O miłości, która zwyciężyła katastrofę, oraz rodzinie, która jest przejawem miłości Boga i zaufania woli Bożej, z Moniką Rosińską rozmawia Monika Augustyniak.
Czy wypadek nie wpłynął negatywnie na relacje między Wami i Waszymi rodzinami?
Wręcz przeciwnie. Mimo że wina leżała po naszej stronie, nikomu nie przyszło do głowy, by się oskarżać. Pan Bóg bardzo spokojnie nas przez to przeprowadził. Nie było pretensji, obwiniania. Wypadek zbliżył do siebie nie tylko mnie i Piotrka, ale także nasze rodziny. Umocniły się nasze więzi. Myślę, że bez wypadku nastąpiłoby to później. Teraz mamy rewelacyjne relacje w rodzinie. Dziadkowie i ciocie wspierają nas w wychowaniu Stasia i wiem, że gdyby cokolwiek nam się stało, możemy czuć się bezpieczni, bo rodzina nam pomoże. Zdecydowanie traktuję ją jako objaw miłości Boga względem nas. Często w mojej modlitwie pojawia się dziękczynienie za rodzinę. Kiedy urodził się Staś, wiedziałam, że muszę zrezygnować z części swoich planów, przebudować marzenia. Ale robię to z wielkim spokojem. Gdyby okazało się, że do końca życia miałabym zajmować się wyłącznie dziećmi i domem, zgodziłabym się na to. Nie ma we mnie pędu do kariery, a to, co sprawia, że jestem szczęśliwa, to właśnie rodzina. Tak też widzę Boga. Nie jako wielki Majestat, który spotyka się ze mną jedynie w Kościele. Spotykam Go też tu, w moim domu, w mojej codzienności, w sprzątaniu, gotowaniu, prasowaniu, opiece nad dzieckiem, w moim małżeństwie. Wykonując codzienne zadania, wypełniam Jego wolę.
Czy ta codzienność – małżeństwo, macierzyństwo – nie jest czasem męcząca?
Oczywiście bywają lepsze i gorsze dni. Ale staramy się, by Bóg był dla nas na pierwszym miejscu. A wtedy wszystko jest na swoim miejscu. To Bóg jest gwarantem naszego małżeństwa, bo wiem, że skoro przysięgaliśmy sobie miłość przed Nim, żadne z nas nie pomyśli o rozwodzie, choćby nie wiem co. Słowa z Pisma: „niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” wzięliśmy sobie mocno do serca i staramy się nie zasypiać, póki nie dojdziemy do porozumienia. Bóg jest naszym oparciem i jedyną pewną „rzeczą” w życiu, dlatego na Nim, na Skale, budujemy z mężem naszą rzeczywistość. A w tym naszym prostym życiu jestem bardzo szczęśliwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.