Amatorzy... zimnej kąpieli

O Ślązakach, którzy twierdzą, że pomogli im aniołowie, mówi Grzegorz Fels.

Reklama

I tu stała się z mojej strony najgłupsza rzecz, jaką mogłem wymyślić, bo w zaskoczeniu, jak jakiś chojrak, odpaliłem: „Nie no, dam radę”. (śmiech) Pamiętam, że on na to tak lekko się uśmiechnął i powiedział: „Ja panu pomogę”. Mówię: „Skoro pan chce, to nie będę stawiał oporu”. (śmiech) Teraz się z tego śmieję. Chwyciłem go i wspólnymi siłami ruszyliśmy do brzegu; jakoś wyjątkowo szybko ta droga minęła. W pewnym momencie powiedział: „Już czuć grunt pod nogami, niech pan wstrzyma oddech, bo fala idzie”. Rzeczywiście, stanąłem, fala nad nami przeszła. Docieramy do brzegu, a tam akcja, jacyś ratownicy, ubezpieczając się liną, wchodzą do wody, ludzie się gapią. Myślę: „Ale obciach!”. Zwymiotowałem morską wodą, której się nieco nałykałem, ktoś dał mi z termosu gorącą i słodką kawę. Po dwóch, trzech minutach doszedłem do siebie i wstaję, żeby podziękować, ale mojego wybawcy nie ma. Nigdzie. Żona powiedziała, że już wcześniej chciała mu dziękować, tylko na moment zerknęła, czy ze mną jest w porządku, ale też już nie umiała go znaleźć. Dziwne, bo widziała, jak przed wejściem do wody zdejmuje ubranie, ale już nie widziała, żeby się wycierał i ubierał. Jak mógł przez tę chwilę z tym zdążyć? Z początku tłumaczyliśmy sobie jednak, że to może był ratownik, który przyszedł z jakiejś kolonii.

A nie był?

Hmm... Żona opowiedziała mi, jak to wyglądało z jej perspektywy. Czuła, że coś złego się dzieje, bo nigdy tak daleko nie odpływałem. Ubłagała naszego kolegę, żeby pobiegł po pomoc na sąsiednią plażę. Zanim dotarli stamtąd ratownicy, ona, czując narastającą bezradność, modliła się. Wtedy na plażę spokojnie wszedł jakiś młody facet, idąc prosto w moim kierunku. Nikt go nie prosił o pomoc. Zdjął ubranie i najzwyczajniej w świecie wszedł do tej strasznie zimnej wody, nawet się z nią nie oswajając. Popłynął prosto do mnie. Skąd się dowiedział, że potrzebuję pomocy, skoro nasz przyjaciel dopiero biegł po pomoc, a po drodze nikomu o mnie nie mówił?

Więc kto to?

Kiedy znacznie później wszystko to wszystko z żoną przeanalizowaliśmy, przyszło olśnienie, że to mogła być pomoc anioła. Brakuje nam na to dowodów, ale mamy takie przekonanie. I to, że zjawił się przy mnie, kiedy wezwałem Boga na pomoc. Dosłownie w tym momencie, jak w jakimś filmie amerykańskim. I ten jego spokój, i to, iż nie dał się zwieść, że niby ja sobie dam radę... Biblia mówi o aniołach, wiemy, że ukazywali się świętym, ale nie myślałem, że mnie, szarego człowieczka, może coś takiego spotkać. A jednak aniołowie pomagają ludziom. Po to są posłani. Tylko trzeba Anioła Stróża o to prosić, bo sam się z pomocą do naszego życia pchał nie będzie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama