Genderowe przedszkole

Stefan Sękowski

publikacja 27.05.2013 11:10

Bajka o Panu Kopciuszku i przebieranie chłopców za dziewczynki – i odwrotnie. To nie Szwecja. To Polska.

Genderowe przedszkole Jakub Szymczuk /GN Czy niedługo "określony płciowo" samochodzik zniknie z przedszkola?

„Po pół roku w przedszkolu czterolatek dostaje płeć. Odgórnie, bez możliwości zmiany, nagięcia, bez szans na rys indywidualny. (…) Posyłasz do przedszkola miłą androginiczną istotę nieświadomą wartości metek; której obojętne jest, czy wkłada majteczki w wyścigówki, czy z kokardkami, o ile tylko nie spadają ani nie wbijają się w pupę. (…) A kogo odbierasz? Dziewczynkę w różowej baletowej spódnicy (zdejmowanej wyłącznie do snu i kąpieli), w białych skarpetkach z falbanką (mogą być brudne), świadomą swoich umiejętności i możliwości („Judo? Dziewczynki nie uprawiają judo. Dziewczynki chodzą na balet!”). Jeśli posłałaś do placówki chłopca, odbierasz chłopca. Zapomnij o chwilach, gdy z jego pozlepianych kaszką kołtunków z rozczuleniem wyplątywałaś podkradzioną siostrze spinkę z kokardą”.

To fragment programu „Równościowe przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć”. Pochodzi pierwotnie z „Wysokich Obcasów”. „Równościowe przedszkole” wyszło spod pióra Anny Dzierzgowskiej, Joanny Piotrowskiej i Ewy Rutkowskiej. Wszystkie są związane z Fundacją Feminoteka, żadna z nich nie ma kompetencji do pisania programów dla przedszkoli. Założycielka Feminoteki Joanna Piotrowska szkoli kobiety z WenDo (skrzyżowanie kursów asertywności z samoobroną), Ewa Rutkowska jest z wykształcenia filozofem, z zawodu „trenerką genderową”. Najwięcej wspólnego z dziećmi, czy raczej z młodzieżą, ma Anna Dzierzgowska. Uczy historii w liceum. – Autorki programu to najlepsze w Polsce ekspertki w dziedzinie gender. Program nie jest dydaktyczno-metodyczny, więc w jego pisaniu nie musiały brać udział pedagożki – mówi serwisowi Gosc.pl Joanna Piotrowska.

Napisanie programu zleciła Fundacja Edukacji Przedszkolnej w ramach programów realizowanych przez siebie ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Ta istniejąca od 2007 roku instytucja zakłada punkty przedszkolne w miejscowościach, w których ich nie ma. Po 3 latach FEP przekazuje punkt stowarzyszeniu rodziców. Od tej pory Fundacja może wspierać przedszkole merytorycznie, jednak to rodzice decydują, w jakim kierunku ono pójdzie.

– Autorki wybraliśmy ze względu na ich potencjał, wynikający z wrażliwości na problematykę nierówności płciowych. Nie interesowała nas ideologia, tylko to, byśmy mogli zwrócić uwagę nauczycielek na to, jak ważne jest podejście do kwestii płci w przedszkolu – mówi serwisowi Gosc.pl Tadeusz Szmigielski. Podkreśla, że propozycje zawarte w dokumencie mają charakter pomocniczy, proponowane w nim rozwiązania zajmują niewielką część czasu spędzoną przez dzieci w przedszkolu. Zwraca również uwagę na fakt, iż wszystkie projekty unijne muszą zawierać element równościowy. To wytyczne Komisji Europejskiej.

Równościowe wytyczne

W „Zasadach równości szans kobiet i mężczyzn w Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki. Standard minimum” czytamy, że przygotowujący projekt musi szczególną uwagę zwrócić m.in. na przygotowanie nauczycieli do prowadzenia zajęć w sposób niestereotypowy i równościowy, niestereotypowy przekaz kierowany do dziewczynek i chłopców oraz wprowadzenie dodatkowych zajęć poświęconych kwestiom równości płci i rozwiązywaniu problemów bez użycia przemocy. Jest także kilka wskazówek, jak to może wyglądać w praktyce. Autorzy dokumentu zalecają m.in. „różnorodne formy edukacyjne pokazujące czym są stereotypy i w jak krzywdzący sposób mogą działać na kobiety i mężczyzn w życiu prywatnym i społecznym, np. lekcja i rozmowa z uczniami/uczennicami na temat postaci męskich i kobiecych występujących w najpopularniejszych bajkach”.

