Choć większość czasu spędzają poza rodzinną parafią, zawsze podczas pobytu w domu zakładają albę i służą przy ołtarzu.
Ich zaangażowanie w życie parafii nie ogranicza się tylko do służby przy ołtarzu. Przykładem jest Jędrzej Lewandowski, który założył i prowadzi stronę internetową parafii. – Moja mama zajmuje się kroniką parafialną i ostatnio wyliczyła, że od momentu powstania naszej parafii 18 lat temu przewinęło się przez nasz kościół 150 ministrantów. A nie są to dane ostateczne – mówi. Obecnie na liście ministranckiej widnieje około 40 nazwisk. Rotacja jest duża, gdyż nie każdy z młodszych chłopców ma dość wytrwałości i motywacji, aby sprostać wszystkim wymaganiom. Ks. Sławek nie jest jednak rygorystą i zawsze stara się dać szansę tym, którzy na jakiś czas odpuścili swoją systematyczność. Starsi ministranci najbardziej przeżywają liturgię Triduum Paschalnego i na ten okres mobilizują wszystkich do udziału w liturgii. Rezerwują sobie czas i poświęcają całe dni na próby. Nie robią tego z przymusu, ale z chęcią. Porównują liturgie tego okresu do teatru. Przy ołtarzu według nich rozgrywa się spektakl, w którym uczestniczą ludzie i Bóg. – Nie chodzi tylko o nasze zaangażowanie i dobrą organizację, ale także uczestnictwo wiernych. Gdy ludzie są bierni, wiele rzeczy traci sens. Przecież wszystko robimy dla Boga i ludzi. Chodzi o to, aby współpracowali z nami – mówi Radek Kaczmarczyk.
Przykład księdza
Sytuacja dzieci i młodzieży zmieniła się znacznie w ostatnim czasie. Coraz trudniej jest przytrzymać chłopaków w służbie ołtarza. Dyżury w tygodniu zanikają, gdyż dzieci są obciążone różnego rodzaju zajęciami dodatkowymi. Ks. Piniaha zauważa również, że to, co było kiedyś atrakcją dla młodego pokolenia, dziś nie przyciąga. Wyjazdy i nagrody nie są dla wszystkich tak atrakcyjne, jak to było przed laty. – Kiedyś spędzaliśmy dużo czasu w gronie kolegów z osiedla na podwórku i na boisku. Ale nie było wtedy komputerów i komórek. Naszym światem były boisko i Kościół – wspomina Paweł Deguć. Czy trzeba wymyślać nieustannie nowe fajerwerki, aby zachęcić młodych do ministrantury? – Nie o to chodzi. Będzie to odbierane tylko jako rozrywka, a nie służba Bogu. Z atrakcjami nie ma co przesadzać. Dużo zależy od rodziców i ich stosunku do Kościoła – mówi Radek Kaczmarczyk. Ci, którzy wyjechali na studia lub do pracy w inne rejony kraju, uczestniczą w liturgii w różnych kościołach. Niosą ze sobą jednocześnie doświadczenie swojej parafii, gdzie panuje rodzinna atmosfera.
– W Gdańsku chodzę w niedziele do różnych świątyń. Ostatnio byłem także na Mszy św. w małej wiosce niedaleko Trójmiasta. Atmosfera była taka chłodna. U nas w Olsztynku wszystko żyje. Jest inaczej. Jest chór, schola, są lektorzy, ministranci – wyjaśnia Paweł. Starsi ministranci z Olsztynka nie maja nic przeciwko temu, żeby i dziewczęta mogły służyć przy ołtarzu. Mówią, że najważniejsza jest dobra motywacja do służby Bogu. – Parafię tworzą ludzie i na nich wszystko się opiera. Jednak bardzo ważna jest rola proboszcza. Kiedy ks. Sławek przyszedł do nas, przyciągnął ludzi swoją postawą. Na wielu zdjęciach w kronice widać, jak sam pracuje przy budowie kaplicy. Nie wstydził się wziąć szpadla w ręce. Na to ludzie bardzo przychylnie patrzyli – mówi Rafał Karpiński. Uważa, iż bliskość kapłana i jego podejście rzutuje na odzew ze strony wiernych.•
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).