– Nie zabijajcie mojego syna! – krzyczał parafianin o. Pawła Mazurka, gdy zobaczył, jak jego syn odgrywa w Wielki Piątek postać Jezusa. Był przekonany, że tłum, który za nim idzie, za chwilę go ukrzyżuje.
Ojciec Paweł Mazurek ze Zgromadzenia Ojców Białych Misjonarzy Afryki pracował przez lata w Zambii, Dziś opowiada o zwyczajach wielkanocnych na Czarnym Lądzie.
W afrykańskich parafiach nikt o święceniu pokarmów czy śmigusie-dyngusie nie słyszał. Za to wielkie przygotowanie do świętowania Zmartwychwstania Pańskiego trwa od Niedzieli Palmowej. – Palmy i osły są w Afryce na porządku dziennym. Nie ma problemu z posadzeniem jakiegoś człowieka na ośle, by odegrał postać Jezusa, no, a liście palmowe rosną na wyciągnięcie ręki, więc procesja wygląda imponująco. Ludzie zdejmują swoje kolorowe chusty i rzucają pod nogi jadącemu na osiołku Jezusowi. To znak dla wszystkich mieszkańców Afryki, nie tylko chrześcijan, że właśnie zaczynają się przygotowania do największego święta chrześcijan – opowiada o. Paweł.
To musiał być ktoś wielki
Siostra Cecylia Bachalska ze Zgromadzenia Sióstr Białych, która pracowała przez wiele lat w Tanzanii i Kongu, dodaje, że w każdym afrykańskim kraju święta wielkanocne gromadzą wokół kościołów niemal wszystkich mieszkańców, niezależnie od tego, czy wyznają oni religie tradycyjne, islam czy są chrześcijanami. – W parafii w Arusha w Tanzanii, kiedy w Wielki Piątek trwała Droga Krzyżowa uliczkami naszej wioski, wzdłuż nich zgromadziło się mnóstwo gapiów. Część z nich nie wiedziała, co robimy, ale usłyszałam, jak rozmawiało dwóch mężczyzn. Jeden mówił do drugiego, że to jakiś wielki pogrzeb, a ten, kto umarł, musiał być kimś niezwykłym, skoro tylu ludzi idzie za nim i tak bardzo przeżywa to wydarzenie. Pogrzeb w Afryce jest bardzo ważny i zwykle gromadzi całą rodzinę i znajomych zmarłego. Droga Krzyżowa skojarzyła się ludziom z pogrzebem kogoś niezwykłego. Wielu spontanicznie dołączało do orszaku i chciało się dowiedzieć, kim był zmarły. Po tym wydarzeniu niektórzy zaczynali przychodzić na katechezy i przyjmowali chrzest – opowiada s. Cecylia.
Piechotą na święta
Ojciec Paweł do najdalszej wioski w swojej parafii ma 160 km. Zwykle jeździ tam samochodem, by odprawiać Mszę świętą, jednak na Wielkanoc mieszkańcy najdalej położonych wiosek przychodzą do macierzystego kościoła. – Idą oczywiście piechotą, śpiewając po drodze pieśni religijne. To nieustająca próba przed występem w kościele. Zaproponowałem kiedyś, żeby się nie męczyli, idąc tyle kilometrów przez kilka dni, że tym razem to ja przyjadę do nich. Nie zgodzili się. Nie wyobrażali sobie, żeby nie być na Drodze Krzyżowej i uroczystościach Wielkiej Soboty oraz Zmartwychwstania u nas w parafii. Jezus poniósł za nas śmierć, cóż więc dla nas iść przez trzy dni na Jego pogrzeb i zmartwychwstanie, mówili mi ludzie – opowiada o. Paweł.
Afrykanie są znakomitymi aktorami. Chętnie odgrywają różne sceny z Ewangelii i robią to tak przekonywająco, że patrzący z boku ludzie często myślą, iż dane wydarzenie rozgrywa się naprawdę. Tak było pewnego roku podczas Drogi Krzyżowej. Jezusa odgrywał pewien pan, którego ojciec nie chciał słyszeć o chrześcijaństwie i pozostawał wyznawcą religii tradycyjnej. Wracając z pola w Wielki Piątek, ten ojciec natknął się na inscenizację Drogi Krzyżowej. Przystanął i przypatrywał się. Nagle zorientował się, że jego własny syn zostaje skazany na śmierć, bierze krzyż na swoje ramiona, a ludzie idący za nim wyszydzają go i domagają się ukrzyżowania. Zerwał się z miejsca i rzucił na tłum, krzycząc: „Ludzie, co wy robicie, zabijecie mi syna!”. Dopiero odciągnięty na bok został przekonany, że to tylko inscenizacja przywołująca wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat.
Nie śpijcie! Pan zmartwychwstał!
Wielka Sobota to czas, kiedy wielu dorosłych przyjmuje chrzest. Po wielu miesiącach katechez i przygotowań ludzie czekają z niecierpliwością na ten najważniejszy w ich życiu moment. – Zwykle tego dnia chrzcimy kilkadziesiąt osób dorosłych, choć pamiętam takie święta, gdy w Wielką Sobotę ochrzciliśmy ponad sto. Uroczysta liturgia trwała do pierwszej w nocy – mówi o. Paweł. W końcu przychodzi poranek Zmartwychwstania. Kiedy około piątej rano zaczyna świtać, kilka kobiet chodzi od domu do domu, póki nie obudzi mieszkańców, by przekazać im wieść, że Jezus zmartwychwstał. Nie ma znaczenia, że sobotnia liturgia skończyła się zaledwie kilka godzin wcześniej. Kobiety dobijają się do drzwi tak długo, póki nie obudzą domowników. Nie można spać, kiedy tak wielkie rzeczy dzieją się na świecie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).