Słowo jak chleb codzienny

O spotkaniach z rodzicami, głoszeniu Ewangelii ubogim i więzi ze słowem Bożym z o. Krzysztofem Andryszkiewiczem, gwardianem klasztoru kapucynów i proboszczem parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Bytomiu, rozmawia Klaudia Cwołek.

Reklama

Klaudia Cwołek: Podobno jak Ojciec został proboszczem w Bytomiu, to na początku po mieście poruszał się tylko z GPS-em?

O. Krzysztof Andryszkiewicz: – To miasto już znałem, bo byłem tutaj na praktykach w czasie seminarium i przyjeżdżałem w odwiedziny; nieraz też tędy przejeżdżałem. Te ulice były mi znane wizualnie, ale często się gubiłem, nie wiedziałem, gdzie skręcić, bo jest tyle jednokierunkowych ulic. Przez pierwszy miesiąc bez GPS-a rzeczywiście nie ruszałem się z domu, bo bałem się, że nie wrócę, a jak wrócę, to nie wiadomo kiedy. Teraz już nie ma problemu.

Jedną z inicjatyw Ojca są indywidualne spotkania z rodzicami dzieci przygotowujących się do I Komunii świętej, którzy nie mają ślubu kościelnego i formalnych przeszkód, żeby go przyjąć. Proszę o nich opowiedzieć.

– To był pomysł księdza dziekana, którego zapraszamy na dni skupienia dla naszej wspólnoty klasztornej. Podjęliśmy ten problem i on nam podpowiedział, że trzeba zacząć od podstaw, a nie od nakłaniania do przyjęcia sakramentu małżeństwa, bo to nic nie zmienia w ich życiu. Wtedy pomyślałem, że trzeba głosić kerygmat – podstawowe prawdy Ewangelii, co da się zrobić podczas pięciu spotkań.

Tematami są: miłość Pana Boga, grzech i nawrócenie człowieka, Jezus Chrystus – Pan i Zbawiciel, Duch Święty i wspólnota. Podczas ostatniego spotkania jest okazja, żeby powiedzieć coś o sakramentach i podkreślić ważność sakramentu małżeństwa. Widzę, że tych pięć spotkań to jest jeszcze za mało, ale nie da się też przedłużać ich w nieskończoność. Od wakacji zacząłem się spotykać także z osobami, które żyją bez ślubu, a proszą o chrzest dla swojego dziecka. Jeżeli się stawia sprawę jasno, ludzie są w stanie się dostosować. Jeżeli zależy im na chrzcie, to przyjdą.

Ale są też tacy, którzy odchodzą i szukają szybszego rozwiązania?

– Jeśli tak, to ja o tym nie wiem.

Jakie są podwody, że pary nie biorą ślubu, choć mogą?

– Nie upraszczałbym problemu, stwierdzając, iż dlatego, że są niewierzący, choć kiedyś tak myślałem. Im więcej z nimi rozmawiam, tym bardziej widzę, że w niektórych jest mocne pragnienie, ale pojawiają się przeszkody. Czasem jest to powód finansowy, może banalny, ale są też inne: nie są gotowi, chcieliby poważniej do sprawy podejść. Często myślą o tym, ale boją się albo na przykład nie przystąpili do I Komunii czy bierzmowania. Różne są sytuacje, czasem pretensje, niezrozumienie. Pamiętam mężczyznę, który jak usłyszał na pierwszym spotkaniu, że Pan Bóg go kocha, to się zdziwił, a potem widziałem, jak się zmienia z rozmowy na rozmowę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama