To niezwykłe miejsce, otoczone lasami. We wsi na górce stoi kościół, którego historia związana jest z nieustającą męką Pańską.
Upadłe krzyże
Przy wejściu głównym do świątyni znajduje się kaplica z figurą św. Heleny. Święta trzyma w dłoni niewielki krzyż. – Ruski wywalili św. Helenę z kapliczki. Ona leżała tu, za szosą – pani Gertruda na chwilę wstaje i pokazuje miejsce, w którym leżała figura. – Odłamała się jej ręka, w której trzymała krzyż. Ale był duży. Tę rękę zrobił pan Bruzda. Dał jej do ręki mały krzyż. Ale nie jest, jak było dawniej – wspomina. Pamięta również, że kiedyś w parafii była drzazga z krzyża, na którym ukrzyżowano Jezusa. – To było pokazywane zawsze podczas odpustów. Ludzie całowali relikwie. Ale po wojnie okradli kościół. Łobuzy stąd. Poszłam przed samą Wielkanocą po alby, żeby je wyprać. A tu dziwnie drzwi połamane. Nie znaleźli złodziei. Ksiądz się niby dowiedział, kto to zrobił, ale nic z tego nie wyszło. A zabrali jeszcze kielich i patenę, i puszkę. Została tylko monstrancja – wymienia pani Hul. – Najbardziej żal tej drzazgi z krzyża Jezusa… – dodaje po chwili. Pani Gertruda przez 26 lat opiekowała się świątynią. – Już jako dziecko często zaglądałam do kościoła, pomagałam. Musiałam tam być. Dziś już nie daję rady. Zdrowie nie pozwala – mówi. Teraz kościołem zajmuje się Regina Cybulska. Jak mówi, stało się to przypadkiem, kiedy proboszczem był ks. Jakub Kurzeja. – On tu był proboszczem przez prawie 50 lat, dał nam klucze. No, i cóż… Nie można zostawić takiego ładnego kościółka, by był sam. Człowiek się stara, jak może. Robię, co potrzeba. Trzeba wyprać obrusy, kwiaty zmienić, pomóc w zakrystii. To jest nasz kościół, wielka radość – mówi pani Regina.
Chwali proboszcza, że się angażuje, wychodzi do ludzi. Stara się coś zrobić przy kościele. – Wiadomo, że on gospodarz. Ale ludzie nie bardzo wiedzą, że mają tu sanktuarium. Słaba jest znajomość wiary. Dlatego tak mało się starają. Do Komunii mało chodzą. To tak samo, jakby na wesele poszedł, a nie jadłby nic. To jest to samo – uśmiecha się. – Cóż więcej mogę powiedzieć? I choć w niedzielę zbyt wiele osób nie chodzi do kościoła, ludzie są tu pomocni – uważa. – Wystarczy ich zmobilizować. Uporządkowaliśmy cmentarz za kościołem, zrobiliśmy ogrodzenie, ścięliśmy drzewa, pomalowaliśmy ławki. Ludzie przychodzą do pracy, pomagają – mówi sołtys Krzysztof Piórkowski.
Świat się zmienił
Jak wskazują opracowania, od 1945 roku nie były prowadzone w kościele żadne prace konserwatorskie. – Świątynia jest więc zniszczona przez upływający czas. Wymaga ogromnych inwestycji. Ostatnio udało nam się odnowić kilka rzeczy. Nie było światła. Zrobiliśmy je. Proszę spojrzeć. Ołtarz, organy, ściany – ks. Roman wskazuje na poszarzałe malowidła. – Wszystko jest do renowacji. Tylko dzięki zaangażowanym rodzinom ten kościół żyje. Chciałbym podziękować państwu Cybulskim, Piórkowskim, pani Ani Wołoszyn i państwu Lubkiewiczom – podkreśla. W zeszłym roku udało się opisać wszystkie zabytki ruchome i nieruchome należące do kościoła. – Chcielibyśmy coś zrobić, zdobyć pieniądze. Ale praktycznie wszędzie mamy ten sam problem, wymagają od nas wkładu własnego. A przy tak dużych inwestycjach to są sumy dla nas nieosiągalne – mówi ks. Roman. Kiedy poznaje się historię sanktuarium Męki Pańskiej w Międzylesiu, nie sposób zapomnieć, że jego początkiem była profanacja krzyża. Potem Rosjanie odłamali rękę św. Heleny, w której trzymała krzyż – leżał ściskany drewnianymi palcami koło drogi, nikt go nie podniósł, zaginął. Później ktoś ukradł relikwie Krzyża Świętego. – Tą taką współczesną profanacją jest profanacja niedzieli. Po prostu niedziela stała się zwykłym dniem. Ludzie pracują. To kiedyś inaczej było. Nikt w niedzielę w pole nie wyszedł... Świat się zmienił – mówi pani Gertruda.•
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.