On uczynił jej wielkie rzeczy. Jest Jego dziełem. Gliną w ręku Garncarza. Tylko On jest powodem, dla którego ludzie wysławiają jej imię.
Wybrana jako jedna z niemocnych. Wbrew wszelkim ludzkim oczekiwaniom Bóg wybiera to, co było uważane za niemocne i słabe[1]. Kto mógłby się spodziewać, że akurat na niej spełni się odwieczne proroctwo? Niczym nie zasłużyła. Niczym się nie wyróżniała. Została wybrana do dzieła, które przerastałoby każdego człowieka. I nic dziwnego: nie ludzkie, a Boże było to dzieło. To Bóg ją do niego uzdolnił. To Bóg uczynił jej wielkie rzeczy[2]…
Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich - w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew - odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski.
Tyle list do Efezjan (1,3-7). Ona była pierwszą, napełnioną wszelkim błogosławieństwem duchowym w Chrystusie. Ona była pierwszą wybraną, by być świętą i nieskalaną przed Jego obliczem. Odkupiona przez Jego krew, w Nim została całkowicie przemieniona przez łaskę.
Daru, który otrzymała w chwili poczęcia, nigdy jej nie utraciła. Ten stan – stan pełni łaski[3], choć dokonany w przeszłości, trwał nie tylko w chwili Zwiastowania, ale i do końca jej ziemskiego życia. Grzech nie przeszkodził Jej podjąć wolnej decyzji. Pożądliwość nie osłabiała jej woli. Mogła wybrać, w sposób całkowicie wolny. Tak jak wolni byli pierwsi rodzice.
Powiedziała: niech mi się stanie według słowa twego[4]. Anioł przecież nie mówił od siebie. Przyjęła Słowo wypowiedziane przez Ojca. Jest bardziej błogosławiona przez to, że przyjęła Jezusa wiarą, niż przez to, że poczęła Go cieleśnie – przypominał św. Augustyn.
Wypowiedziała swoje „tak” w imieniu całej ludzkiej natury – napisał św. Tomasz Akwinata. Uwierzyła. To znaczy: zawierzyła Bogu całe swoje życie. Także dosłownie: groziło jej ukamieniowanie. Nie chciała umierać. Miała piękne plany. Małżeństwo, już za chwilę… Wybrała posłuszeństwo, bo uwierzyła, że Bóg chce dla niej lepiej, niż ona sobie może wyobrazić. Przez swoje „tak” stała się przyczyną zbawienia nie tylko dla siebie, ale i dla wszystkich ludzi.
A może trzeba byłoby to przypomnienie skonstruować na odwrót? Nie tylko dla wszystkich ludzi, ale i dla siebie? Ona także potrzebowała zbawienia, jak każdy człowiek na ziemi. To dzięki zbawieniu, które dokonało się przez Syna, i ze względu na nie, została napełniona łaską aż po brzegi. Gliniane naczynie, a przecież przeniosło skarb.
Matką Pana[5] nazwała ją już Elżbieta. Jezus prawdziwie stał się jej Synem. W pełni zatem zasługuje na tytuł Matki Bożej (Theodokos). Jej dziewictwo w poczęciu i urodzeniu Syna to dowód, że Jezus nie ma innego Ojca, niż Ten, który jest w niebie, a pozostanie dziewicą w ciągu całego życia jest dowodem oddania życia niepodzielnie Bogu. Kto może pojąć, niech pojmuje[6].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).