Dziś Święto Bożego Miłosierdzia. Jak by się chciało, by przeniknęło nasze głowy i serca.
– Znowu się ubrudziłam – mówi zawstydzona mała dziewczynka.
– Kocham cię – odpowiada jej ojciec.
– Ale miałam uważać i widzisz – ciągnie dziecko.
– Wiem i widzę. Ale kocham cię – znów odpowiada ojciec.
– Nie możesz mnie kochać, bo znów nie spełniłam Twoich oczekiwań.
– Kocham Cię nie dlatego, że spełniasz moje oczekiwania, ale dlatego, że jesteś.
Tak chyba mogłaby wyglądać rozmowa grzesznika z Bogiem. Jego łaskawość trudno pojąć. My, uwikłani w międzyludzkie rozgrywki skłonni jesteśmy raczej stawiać jej granice czy wyznaczać reguły, którymi powinna się kierować. Naszym zdaniem najpierw powinno być uznanie win – najlepiej publiczne – a potem surowa, upokarzająca pokuta. Dopiero wtedy można pomyśleć o przebaczeniu. Oczywiście z wyraźnym zastrzeżeniem, że to akt niezwykłej i niepowtarzalnej łaski. A w razie czego, stare grzechy i tak wyciąga się na wierzch. Nie tak?
Obserwując nasze życie publiczne nie mogę się oprzeć wrażeniu, że taka jest właśnie smutna reguła. Podobnie jak regułą stało się pozwalanie sobie na oskarżanie swoich politycznych przeciwników o najbardziej haniebne intencje. Tymczasem każdy, kto czyta Ewangelię, szukając w niej odpowiedzi na pytanie jaki jest Bóg, znajduje coś zupełnie innego.
Nie chodzi tylko o trzy klasyczne przypowieści o Bożym miłosierdziu z piętnastego rozdziału Ewangelii Łukasza – o zaginionej owcy, zagubionej drachmie i synu marnotrawnym. To scena z Zacheuszem (Łk 19) czy skruszonym, współwiszącycm z Jezusem łotrem (Łk 23). To spokojne „idź i nie grzesz więcej” powiedziane kobiecie cudzołożnej” (J 8) i „odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała” skierowane do jawnogrzesznicy z gorzkim dodatkiem: „komu mało się odpuszcza, mało miłuje” (Łk 4, 47). W Ewangelii Boże miłosierdzie to prezent dawany na ledwo widoczny akt skruchy albo nawet wtedy, gdy skrucha ma się dopiero zrodzić. Nie mieści się w głowie, prawda? .
My chcielibyśmy - trochę jak kupcy - by na miłosierdzie zasługiwać. Bóg robi inaczej: ogarnia człowieka swoją miłością licząc, że tą miłością uleczy ludzką złość. To dwie zupełnie różne wizje podejścia do grzeszników. Nie trzeba chyba mówić, którą powinni kierować się chrześcijanie. Nie tylko w odniesieniu do tych grzechów wstydliwie wyznawanych w konfesjonale, ale i tych gołym okiem widocznych w życiu publicznym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.