Myślała, że jest wyrodną matką. A to grzech matki odebrał jej radość. Emilia Zawadzka jest jedną z setek osób, które doświadczyły mocy uwolnienia.
Przytulna rozmównica przy sanktuarium św. Andrzeja Boboli, dwóch wstawienników i „penitent”. Za chwilę rozpocznie się modlitwa uwolnienia. – Często jestem świadkiem wielkich cudów, które Bóg czyni w życiu osób przychodzących na modlitwę. To jak patrzenie na Bożą miłość przez mikroskop – cieszy się Joanna Rachoń, inicjatorka nowo powstałego Domu Miłosierdzia przy ul. Rakowieckiej.
Jak Łazarz
Jeszcze do niedawna Warszawa i okolice, by wziąć udział w modlitwie uwolnienia, jeździły do Łodzi. Przy jezuickim kościele powstał bowiem pierwszy w Polsce Dom Miłosierdzia – centrum pomocy duchowej i psychologicznej, w którym Jezus „rozbandażowywał” – niczym biblijnego Łazarza – każdego, kto takiej pomocy potrzebował. Pomagali Mu psychologowie, psychoterapeuci, psychiatrzy, księża, a przede wszystkim świeccy, którzy zaangażowali się w posługę modlitwy uwolnienia według modelu pięciu kluczy. Choć nazwa brzmi jak czarodziejskie zaklęcie, pięć kluczy to nic innego jak kerygmat zastosowany w praktyce – wyznanie wiary, przebaczenie, wyrzeczenie się Szatana, sprzeciwienie się mu w autorytecie Jezusa i przyjęcie błogosławieństwa Ojca. Modlitwa przyszła do Polski kilka lat temu wraz z pojawieniem się książki Neala Lozano „Modlitwa uwolnienia” i zyskała wielu zwolenników. – Najpierw uczestniczyliśmy w sesjach prowadzonych przez Neala, potem sami podjęliśmy tę posługę w Łodzi przy Ośrodku Odnowy w Duchu Świętym, w końcu odwiedzaliśmy różne diecezje, ucząc tej posługi. Dzięki temu jest ona podejmowana w wielu miejscach, część z nich oprócz modlitwy oferuje także kompleksową, duchowo-psychologiczną pomoc – wyjaśnia Joanna Rachoń, współzałożycielka również łódzkiego Domu.
Gordyjski węzeł
Pierwszy Dom Miłosierdzia w okolicach Warszawy powstał w 2012 r. przy parafii św. Jana Chrzciciela w Józefowie – przyparafialna salka, zespół 20 świeckich wstawienników, w razie potrzeby współpracujący psycholog, psychoterapeuta, egzorcysta. I długa kolejka chętnych. – Przyjeżdżają do nas osoby z całej Warszawy i okolic. Chociaż modlitwa odbywa się cztery razy w tygodniu, na wolny termin trzeba było czasami czekać nawet trzy miesiące – mówi Małgorzata Wójcik, odpowiedzialna za podwarszawski Dom Miłosierdzia. Pod koniec ubiegłego roku przy sanktuarium św. Andrzeja Boboli powstał kolejny ośrodek. W modlitewną posługę zaangażowało się 12 osób, kolejnych 50 uczestniczy obecnie w przygotowującym do niej szkoleniu prowadzonym wspólnie przez dwa domy. Wiele z nich to poleceni przez swojego duszpasterza członkowie warszawskich wspólnot, które także u siebie chciałyby zorganizować tego typu modlitwę.
– Nie ma tu przypadkowych osób. Za każdą musi ręczyć ksiądz lub lider wspólnoty, że do takiej posługi się nadaje – wyjaśnia Małgorzata Wójcik. Sesje modlitwy uwolnienia odbywają się przy sanktuarium na Mokotowie prawie codziennie. – Nie mamy jeszcze stałego miejsca, na modlitwę rezerwujemy zakonną rozmównicę. Jeśli jest taka potrzeba, współpracujemy z psychiatrą, zaprzyjaźnionymi psychologami, chętnymi do włączenia się w dzieło – mówi Joanna Rachoń. Od momentu uruchomienia Domu Miłosierdzia przy ul. Rakowieckiej omodlonych zostało ok. 20 osób, w Józefowie – 230, w Łodzi – ponad tysiąc. – Szatan każdy grzech traktuje jako zaproszenie do naszego życia. Przychodzą do nas ludzie, którzy sami nie wiedzą, jak rozplątać ten gordyjski węzeł. Podczas modlitwy Duch Święty pomaga zlokalizować „furtki”, przez które wpuściliśmy do naszego życia zło, i je zamknąć – wyjaśnia Małgorzata Wójcik.
Lekko kocham
Emilia Zawadzka, młoda mama dwójki dzieci, nie mogła odnaleźć się w swoim macierzyństwie. – Może dziwnie to zabrzmi, ale kiedy na świat przyszedł mój syn, nie umiałam go kochać. W szpitalu, kiedy inne mamy troszczyły się o swoje dzieci, ja tak nie potrafiłam, myślałam raczej, kiedy skończy się mój rodzicielski obowiązek wobec niego – wspomina. Nie była to depresja poporodowa ani trauma wynikająca z samego porodu. Więc co? Odpowiedzi postanowiła szukać na modlitwie uwolnienia w Domu Miłosierdzia w Józefowie. – Napisałam na kartce to, co mnie bolało, i przyjechałam. Ale podczas modlitwy przypomniałam sobie dodatkowo szereg negatywnych rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu, o których już dawno zapomniałam. Nie wiedziałam nawet, że to grzech aborcji mojej mamy w taki sposób dawał o sobie znać – wspomina.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.