Dziennikarze, którzy uczestniczyli w drugiej rozprawie i słuchali zeznań kamerdynera, przytoczyli jego następujące słowa przed sądem: "Jeśli chodzi o zarzut zuchwałej kradzieży, uważam się za niewinnego. Czuję się winny tego, że zdradziłem zaufanie, jakie pokładał we mnie Ojciec Święty, którego kocham jak syn".
Wyjaśniając swe pobudki, Gabriele położył nacisk na chęć udzielenia pomocy papieżowi, który nie wiedział, co dzieje się w Watykanie. "Dojrzało we mnie przeświadczenie, że łatwo manipulować osobą, która ma tak ogromną władzę decyzyjną" - mówił o Benedykcie XVI. "Niekiedy, gdy siedzieliśmy przy stole, papież zadawał pytania na temat spraw, o których powinien być informowany" - dodał.
"Absolutnie nie miałem wspólników" - oświadczył majordomus. Wyjaśnił zarazem: "nie tylko ja w tych latach dostarczałem dokumenty prasie".
Zeznania złożył we wtorek także osobisty papieski sekretarz ksiądz Georg Gaenswein, który - jak wcześniej informowano - odkrył, że to kamerdyner był sprawcą kradzieży poufnych listów do Benedykta XVI, opublikowanych następnie w prasie i w książce włoskiego dziennikarza Gianluigiego Nuzziego.
Ksiądz Gaenswein oświadczył przed sądem, mówiąc o Gabriele: "w latach jego służby nie miałem nigdy powodu, by wątpić w jego pracę".
Ale, jak powiedział podczas 35-minutowych zeznań, zaczął mieć podejrzenia co do majordomusa, kiedy czytając książkę Nuzziego zawierającą wykradzione z Watykanu dokumenty, znalazł w niej dwa listy, które nigdy nie opuściły jego biura.
Następna rozprawa w procesie odbędzie się w środę. Proces zdaniem obserwatorów może zakończyć się do soboty.
Po wtorkowej rozprawie rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi poinformował dziennikarzy, że w związku z zeznaniami Gabriele na temat warunków przetrzymywania przez dwa miesiące w celi żandarmerii prokurator polecił wszcząć postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Ma ono stwierdzić, jak dodał, czy doszło do naruszenia zasad stosowania aresztu.
W specjalnym komunikacie żandarmeria watykańska oświadczyła, że aresztantowi zapewniono warunki "jak największego spokoju". Odnosząc się do informacji kamerdynera o stale włączonym świetle dowództwo tej formacji podkreśliło, że chodziło o względy bezpieczeństwa oraz o to, aby nie dopuścić do tego, aby aresztant sam się okaleczył.
Ksiądz Lombardi oświadczył, że warunki aresztu były "bardzo ludzkie". "Także mniejsza cela, w której na początku Gabriele przebywał, spełnia międzynarodowe standardy, których Watykan przestrzega" - powiedział. Poinformował, że w ciągu całego pobytu podjęto łącznie 39 decyzji na korzyść aresztowanego. "Zapewniono mu pomoc medyczną, duchową, przyjmował wizyty rodziny i adwokatów" - wymieniał ksiądz Lombardi.
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.