Można powiedzieć, że „Równościowe przedszkole” wypełnia zalecenia niczym prymus. Nie tylko można znaleźć w nim propozycje dekonstrukcji popularnych bajek (np. opowieść o „Panu Kopciuszku”), czy opowiastki nt. emancypantek. W programie znajdziemy np. krytykę zabawkowych „kącików tematycznych”, w których z jednej strony znajdują się zabawki „chłopięce” (np. samochody), z drugiej „dziewczyńskie” (lalki, garnki). Autorki podręcznika proponują dwa rozwiązania: albo wymieszanie ze sobą zabawek, albo „drogę szwedzką”: „w niektórych szwedzkich przedszkolach usunięto te zabawki, które kulturowo jednoznacznie przypisane są jednej z płci, takie jak lalki czy samochody, zastępując je takimi zabawkami, które mają charakter neutralny, jak materiały plastyczne czy układanki”.

– To absurd – mówi serwisowi Gosc.pl psycholog Bogna Białecka. – Jeśli zostawimy same klocki, prędzej czy później chłopcy zaczną budować z nich samochody lub się nimi rzucać, a dziewczynki będą budować zwierzątka i je całować – tłumaczy. Jej zdaniem różnic płciowych nie da się zniwelować i nie powinno się tego robić. – Czym innym jest walka z autentycznymi, szkodliwymi stereotypami, a czym innym negowanie rzeczywistych różnic. Tego typu programy przesiąknięte są ideologią gender i mogą zagrażać prawidłowemu rozwojowi dziecka – dodaje.

Największe obawy wzbudzają zabawy mające ukazywać dzieciom względność tzw. płci kulturowej w czasie i przestrzeni. Autorki „Równościowego przedszkola” proponują, by w ramach zabawy chłopcy przebierali się za dziewczynki, dziewczynki za chłopców, a reszta dzieci zgadywała, kim są i tłumaczyła, dlaczego tak uważa. – Jedne dzieci zaczną pajacować, inne nie będą potrafiły się odnaleźć w tej sytuacji. To zamach na integralność psychiczną dziecka, tego typu zabawa może prowadzić do emocjonalnego rozdrażnienia. Chłopcy i dziewczynki w tym wieku potrzebują pewności co do swej tożsamości. Nie rozumieją pojęcia „względności”, myślenie abstrakcyjne kształtuje się u nich znacznie później. Co to w ogóle za herezje? – dziwi się konsultant metodyczny w zakresie pedagogiki przedszkolnej Dorota Dziamska z Pracowni Pedagogicznej im. Ryszarda Więckowskiego, ekspert Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców.

Zagrożenia dla dzieci

Zdaniem Dziamskiej problem stereotypów w przedszkolach nie występuje. – Te panie nie nadążają za zmianami, one przespały swój czas. Dziś we wszystkich podręcznikach panie mają zawód i to niekoniecznie typowo „kobiecy”. W Dzień Mamy nie recytuje się już  wierszyków o mamie gotującej, prasującej i sprzątającej, często organizuje wspólny „Dzień Rodzica”, który polega np. na wspólnych grach, które wygrywają rodzice – tłumaczy. Jej zdaniem nie jest prawdą, że dziewczynki są częściej proszone o pomoc np. przy sprzątaniu, niż chłopcy. – Wręcz przeciwnie: chłopcy są bardzo ruchliwi i aby ich opanować, nauczycielki dają im zadania – mówi.

Zdaniem Białeckiej skutki tego programu mogą być opłakane. – Żyjemy w czasach mocno rozmytych ról płciowych. Z reguły dzieci jakoś się w tym odnajdują. Problem pojawia się w przypadku tzw. klasycznej triady – gdzie ojciec jest odległy emocjonalnie (karzący lub nieobecny), matka apodyktyczna i nadmiernie przywiązana do dziecka, a samo dziecko szczególnie wrażliwe emocjonalnie. Gdy dodatkowo przedszkole wzmacnia fantazję, iż płeć jest tak naprawdę kwestią wyboru, a nie czymś konkretnym, prowadzi to do poważnych zaburzeń tożsamości seksualnej – tłumaczy. – Tego typu programy to zamach na integrację psychiczną dziecka. Już dziś są z tym duże problemy, dzieci często co innego mówią, robią i czują. Rozmawiam z nauczycielkami i rodzicami, którzy mówią, jak opłakane skutki przynosi tzw. równościowe wychowanie w przedszkolu. Przykładowo niedawno pewien ojciec skarżył się, że jego 4-letni syn nie chciał matki przepuścić w drzwiach. Argumentował to tym, że chłopcy i dziewczynki są równi i dlatego nie musi tego robić. Przedszkole powinno pomagać rodzicom w wychowywaniu dzieci, nie im przeszkadzać – opowiada Dziamska.

