„Maryja została z ciałem i duszą wzięta do nieba”. U niejednego to zdanie może wywołać wzruszenie ramion. Brzmi jakoś mitologicznie. Zdaje się, że miesza porządek duchowy z materialnym. A poza tym, co to ma wspólnego z nami? Jednak ma, i to sporo, ale trzeba sięgnąć trochę dalej i głębiej, poza samo brzmienie słów...
Kluczowym sformułowaniem dla zrozumienia definicji dogmatycznej, a więc i treści uroczystości Wniebowzięcia, jest określenie
„z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały”.
Za pomocą pojęć „niebieska chwała”, „niebo” określamy zwykle stan pełni zbawienia, w którym człowiek znajduje się w doskonałej jedności z Bogiem. Nie możemy go osiągnąć o własnych siłach: jest darem Boga, który otrzymujemy dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Stan „nieba” możliwy jest dopiero w przyszłym życiu – za życia ziemskiego bowiem jesteśmy zbyt uwikłani w zło i grzech, by go osiągnąć. To „przyszłe życie” realizuje się w dwóch etapach lub formach. Pierwszy dotyczy naszego wymiaru duchowego – duszy – i rozgrywa się po śmierci ciała. Już w nim, przez „konfrontację” z Bogiem, którą nazywamy sądem szczegółowym, decyduje się ostateczny los człowieka (stan nieba albo stan piekła). Etap drugi otworzy się dla wszystkich na końcu czasów, kiedy Chrystus powróci w chwale i nastąpi powszechne zmartwychwstanie ciał.
Zatem wyznając, że Maryja została wzięta do nieba z ciałem i duszą, wyznajemy, iż
Jej przypadek jest wyjątkowy.
„Omija” bowiem pierwszy etap, w którym jedynie wymiar duchowy człowieka przeżywa pełnię jedności z Bogiem, a ciało „oczekuje” na zmartwychwstanie. Maryja uczestniczy od razu w chwale zmartwychwstania, które ma się dokonać na końcu czasów. W pewnym sensie je wyprzedza.
Jak to możliwe? Czy taki wyjątek nie podważa spójności chrześcijańskiej wizji tego, co dzieje się z człowiekiem po śmierci i na końcu czasów? Aby rozwiać podobne wątpliwości, konieczna jest refleksja nad zmartwychwstaniem Chrystusa. Nie jest ono zwykłym powrotem do życia, po którym miała nastąpić ponowna śmierć (jak na przykład w przypadku Łazarza). Jezus zmartwychwstaje z ciałem, które objawia, iż chodzi o zupełnie nowy sposób istnienia, nieograniczony czasem i materią. To właśnie zmartwychwstanie Chrystusa „otwiera niebo”, to znaczy umożliwia człowiekowi dostęp do pełnej jedności z Bogiem. To umożliwienie jest w istocie rzeczy zapoczątkowaniem: sam Jezus jest bowiem pierwszym człowiekiem, który ten stan osiąga (liturgicznym wyrazem tego jest świętowanie wniebowstąpienia Chrystusa).
Jeżeli spojrzymy w tym świetle na wniebowzięcie Maryi, okaże się, iż wyznawanie tej prawdy nie tylko nie podważa chrześcijańskiej wizji czasów ostatecznych, ale może pełnić istotną rolę w jej interpretacji. Co to bowiem znaczy, że Syn Boży stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał dla nas i dla naszego zbawienia – jak wyznajemy w credo? Prawda o wniebowzięciu Maryi pozwala nam lepiej zrozumieć owo „dla nas”, a dokładniej sposób, w jaki się ono realizuje. Wyznając tę prawdę, wyznajemy tym samym, iż zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Chrystusa nie było czymś wyjątkowym i jednorazowym, dotyczącym tylko Jego losu (a tak mogłoby się wydawać, zważywszy, że był człowiekiem i Bogiem jednocześnie, a więc kimś absolutnie wyjątkowym), ale że rozlewa się jako konkretna szansa także na innych ludzi. Wniebowzięcie Maryi niejako potwierdza, iż zbawienie darowane człowiekowi przez Chrystusa jest skuteczne. Zmartwychwstały zapoczątkowawszy ów ostateczny, duchowo-materialny wymiar istnienia w Bogu, wprowadził weń najpierw swoją Matkę. Ale tym samym potwierdził, iż wymiar ten stoi otworem dla wszystkich wierzących.
