Wczorajszym wyrokiem sądu w Brighton odrzucone zostały wszystkie oskarżenia wobec obrońców życia, którzy przed klinikami aborcyjnymi prezentowali plakaty z fotografiami dzieci zabitych przed narodzeniem.
W czerwcu ubiegłego roku dwoje działaczy pro-life z grupy Abort 67: Andrew Stephenson i Kathryn Sloane, zostało zatrzymanych przez policję pod zarzutem naruszenia porządku publicznego. Miało ono polegać na wystawianiu plakatów z fotografiami szczątków nienarodzonych dzieci przez aborcyjna kliniką, należącą do organizacji British Pregnancy Advisory Service (BPAS).
Sprawa trafiła do sądu. Jeden ze świadków oskarżenia Robert Wyatt stwierdził, że prezentowane obrazy były obraźliwe, choć nie potrafił powiedzieć, co one przedstawiały. Adwokat obrońców życia pytał go więc, czy on i jego żona otrzymali w klinice pełną informację na temat aborcji. Bo jeśli tak, to zostali wprowadzeni w błąd, skoro zdjęcia dzieci zabitych na wczesnym etapie ciąży, zwykle przez 12 tygodniem, mężczyzna gotów był uznać za fotografie dzieci w szóstym miesiącu ciąży. Skłaniały go do tego widoczne już rysy twarzy dziecka.
- Okazało się, że nie otrzymali od BPAS żadnych porad preaborcyjnych – mówi Stephenson, podczas gdy organizacja ta utrzymuje, iż w jej placówkach oferowana jest pełna informacja o rozwoju płodu oraz wszystkich medycznych aspektach „zabiegu”. Obrońca życia zwraca przy tym uwagę, że przemysł aborcyjny tuszuje niewygodną prawdę. Nie mówiąc o związku aborcji z rakiem piersi, zachowuje się jak przemysł tytoniowy, ukrywający niegdyś informacje o związku raka płuc z paleniem papierosów.
Sąd odrzucił oskarżenia, bo – jak zauważył uniewinniony – nie da się udowodnić, że prawdziwe fotografie wyabortowanych dzieci są obraźliwe lub obelżywe.
Brytyjscy obrońcy życia mają nadzieję, że wyrok sądu w Brighton stanowić będzie precedens zabezpieczający ich na przyszłość przed bezprawnymi interwencjami policji. Zwłaszcza, że - jak zauważyli – eksponowanie zdjęć ofiar aborcji jest skutecznym środkiem edukacji publicznej nt. aborcji.
Sam proces okazał się błogosławieństwem, bo nawet proaborcyjnie nastawiona BBC w swej regionalnej stacji telewizyjnej poświęciła tej sprawie czołówkę dziennika. Pojawił się w nim nawet dziennikarski komentarz, wedle którego proces był testem wolności słowa w sytuacji, gdy chrześcijanie w Wielkiej Brytanii skarżą się na jej tłumienie.
Nawiasem mówiąc, zdjęcia prezentowane przez brytyjskich obrońców życia pochodzą z tej samej bazy fotograficznej, co obrazy znajdujące się na transparentach, wystawianych w Polsce przez Fundację Pro przed szpitalami, w których zabija się nienarodzonych, najczęściej dzieci chore. Organizatorzy podobnych wystaw wielokrotnie stawali przed polskimi sądami, które zawsze uwalniały ich od oskarżeń. Mimo to, wciąż jeszcze zdarza się, że policja likwiduje takie ekspozycje i zatrzymuje ich organizatorów. Taki przypadek miał miejsce podczas tegorocznego „Przystanku Woodstock”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.