Innego zdania są autorki programu „Równościowe przedszkole”. – Szczególnie ważne jest (…), by pamiętać, że rodzice nie są do końca tymi, którzy powinni ostatecznie decydować o tym, czy w przedszkolach powinno się pracować na rzecz równouprawnienia, ponieważ często nie posiadają oni fachowej wiedzy na ten temat i sami również kierują się stereotypami – czytamy w podręczniku. – Rodzice mają różne podejście, mogą być np. homofobiczni lub seksistowscy. Nikt nie konsultuje z rodzicami programów nauczania – tłumaczy ten wychowawczy komunizm Piotrowska. Nie widzi nic dziwnego w tym, że słowa te napisały osoby nie mające kompetencji pedagogicznych.

Rodzice: bądźcie czujni!

Oprócz 86 punktów przedszkolnych program „Równościowe przedszkole” stosują także inne, nie współpracujące z Fundacją Edukacji Przedszkolnej. Dzieje się tak, ponieważ FEP umieścił program na swojej stronie internetowej. Nie zawsze implementują cały program. Jak dowiedział się serwis Gosc.pl, Przedszkole nr 2 w Bieruniu korzysta jedynie z niektórych jego elementów. Z wprowadzania całego kadra zrezygnowała po wnikliwej lekturze oraz burzliwej dyskusji z rodzicami, którym program nie odpowiadał. Także Samorządowe Przedszkole w Zegrzu korzysta z tego programu. – W mniejszych miejscowościach stereotypy płciowe są dość głęboko zakorzenione i uważam, że warto uwrażliwiać rodziców i dzieci na ten problem. Nie spotkaliśmy się z negatywnymi reakcjami rodziców, dzieci cieszyły się, że się przebierają. Gdybyśmy nie realizowali tego programu, mielibyśmy problemy, ponieważ realizujemy unijny program „Przedszkole na 5”, w ramach którego musimy to robić – tłumaczy serwisowi Gosc.pl dyrektorka placówki, Barbara Kołecka.

Nie jest to pełna prawda, bo choć programy unijne muszą zawierać elementy równościowe, to nigdzie nie jest napisane, że koniecznie należy stosować program stworzony przez aktywistki Feminoteki. – Nauczyciele mają prawo do swobody w wyborze metod i programów nauczania oraz  materiałów dydaktycznych (podręczników), co wynika z autonomii szkół i autonomii zawodowej nauczycieli, zagwarantowanej w ustawie o systemie oświaty. Wiąże się z tym szczególna odpowiedzialność nauczycieli za dobór programów i podręczników, dopasowanych do potrzeb i możliwości dzieci i młodzieży. Jedynym obowiązującym ich dokumentem jest podstawa programowa, która określa konkretne umiejętności, które uczeń powinien nabyć po zakończeniu danego etapu edukacyjnego – napisała rzecznik prasowa MEN Paulina Klimek w odpowiedzi na pytania serwisu Gosc.pl. – Zatwierdzeniu do użytku szkolnego przez Ministra Edukacji Narodowej podlegają wyłącznie podręczniki dopuszczone na podstawie pozytywnych opinii rzeczoznawców. (…) Projekt, o który Pan pyta, nie mógł być zatem zatwierdzany przez MEN, nie jest także realizowany jako efekt konkursów ogłaszanych przez MEN i współfinansowanych ze środków unijnych – pisze rzecznik.

MEN zwraca uwagę także na to, iż „decyzja o udziale przedszkoli i szkół w różnego rodzaju projektach edukacyjnych, w tym współfinansowanych ze środków UE, należy wyłącznie do dyrektora placówki, który kieruje jej działalnością i sprawuje nadzór pedagogiczny oraz rady rodziców, określającej swoje oczekiwania wobec placówki. W kompetencji rady rodziców leży m.in. uchwalanie w porozumieniu z radą pedagogiczną programu wychowawczego szkoły, obejmującego wszystkie treści i działania o charakterze wychowawczym skierowane do uczniów. Prawo oświatowe zagwarantowało także wpływ rodziców na politykę oświatową realizowaną w szkołach, poprzez  swoich reprezentantów w organizacjach rodziców. Natomiast nadzór pedagogiczny nad placówkami oświatowymi pełni kurator oświaty. Jeżeli rodzice mają zastrzeżenia dotyczące pracy placówki i realizacji projektów, powinni zwrócić się do kuratorium oświaty”.

Warto więc uważać na to, jakie programy realizują nauczyciele w przedszkolach. I reagować, jeśli uważamy, że są groźne dla naszych dzieci.