Mieliśmy piękne, bo pozbawione jakichkolwiek sensacji święta. Takie normalne.
„Chińcyki trzymają się mocno?! A, mój miły gospodarzu, mam przez cały dzień dosyć Chińczyków.” Kiepski to był dziennikarz, skoro nie wyczuł że Czepiec, pytając, zainteresowania szerokich mas wyrażał, dając szansę na temat numeru kolejnego. Kto wie, może i następnych. Na całe szczęście dziś młody narybek trzeciej władzy ma lepszego nosa i dobrze wie, co internetowe wydanie świątecznego tytułu może uratować. Właściwie nie co tylko kto. Chincyki! Z ich najdłuższą i najszybszą koleją. Przecież żadna inna wiadomość nie była by w stanie zapłodnić wyobraźni dyżurnych komentatorów wszelkiej maści, sprowokować do wyliczeń, porównań, szukania analogii i sprzeczności, zwiększyć ilości postów, a tym samym oglądalności strony. Niech żyją Chińczycy z ich koleją! Wszak na bezrybiu i rak ryba. Skoro nic się nie dzieje, to my pokażemy, że świat po staremu trzyma w napięciu nie pozwalając na nudę, zwyczajność, rezygnację z kultowego Kevina, spacery po lesie i pogaduchy w rodzinnym gronie. Że zmusza do śledzenia, zaskakuje nowością, wyrywa z marazmu, każe przerwać zdanie w połowie, zdjąć w osłupieniu rękę z głowy głaskanego dziecka.
Chyba się zapędziłem w szukaniu poświątecznego tematu. A właściwie z jego braku w okołoświątecznej rzeczywistości. Takiej radośnie zwyczajnej. Rozgadanej, roześmianej, jakby zatrzymanej w miejscu. Jeśli uznającej jakikolwiek ruch, to w kierunku świątyni, domów najbliższych, okolicznych lasów, parków i wszelkiej maści innych terenów spacerowych. Zapatrzonej w dorastające pociechy, odkrywającej świat dziadków, widzianych pierwszy raz w życiu cioć i wujków, zaaferowanej ruchomą szopką i żywym osłem, skupionej może jedyny raz w roku na rodzinnej modlitwie i lekturze Pisma świętego. Odkrywającej piękno czasem zbanalizowanej liturgii i moc tradycji. Wszystko to tak cudowne i piękne, że aż trudne do opisania i zupełnie nie nadające się na newsa. Żeby choć jakiś żłóbek w drucie kolczastym albo inna instalacja. Ale któż, poza ciekawskimi dziennikarzami, zechce doń zajrzeć (chyba tylko po to, by dzieciaka postraszyć), a tym bardziej czytać o takim dziwadle.
Mieliśmy zatem piękne, bo pozbawione jakichkolwiek sensacji święta. Takie normalne. No, może od biedy jednej bym się dopatrzył. W drugie święto doliczyłem się, że w parafii jest jeszcze trzech mieszkańców, których przez niemalże dziesięć lat proboszczowania jeszczem ani razu nie widział na oczy. O czym na sumie powiadomiłem parafian kończąc uroczystą deklaracją: „ale ja ich jeszcze dorwę”. W małej parafii Skrzynki była to jedyna sensacja, przerywająca rytm zwyczajnego świętowania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).