Dokument Rady Europy ma mylącą nazwę i wprowadza groźną ideologię. O prawnych, społecznych i ideologicznych następstwach ewentualnej ratyfikacji przez Polskę konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej – dyskutują w Sejmie uczestniczy konferencji zorganizowanej przez Parlamentarny Zespół na Rzecz Ochrony Życia i Rodziny i Polską Federację Ruchów Ochrony Życia.
W konferencji „Ratyfikacja Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej – następstwa dla jednostki, społeczeństwa i państwa” uczestniczą parlamentarzyści, działacze pro-life, prawnicy, pedagodzy i psycholodzy.
Wicemarszałek Sejmu Marek Kuchciński (PiS) podkreślił, że podjęcie dyskusji na temat konwencji to obowiązek dla przedstawicieli władzy ustawodawczej. – Jest to obowiązek, żebyśmy sprawy, które należą do najważniejszych dla współczesnej i przyszłej Polski w perspektywie właściwego rozwoju cywilizacji, poruszali w Sejmie – powiedział.
Jak mówił, nazwa konwencji jest „złudna, fałszywa”. - Wychowani zostaliśmy w cywilizacji chrześcijańskiej, w rodzinach, gdzie nakazuje się opiekę i szacunek wobec kobiet, słabszych i dzieci, do tradycji - podkreślał. „Z kolei za zapisami konwencji RE – dodawał - kryje się coś, na co zgodzić się nie możemy”, co jest tym istotniejsze, że większość Polaków, dla których rodzina stanowi najważniejszą wartość w życiu - takiej świadomości nie ma.
Konwencja podważa nie tylko tożsamość kulturową polskiej rodziny, ale uderza także w główne filary cywilizacji europejskiej. Z polskiej perspektywy politycznej – dodawał – konwencja „jest gorsza od marksizmu”. – Tam widzieliśmy, czym jest komunizm, a tutaj pod płaszczykiem różnych przepisów uderza się czymś, co jest niekonstytucyjne, zagraża naszemu bytowi i normalnemu rozumieniu rodziny i w czym od wieków byliśmy wychowywani – podsumował wicemarszałek Kuchciński.
Na zakończenie wyraził nadzieję, że konferencja pomoże „jak najbardziej skutecznie przeciwstawić się tym złym, niedobrym przepisom” oraz „przekonywać Polaków, by nie ufali ludziom, którzy takie przepisy w Europie i w Polsce promują”.
Antoni Szymański, socjolog, wiceprzewodniczący zrzeszającej 130 organizacji prorodzinnych Polskiej Federacji Ruchów Ochrony Życia przypomniał, że Polska podpisała konwencję RE w grudniu 2012 r., a obecnie bardzo zabiega o jej ratyfikację. Dyskusję na temat konwencji Rada Ministrów ma podjąć pod koniec lutego br.
Szymański ubolewał, że przez rok nad dokumentem nie było niemal żadnej dyskusji. – Konwencja jest w polskim społeczeństwie nieznana. Również w tym gmachu, gdzie stanowi się polskie prawo, jest dokumentem nieznanym – mówił działacz pro-life.
Konwencję nazwał „konstytucją gender”, obszernym dokumentem, na którego 34 stronach „drobnym maczkiem napisane są rozwiązania prawne, które – jeśli ratyfikujemy konwencję – przeorganizują nasze życie społeczne”. Konwencja będzie niewątpliwie bardzo mocno uderzała w podstawowe wspólnoty, jakimi są rodzina i małżeństwo. W tym sensie będzie uderzała także w ład społeczny. Może się okazać, że wraz z jej ratyfikację „zostaniemy zobowiązani mocą międzynarodowego organu do przestrzegania bardzo szczegółowych przepisów”.
Dodał, że jeśli dzisiaj wielu Polaków oburza program „Równościowe przedszkole” oraz m.in. projekty ustaw o przeciwdziałaniu mowie nienawiści czy o uzgodnieniu płci, to należy brać pod uwagę, że takie rozwiązania są zawarte właśnie w przepisach konwencji przemocowej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.