Gliniane naczynie

Joanna M. Kociszewska

publikacja 15.08.2013 07:00

On uczynił jej wielkie rzeczy. Jest Jego dziełem. Gliną w ręku Garncarza. Tylko On jest powodem, dla którego ludzie wysławiają jej imię.

Gliniane naczynie Henryk Przondziono / Agencja GN Ona także potrzebowała zbawienia, jak każdy człowiek na ziemi. To dzięki zbawieniu, które dokonało się przez Syna, i ze względu na nie, została napełniona łaską aż po brzegi. Gliniane naczynie, a przecież przeniosło skarb.

Wybrana jako jedna z niemocnych. Wbrew wszelkim ludzkim oczekiwaniom Bóg wybiera to, co było uważane za niemocne i słabe[1]. Kto mógłby się spodziewać, że akurat na niej spełni się odwieczne proroctwo? Niczym nie zasłużyła. Niczym się nie wyróżniała. Została wybrana do dzieła, które przerastałoby każdego człowieka. I nic dziwnego: nie ludzkie, a Boże było to dzieło. To Bóg ją do niego uzdolnił. To Bóg uczynił jej wielkie rzeczy[2]

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich - w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew - odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski.

Tyle list do Efezjan (1,3-7). Ona była pierwszą, napełnioną wszelkim błogosławieństwem duchowym w Chrystusie. Ona była pierwszą wybraną, by być świętą i nieskalaną przed Jego obliczem. Odkupiona przez Jego krew, w Nim została całkowicie przemieniona przez łaskę.

Daru, który otrzymała w chwili poczęcia, nigdy jej nie utraciła. Ten stan – stan pełni łaski[3], choć dokonany w przeszłości, trwał nie tylko w chwili Zwiastowania, ale i do końca jej ziemskiego życia. Grzech nie przeszkodził Jej podjąć wolnej decyzji. Pożądliwość nie osłabiała jej woli. Mogła wybrać, w sposób całkowicie wolny. Tak jak wolni byli pierwsi rodzice.

Powiedziała: niech mi się stanie według słowa twego[4]. Anioł przecież nie mówił od siebie. Przyjęła Słowo wypowiedziane przez Ojca. Jest bardziej błogosławiona przez to, że przyjęła Jezusa wiarą, niż przez to, że poczęła Go cieleśnie – przypominał św. Augustyn.

Wypowiedziała swoje „tak” w imieniu całej ludzkiej natury – napisał św. Tomasz Akwinata. Uwierzyła. To znaczy: zawierzyła Bogu całe swoje życie. Także dosłownie: groziło jej ukamieniowanie. Nie chciała umierać. Miała piękne plany. Małżeństwo, już za chwilę… Wybrała posłuszeństwo, bo uwierzyła, że Bóg chce dla niej lepiej, niż ona sobie może wyobrazić. Przez swoje „tak” stała się przyczyną zbawienia nie tylko dla siebie, ale i dla wszystkich ludzi.

A może trzeba byłoby to przypomnienie skonstruować na odwrót? Nie tylko dla wszystkich ludzi, ale i dla siebie? Ona także potrzebowała zbawienia, jak każdy człowiek na ziemi. To dzięki zbawieniu, które dokonało się przez Syna, i ze względu na nie, została napełniona łaską aż po brzegi. Gliniane naczynie, a przecież przeniosło skarb.

Matką Pana[5] nazwała ją już Elżbieta. Jezus prawdziwie stał się jej Synem. W pełni zatem zasługuje na tytuł Matki Bożej (Theodokos). Jej dziewictwo w poczęciu i urodzeniu Syna to dowód, że Jezus nie ma innego Ojca, niż Ten, który jest w niebie, a pozostanie dziewicą w ciągu całego życia jest dowodem oddania życia niepodzielnie Bogu. Kto może pojąć, niech pojmuje[6].

Ojciec wypowiedział Słowo, które przyjęło ciało, cierpiało, umarło i zmartwychwstało, a Duch Święty czyni nas tego uczestnikami.[7] Tym bardziej uczestnikiem tych wydarzeń stała się Matka, która dała Go przyjęła, stała pod krzyżem i w końcu została jak i my wszyscy zanurzona w Jego zmartwychwstaniu. Swoją miłością ogarnęła przybranych braci i siostry, których jej Synowi dał Ojciec. Jak z własnymi dziećmi trwała z nimi na modlitwie w Wieczerniku i wraz z nimi przyjęła dar Ducha Świętego. W końcu z woli Syna wyprzedziła nas w drodze do nieba, byśmy w niej mieli najwyraźniejszy, wręcz namacalny dowód tego, co i nam obiecano.

Swoją miłością współdziałała w tym, by w Kościele rodzili się wierni – pisał św. Augustyn. Jak mogłaby o swoich dzieciach zapomnieć, gdy z duszą i ciałem została wzięta do nieba? Nadal wstawia się za nami, ciągle wyjednując nam dary wiecznego zbawienia. Dlatego do Błogosławionej Dziewicy stosuje się w Kościele w wezwaniach tytuły Orędowniczki, Wspomożycielki, Pomocnicy, Pośredniczki[8].

Ważne, by dobrze to rozumieć. Żadne stworzenie – a tylko stworzeniem jest Maryja - nie może być nigdy stawiane na równi ze Słowem Wcielonym i Odkupicielem – przypomina Konstytucja Lumen Gentium. - Ale jak w kapłaństwie Chrystusa na różny sposób uczestniczą i święci szafarze, i wierny lud oraz jak jedna dobroć Boża w rozmaity sposób rozlewa się realnie w stworzeniach, tak też jedyne pośrednictwo Odkupiciela nie wyklucza, lecz wzbudza u stworzeń rozmaite współdziałanie, pochodzące z uczestnictwa w jednym źródle.[9]

Błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia ziemi[10] – wyśpiewała w hymnie, który po dziś dzień stanowi wieczorną modlitwę Kościoła. Kult ten, choć wyjątkowy (bo i Bóg wyróżnił Maryję spośród innych ludzi), jest jednak istotnie różny od uwielbienia, które należy się tylko Słowu Wcielonemu na równi z Ojcem i Duchem Świętym. Maryja z Bogiem nie konkuruje, ona do niego prowadzi. Nic nie zatrzymuje dla siebie, ale wskazuje na Wszechmogącego.

On uczynił jej wielkie rzeczy. Jest Jego dziełem. Tylko On jest powodem, dla którego ludzie wysławiają jej imię. W niej wysławiają Boga.

 Maryja. Ikona Kościoła. W niej widać, czym jest Kościół w swoim misterium, w swojej „pielgrzymce wiary”, i czym będzie w ojczyźnie na końcu swojej drogi[11], gdy przyjdzie już oczekiwany Dzień Pański.

W niej widać, kim będzie każdy z nas, jeśli tylko z Maryją wypowie Bogu swoje „tak”. On uczyni resztę.

[1] por 1 Kor 1,27
[2] por. Łk 1,49
[3] Łk 1,28
[4] Łk 1,38
[5] Łk 1,43
[6] Mt 19, 12
[7] KKK 2717
[8] KKK 969
[9] KKK 970
[10] Łk 1,48
[11] KKK 972