Wniebowzięcie Maryi ukazuje nam zatem
kierunek, w którym zmierzamy
i powinniśmy zmierzać. Zmierzamy, bo Bóg pragnie wspólnoty z nami, a więc pragnie także naszego „wniebowzięcia”. Realizować się ono będzie etapami, przez śmierć i zmartwychwstanie na końcu czasów, ale nasze ostateczne przeznaczenie jest takie samo jak Maryi. Jednocześnie jednak do tego wniebowzięcia powinniśmy zmierzać, bo nie dokona się ono bez naszej współpracy. I tu być może przykład Maryi ma najistotniejsze znaczenie. Wniebowzięcie wieńczy bowiem Jej życie, które – przepełnione Bożymi darami – było jednocześnie odpowiedzią na Boże wezwanie. Wniebowzięcie jest znakiem, że Bóg przyjął tę odpowiedź. I my wezwani jesteśmy na podobną drogę. Wyprzedza nas miłość Chrystusa i Jego dary, na które w żaden sposób nie możemy zasłużyć. Jednak odpowiedź spoczywa w naszych rękach.
Spoglądając na wniebowzięcie Maryi pod nieco innym kątem, możemy dostrzec, iż potwierdza ono, że wciąż trwa proces nadchodzenia królestwa Bożego, owego wolnego od zła, przemienionego świata, do którego wszyscy tęsknimy. Pascha Chrystusa, aż po zesłanie Ducha Świętego, była pierwszym aktem tego procesu. Wniebowzięcie Maryi stanowi akt kolejny. I potwierdza tym samym, że zbliżanie się królestwa nie ustało po zmartwychwstaniu. Trwa. I jego ostateczne nadejście może nastąpić w każdej chwili – czy to w naszym indywidualnym życiu, przez śmierć, czy to w wymiarze powszechnym, przez ponowne przyjście Chrystusa na końcu czasów.
Żyjemy w świecie, który ucieka od myśli o końcu, o śmierci, a tę o ostatecznej przemianie świata przez Boga dawno odrzucił. I nieraz ten sposób myślenia zaraża też nas, wierzących, napełniając lękiem przed przyszłością, przed śmiercią i tym, co po niej. Wniebowzięcie Maryi stanowi dla nas znak, że możemy i powinniśmy z nadzieją, a może i odrobiną niecierpliwości, oczekiwać nadejścia końca jako momentu ostatecznego zwycięstwa Boga w nas. Ta nadzieja rozpalała życie pierwszych chrześcijan, czyniąc skutecznym ich świadectwo wobec świata. Dziś może trudniej głosić nadzieję zmartwychwstania i królestwa Bożego, bo wydaje się sprzeczna z „nowoczesną” wizją świata. Ale ten nowoczesny świat tak samo potrzebuje nadziei. Potrzebuje, aby w samym jego sercu chrześcijanie wołali wielkim głosem: Maranatha! Przyjdź Panie Jezu!
Wniebowzięcie NMP zostało uroczyście ogłoszone jako prawda wiary 1 listopada 1950 roku. Dokonał tego Pius XII w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus po szerokich konsultacjach, obejmujących wszystkich biskupów świata. Chodziło bowiem o ogłoszenie prawdy wiary opartej przede wszystkim na doświadczeniu wiary Ludu Bożego. Wprawdzie o wniebowzięciu nie mówi bezpośrednio ani Nowy Testament, ani najwcześniejsza tradycja, jednak prawda ta wyrasta z nich organicznie, jako pogłębienie zrozumienia Objawienia, realizowane w Kościele dzięki działaniu Ducha Świętego. Właściwa definicja dogmatu brzmi: „Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze dziewica, po zakończeniu biegu życia ziemskiego, została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).