Zanim został papieżem, podczas podróży grupy 18 biskupów na Kongres Eucharystyczny w Filadelfii (1976 r.) poznałem jego zatroskanie o Polonię. Widziałem, jak mu zależało, by Polacy nie tylko podtrzymywali religijność i język polski, ale także więzi z ojczyzną. We wrześniu 1978 roku byłem współorganizatorem wizyty w RFN kard. Wyszyńskiego, kard. Wojtyły, abp. Stroby, bp. Rubina i bp. Wesołego na zaproszenie kard. Josepha Höffnera, przewodniczącego niemieckiej Konferencji Biskupów. Mass media były skupione na kard. Wyszyńskim. Kard. Wojtyła trzymał się z tyłu, do tego stopnia, że jak został papieżem, zaczęto szukać jego zdjęcia. Znaleziono tylko jedno, wśród tłumu. Będąc zatroskany i zaangażowany, umiał być w cieniu.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama