W listopadzie 75 lat skończył znany w całej Polsce ze swoich kazań i pieśni bp Józef Zawitkowski.
75. urodziny bp Józef obchodził w minioną sobotę. Zgodnie z prawem kanonicznym, osiągnąwszy wiek emerytalny, na ręce ojca świętego złożył rezygnację.
Biskup, poeta, kaznodzieja i muzyk, znany ze swojego ulubionego zwrotu: „Kochani moi”, oraz z tego, że jest autorem pieśni "Panie dobry jak chleb", urodził się 23 listopada 1938 r. w Wale. Pochodzi z chłopskiej, bardzo religijnej rodziny. Gdy miał 12 lat, stracił matkę. - Mama była kobietą bardzo serdeczną i wylewną. Właściwie oddałaby wszystko, tak, jak nam oddała siebie - wspomina bp Józef. - Krótko z nami była. Tata był dla mnie mocnym człowiekiem, bardzo zdecydowanym, który miał wiele rzeczy przemyślanych, ułożonych. Poza rodzicami, którym tak wiele zawdzięczam, miałem cudownych nauczycieli. O siostrze Miriam,nazaretance, która przepowiedziała mi, że zostanę biskupem, pani Pietrzakowej, Trawińskiej czy panu Lisiewiczu mógłbym opowiadać tyle, że powstałoby z tego wiele tomów - zapewnia biskup.
Przed wstąpieniem do Warszawskiego Seminarium Duchownego w 1956 r. chciał zostać... żołnierzem. Święcenia kapłańskie przyjął 20 maja 1962 r. z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego. Poza formacją kapłańską, rozwijał także swoją pasję, którą była muzyka. Ukończył studia muzyczne w Instytucie „Musica Sacra” w Aninie, a następnie muzykologię na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Był dyrektorem Instytutu Szkolenia Organistów w Warszawie. Jako wikariusz pracował w Krośniewicach, Legionowie, Warszawie. W 1978 r. został proboszczem parafii św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Gołąbkach, a w 1984 r. - proboszczem w kolegiacie łowickiej. Od tego czasu mówi się o nim, że jest Łowiczakiem z urodzenia i Księżakiem z zakochania. 26 maja 1990 r. został mianowany biskupem pomocniczym w archidiecezji warszawskiej. Sakrę biskupią otrzymał 9 czerwca 1990 r. w Łowiczu jako biskup tytularny Asuany. 25 marca 1992 r. został biskupem pomocniczym diecezji łowickiej.
Agnieszka Napiórkowska /GN
Znany z kazań i pieśni bp Józef Zawitkowski osiągnął wiek emerytalny
W czasie ponad 50 lat kapłaństwa przez wiele lat głosił kazania podczas niedzielnych Mszy św. transmitowanych z kościoła pw. Świętego Krzyża w Warszawie w I Programie Polskiego Radia. Wszyscy rozpoznawali go po wspomnianym już zawołaniu: „Kochani moi!” i kazaniach mówionych... wierszem. - Pisania kazań nauczyła mnie cenzura, bo trzeba było na tydzień przed oddać je do akceptacji. Ona nauczyła mnie dyscypliny nie tylko czasowej, ale i myślenia, i pisania. Chciałbym jednak podkreślić, że ja nie piszę wierszem. Piszę w słupku. A to dlatego, że taki jest mój sposób myślenia, którego nauczył mnie ks. Twardowski. Pomogła mi w tym też muzykologia. Każdy utwór muzyczny ma swój wstęp, swoje rozwinięcie tematyczne i zakończenie. Tak też powinna wyglądać homilia. Mówienie kazań jest bardzo trudnym zadaniem. One zobowiązują wobec Boga i wobec słuchających. Wobec Boga, by mu nie ubliżyć, i wobec słuchających, by im przymnożyć wiary - wyjaśnia bp Zawitkowski, który w swoim dorobku, poza homiliami, ma kilkadziesiąt książek. Swoje utwory drukuje pod pseudonimem ks. Tymoteusz. Ponadto jest kompozytorem małych form muzycznych dla chórów i zespołów wokalnych, a także autorem tekstów pieśni religijnych, m.in. „Panie dobry jak chleb” „Abyśmy byli jedno”, a także „Panie, zostań z nami”, Jezu, Tyś drogą”, „Chwała, moc i dziękczynienie”. - Cieszę się, że dobry Bóg pozwolił mi napisać kilka utworów, którymi ludzie mogą się modlić. Do większości moich tekstów muzykę napisał mój przyjaciel ks. Wiesław Kądziela. Uchylając rąbka tajemnicy, mogę powiedzieć, że pieśń „Abyśmy byli jedno” powstała na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny we Wrocławiu. Kard. Gulbinowicz powiedział do mnie tak: „Józek, napisz coś w stylu: »Ten jest stąd, tamten stamtąd, a tutaj jesteśmy jedno«”. I tak to się urodziło. Najbardziej znana jest jednak „Panie dobry jak chleb”. O niej można by mówić długo. Ks. Marek Starowiejski, człowiek ogromnej wiedzy i kultury, kiedy siedzieliśmy razem na Mszy św. papieskiej na Kongresie Eucharystycznym w Warszawie, gdzie po raz pierwszy ją zaśpiewano, powiedział: „Józek, ty byś nie napisał tej pieśni,gdybyś nie był ze wsi”. Przyznałem mu rację. Bo to trzeba być na wsi, kiedy łan dojrzewa, by wiedzieć, że Bóg jest taki dobry jak chleb. Potem wokół tekstu była jeszcze burza.Teolodzy przyczepili się, mówiąc, że Boga nie można nazywać rzeczą. A inni twierdzili, że w zwrocie: „Bądź uwielbiony od swego Kościoła” są błędy gramatyczne. Upierali się, że powinno być: „Bądź uwielbiony przez swój Kościół”. Na szczęście obronił mnie prof. Miodek, który powiedział, że trzeba mieć wielkie wyczucie językowe, żeby powiedzieć: „od narodów upragniony, od nas wszystkich uwielbiony”, żeby wskazać, że Boga się wielbi od siebie, od ludu – opowiada biskup.
Dbałość o kulturę, pracę artystyczną, a także patriotyzm bp. Józefa przez lata doceniały władze państwowe. W 2001 r. został odznaczony Medalem "Polonia Mater Nostra Est". A także Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przez Lecha Wałęsę. 5 listopada 2007 r., podczas uroczystości w siedzibie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Warszawie, z rąk podsekretarza stanu w resorcie Tomasza Merty otrzymał nadany przez ministra Kazimierza Michała Ujazdowskiego Srebrny Medal Zasłużony Kulturze "Gloria Artis".
Jest honorowym obywatelem: Łowicza, Skierniewic, Nowego Miasta nad Pilicą, powiatu rawskiego, Krośniewic, Lipiec Reymontowskich, Warszawy i Rawy Mazowieckiej.
Przechodząc na emeryturę, ks. Tymoteusz zapewnia, że częściej usiądzie w konfesjonale, nadal będzie odprawiał Msze św., modlił się. - Usuwając się nieco, wiem, że wiele rzeczy nie zrobiłem - mówi. - Teraz też przychodzi czas na pamiętniki, na wspomnienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).