Bajka o Panu Kopciuszku i przebieranie chłopców za dziewczynki – i odwrotnie. To nie Szwecja. To Polska.
Zagrożenia dla dzieci
Zdaniem Dziamskiej problem stereotypów w przedszkolach nie występuje. – Te panie nie nadążają za zmianami, one przespały swój czas. Dziś we wszystkich podręcznikach panie mają zawód i to niekoniecznie typowo „kobiecy”. W Dzień Mamy nie recytuje się już wierszyków o mamie gotującej, prasującej i sprzątającej, często organizuje wspólny „Dzień Rodzica”, który polega np. na wspólnych grach, które wygrywają rodzice – tłumaczy. Jej zdaniem nie jest prawdą, że dziewczynki są częściej proszone o pomoc np. przy sprzątaniu, niż chłopcy. – Wręcz przeciwnie: chłopcy są bardzo ruchliwi i aby ich opanować, nauczycielki dają im zadania – mówi.
Zdaniem Białeckiej skutki tego programu mogą być opłakane. – Żyjemy w czasach mocno rozmytych ról płciowych. Z reguły dzieci jakoś się w tym odnajdują. Problem pojawia się w przypadku tzw. klasycznej triady – gdzie ojciec jest odległy emocjonalnie (karzący lub nieobecny), matka apodyktyczna i nadmiernie przywiązana do dziecka, a samo dziecko szczególnie wrażliwe emocjonalnie. Gdy dodatkowo przedszkole wzmacnia fantazję, iż płeć jest tak naprawdę kwestią wyboru, a nie czymś konkretnym, prowadzi to do poważnych zaburzeń tożsamości seksualnej – tłumaczy. – Tego typu programy to zamach na integrację psychiczną dziecka. Już dziś są z tym duże problemy, dzieci często co innego mówią, robią i czują. Rozmawiam z nauczycielkami i rodzicami, którzy mówią, jak opłakane skutki przynosi tzw. równościowe wychowanie w przedszkolu. Przykładowo niedawno pewien ojciec skarżył się, że jego 4-letni syn nie chciał matki przepuścić w drzwiach. Argumentował to tym, że chłopcy i dziewczynki są równi i dlatego nie musi tego robić. Przedszkole powinno pomagać rodzicom w wychowywaniu dzieci, nie im przeszkadzać – opowiada Dziamska.
Innego zdania są autorki programu „Równościowe przedszkole”. – Szczególnie ważne jest (…), by pamiętać, że rodzice nie są do końca tymi, którzy powinni ostatecznie decydować o tym, czy w przedszkolach powinno się pracować na rzecz równouprawnienia, ponieważ często nie posiadają oni fachowej wiedzy na ten temat i sami również kierują się stereotypami – czytamy w podręczniku. – Rodzice mają różne podejście, mogą być np. homofobiczni lub seksistowscy. Nikt nie konsultuje z rodzicami programów nauczania – tłumaczy ten wychowawczy komunizm Piotrowska. Nie widzi nic dziwnego w tym, że słowa te napisały osoby nie mające kompetencji pedagogicznych.
Rodzice: bądźcie czujni!
Oprócz 86 punktów przedszkolnych program „Równościowe przedszkole” stosują także inne, nie współpracujące z Fundacją Edukacji Przedszkolnej. Dzieje się tak, ponieważ FEP umieścił program na swojej stronie internetowej. Nie zawsze implementują cały program. Jak dowiedział się serwis Gosc.pl, Przedszkole nr 2 w Bieruniu korzysta jedynie z niektórych jego elementów. Z wprowadzania całego kadra zrezygnowała po wnikliwej lekturze oraz burzliwej dyskusji z rodzicami, którym program nie odpowiadał. Także Samorządowe Przedszkole w Zegrzu korzysta z tego programu. – W mniejszych miejscowościach stereotypy płciowe są dość głęboko zakorzenione i uważam, że warto uwrażliwiać rodziców i dzieci na ten problem. Nie spotkaliśmy się z negatywnymi reakcjami rodziców, dzieci cieszyły się, że się przebierają. Gdybyśmy nie realizowali tego programu, mielibyśmy problemy, ponieważ realizujemy unijny program „Przedszkole na 5”, w ramach którego musimy to robić – tłumaczy serwisowi Gosc.pl dyrektorka placówki, Barbara Kołecka.
Nie jest to pełna prawda, bo choć programy unijne muszą zawierać elementy równościowe, to nigdzie nie jest napisane, że koniecznie należy stosować program stworzony przez aktywistki Feminoteki. – Nauczyciele mają prawo do swobody w wyborze metod i programów nauczania oraz materiałów dydaktycznych (podręczników), co wynika z autonomii szkół i autonomii zawodowej nauczycieli, zagwarantowanej w ustawie o systemie oświaty. Wiąże się z tym szczególna odpowiedzialność nauczycieli za dobór programów i podręczników, dopasowanych do potrzeb i możliwości dzieci i młodzieży. Jedynym obowiązującym ich dokumentem jest podstawa programowa, która określa konkretne umiejętności, które uczeń powinien nabyć po zakończeniu danego etapu edukacyjnego – napisała rzecznik prasowa MEN Paulina Klimek w odpowiedzi na pytania serwisu Gosc.pl. – Zatwierdzeniu do użytku szkolnego przez Ministra Edukacji Narodowej podlegają wyłącznie podręczniki dopuszczone na podstawie pozytywnych opinii rzeczoznawców. (…) Projekt, o który Pan pyta, nie mógł być zatem zatwierdzany przez MEN, nie jest także realizowany jako efekt konkursów ogłaszanych przez MEN i współfinansowanych ze środków unijnych – pisze rzecznik.
MEN zwraca uwagę także na to, iż „decyzja o udziale przedszkoli i szkół w różnego rodzaju projektach edukacyjnych, w tym współfinansowanych ze środków UE, należy wyłącznie do dyrektora placówki, który kieruje jej działalnością i sprawuje nadzór pedagogiczny oraz rady rodziców, określającej swoje oczekiwania wobec placówki. W kompetencji rady rodziców leży m.in. uchwalanie w porozumieniu z radą pedagogiczną programu wychowawczego szkoły, obejmującego wszystkie treści i działania o charakterze wychowawczym skierowane do uczniów. Prawo oświatowe zagwarantowało także wpływ rodziców na politykę oświatową realizowaną w szkołach, poprzez swoich reprezentantów w organizacjach rodziców. Natomiast nadzór pedagogiczny nad placówkami oświatowymi pełni kurator oświaty. Jeżeli rodzice mają zastrzeżenia dotyczące pracy placówki i realizacji projektów, powinni zwrócić się do kuratorium oświaty”.
Warto więc uważać na to, jakie programy realizują nauczyciele w przedszkolach. I reagować, jeśli uważamy, że są groźne dla naszych dzieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.