Szkoła powinna wychowywać. Uczelnia ma obowiązek uczyć krytycznego myślenia i zdolności obrony tego, co uważam za prawdziwe, za pomocą argumentów. Czy naprawdę nie tego chcemy?
Uczyć czy nie uczyć? Wykładać czy nie wykładać? Pytanie pojawia się coraz częściej i dotyczy wszystkich poziomów kształcenia: od podstawówki po uniwersytety. Dyskusje stają się coraz bardziej zacięte, a argumenty nieco zaskakujące.
Co to jest wiedza? Zacytujmy, za Encyklopedią Powszechną: to ogół wiarygodnych informacji o rzeczywistości wraz z umiejętnością ich wykorzystywania. Wiedza jako taka jest obiektywna i nie szkodzi (zakładam, że jest podawana osobom, które są w stanie ją przyjąć i zrozumieć i w odpowiedni sposób - nie o wszystkim wolno informować np. dzieci pięcioletnie). Problem zaczyna się wtedy, gdy zasób wiedzy na dany temat traktuje się wybiórczo, w celu „udowodnienia” własnej idei. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że w obecnych sporach chodzi nie o wiedzę jako taką, ale o sposób i zakres jej przekazywania. O ideologię.
Tu leży podstawowy problem z tzw. wychowaniem seksualnym w szkołach. W moim najgłębszym przekonaniu nie chodzi o wiedzę. Chodzi o jej zakres i sposób przekazania. Do obszaru wiedzy należy – przykładowo - informacja: istnieją metody kontrolowania poczęć. Naturalne i sztuczne. Do obszaru wiedzy należą informacje o tym, jakie są ich mechanizmy działania (i należy podawać wszystkie, nie tylko główne), wady i zalety (z punktu widzenia skuteczności, ale także wpływu na zdrowie, także odległe). Poza obszarem wiedzy jest komunikat, że są OK lub nie OK. Taki przekaz to już sfera wychowania. Szkoła bez wątpienia ma wychowywać. Ale naprawdę tak trudno uzgodnić spójny system wartości, do przyjęcia dla wszystkich? Ktoś naprawdę chciałby dla swojego dziecka przypadkowego seksu bez nawiązywania relacji, ryzykownych zachowań seksualnych, aborcji? Może warto zastanowić się, co chcemy im naprawdę przekazać?
Niestety, trzeba by się zastanowić, co jest dobre i co działa. Obiektywnie spojrzeć na rzeczywistość i przestać mówić: „to niemożliwe, oni i tak zrobią co chcą”. Bez wątpienia zrobią. Zwłaszcza jeśli nikt nie pokaże im dobra, a w zamian otrzymają porcję zmanipulowanej wiedzy o sposobach unikania konsekwencji.
Ale na szkole problem styku wiedzy i ideologii się nie kończy. Dyskusja przenosi się na poziom akademicki. Co chwila słyszymy: na jakiejś uczelni wykładał ktoś, kogo tam być nie powinno. Wykładał coś, o czym nie powinno się tam mówić. Nie rozumiem tej argumantacji.
Uczelnia wyższa powinna zachowywać nie tylko standardy co do formy i przebiegu debaty, ale również co do warunków jej naukowości – pisała niedawno prof. Magdalena Środa. Oznacza to – jak sugerują kolejne zdania – wykluczenie pewnych „nienaukowych” poglądów. Mam ochotę zapytać, w jaki sposób oceniać „naukowość” np. filozofii czy etyki, ale dłuższe dywagacje na ten temat przekroczyłyby ramy komentarza. Krótko mówiąc: zdaniem Magdaleny Środy z pewnymi poglądami student nie powinien się zapoznawać. Samodzielnego myślenia powinno się unikać jak ognia?
Na nieszczęście, prewencyjną cenzurę na uczelniach wyższych postuluje nie tylko Magdalena Środa. Jej przejawem są dla mnie protesty przeciw różnym wykładom różnych osób czy opcji. Jej przejawem jest odmowa udostępnienia sali i chamskie przerywanie wykładu. I nie ma dla mnie znaczenia, kto to robi.
Szkoła powinna wychowywać. Wskazywać dobro i jego sens, podawać rzetelną wiedzę i informować o konsekwencjach zła. Uczelnia ma obowiązek uczyć krytycznego myślenia i zdolności obrony tego, co uważam za prawdziwe, za pomocą argumentów. Razem mają formować ludzi zdolnych do dobra, mających odwagę myśleć i wolnych.
Patrzę na to, co robimy... Czy naprawdę nie tego chcemy?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.