Dostał już krzyż misyjny po innym, zmarłym franciszkaninie. 5 września kolejny zakonnik z Panewnik ma lecieć w tropiki – między Indian w Boliwii. W gimnazjum i liceum w Żywcu Tomek – Paschalis – Jędrzejas miał opinię rozrywkowego kolesia. Pochodzi z Korbielowa. Święcenia kapłańskie przyjął zaledwie 4 miesiące temu.
Techno, nie kościół
Nieraz odpuszczał sobie Mszę św. w niedzielę. Nie odpuszczał za to dyskotek techno. Około II klasy liceum Tomek zaczął jednak niespodziewanie zmieniać się wewnętrznie. Dlaczego? Pod wpływem silnego przeżycia.
– Moja siostra, dzisiaj 13-letnia, a wtedy bardzo mała, zachorowała. Wszystko później dobrze się skończyło, wyzdrowiała. Ale zanim to się stało, zacząłem dla niej regularnie chodzić do kościoła. Najpierw tylko w niedziele. Później też w tygodniu, kiedy już trochę zasmakowałem chrześcijaństwa. Ale ciągle miałem poczucie: „Kurczę, coś za mało!”. Zacząłem służyć do Mszy św. już jako licealista, co jest raczej rzadkie. I ciągle miałem to poczucie, że chcę jeszcze więcej – mówi dziś o. Paschalis. Dostał namiar na franciszkanina, który zajmował się powołaniami, ale z informacją, że przebywa w klasztorze w Wielkopolsce. – Pomyślałem: „Tak daleko, to co tam będziesz dzwonił?”. W końcu telefon wykonałem. Okazało się, że ten franciszkanin akurat wtedy był... w Koszarawie, czyli w sąsiedniej wiosce – śmieje się.
Wcześniej przymierzał się do studiowania informatyki. Myślał też o drodze zawodowego żołnierza, którą wybrał jego kuzyn. – No i po części się spełniło. Jestem żołnierzem armii Pana – mówi wesoło. Paschalis jest jednym z milionów chrześcijan, którzy doświadczyli tej zaskakującej drogi do wiary – zachwycił się nią dopiero, gdy zaczął z Bogiem osobiście rozmawiać, czyli po prostu modlić się. – Doświadczyłem, że im większa modlitwa i ufność, tym Pan Jezus głębiej wchodzi w twoje życie. I coraz bardziej je przemienia. Mnie osobiście prowadził stopniowo coraz bliżej prezbiterium, aż doprowadził do samego ołtarza – wyjaśnia. – Dzisiaj okazało się, że nawet dawna fascynacja techno pomaga mi w pracy, bo teraz łatwiej mi nawiązać kontakt z młodymi. Ja ich dobrze rozumiem. To też łaska Boża – mówi.
Do zakonu wstępował jeszcze bez zamiaru wyjazdu na misje. – Ale po roku przyjechało do naszego nowicjatu dwóch współbraci, śląskich franciszkanów pracujących w Boliwii – ojcowie Kazimierz i Cezary. Oni mnie do tej pracy zapalili. Największe wrażenie robi świadectwo ich radości. I to mimo że na misjach często nie widać owoców swojej pracy! Ale za to Boliwijczycy lepiej od Polaków rozumieją, jaki to przywilej, że mogą mieć Eucharystię. My w Polsce za bardzo do tego się przyzwyczailiśmy, bo kościołów wokół mamy dużo – mówi z pasją.
Cześć, Asiu! Cześć, Kubo!
Od spotkania ze śląskimi misjonarzami Paschalis intensywnie uczył się hiszpańskiego. W zeszłym roku w ramach sprawdzianu pojechał nawet z grupą młodych do Madrytu jako ich tłumacz na Światowe Dni Młodzieży. Czy nie mógłby być kapłanem w Polsce? – Najwięcej kapłanów na misje wyjeżdża z Indii, które są nadal krajem misyjnym. I Kościół tam szybko rośnie, mimo prześladowań, bo Kościół rozwija się wtedy, kiedy umie się dzielić z innymi. W naszej franciszkańskiej prowincji na ponad 300 braci około 100 pracuje na misjach – mówi.
Ojca Paschalisa pożegnają jego bliscy, w tym rodzeństwo, z którym jest bardzo związany – dużo młodsi od niego 13-letnia Asia i 9-letni Jakub. Kuba niedawno przyjął Pierwszą Komunię św. – Jest wesoło, kiedy wychodzę z nim w Panewnikach na spacery – śmieje się o. Paschalis, wskazując na swój habit. Na początek ma trafić do katedry w mieście Conceptión. A potem gdzie Bóg zaplanował. – Proszę was o modlitwę – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).