W 2030 r. Chiny będą państwem z największą liczbą chrześcijan - pisze brazylijski portal odiario.com. Będzie ich tam wówczas 247 mln pod warunkiem, że wzrost liczby chrześcijan w Państwie Środka będzie przebiegał w takim tempie jak obecnie.
Pół wieku temu religia była praktycznie zakazana w Chinach, które miały stać się państwem ateistycznym. Dyktator Mao Ze-dong rozpoczął prześladowanie Kościoła, który uznawał za przeszkodę dla postępu i chciał podporządkować partii komunistycznej. Polityka ta jest kontynuowana po dzień dzisiejszy. Mimo to liczba wyznawców Chrystusa stale wzrasta. Wielu spośród 1,3 mld mieszkańców kraju szuka duchowej pociechy, której nie jest w stanie dać ani komunizm, ani kapitalizm.
Fung Yang, profesor socjologii z Uniwersytetu Purdue w Lafayette w USA i autor książki „Religia w Chinach: przetrwanie i odrodzenie pod komunistycznym reżimem” przewiduje, że w ciągu jednego pokolenia Chiny mogą stać się nawet w całości krajem chrześcijańskim.
Na potwierdzenie swej tezy cytuje dane dotyczące chińskich protestantów, których w 1949 r. był niespełna milion. Dziś ich liczba przewyższa kraje tradycyjnie uchodzące za protestanckie. W 2001 r. było ich w Chinach 58 mln. Według Yanga liczba ta wzrośnie w 2025 r. do 160 mln. W 2030 r. całkowita liczba chrześcijan, w tym katolików, powinna wynieść 247 mln, a więc znacznie więcej niż w Brazylii, Meksyku i USA, uważanych za największe skupiska wyznawców Chrystusa na świecie.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.