Toczy się walka – uderzają na alarm niektórzy gorliwi katolicy. Owszem, słychać nawet bitewne odgłosy. Obawiam się jednak, że główna bitwa rozgrywa się na zupełnie innym polu.
O czym było dzisiejsze kazanie? – pytają rodzice swojego nastoletniego syna. O grzechu – odpowiada zapytany. I co ksiądz powiedział? – dociekają rodzice. Był przeciw – wyjaśnił krótko zapytany. Ten średnio śmieszny dowcip przypomina mi się czasem, gdy czytam i słucham niektórych gorliwych katolików. Są bardzo oburzeni bezbożnością i upadkiem obyczajów. Uważają, że koniecznie coś trzeba z tym zrobić. Ze swej strony służą swoim nosem inkwizytora, gotowi wytropić i napiętnować zło i zagrożenie praktycznie wszędzie. Tyle że właściwie nic więcej z tego nie wynika.
W naszym „zapytaju” (tak skrótowo nazywamy nasz serwis www.zapytaj.wiara.pl) pojawiło się pytanie człowieka, który zastanawia się nad sensem zachowywania przedmałżeńskiej czystości, gdy widzi, że długoletnia wstrzemięźliwość psuje wzajemne relacje narzeczonych. Tak mu się przynajmniej wydaje. Co mu odpowiedzieć? Tonem wyższości oznajmić mu, że przedmałżeńska czystość to wielka wartość i ze względu na Boga powinien ją zachować? To prawda. Tyle że akurat on, w przeciwieństwie do swojej narzeczonej, jest średnio wierzący. Tyle że „wielka wartość” to taki ogólnik, że nic nie znaczy. Kto mu wytłumaczy, że w każdej relacji między dwojgiem zakochanych ludzi – czy współżyją czy nie – z czasem coś zaczyna się psuć i że najważniejsze, by tę miłość pielęgnować przez wielkoduszne, cierpliwe, życzliwe i serdeczne odniesienie się do złych humorów drugiego? Kto mu powie, że w poprawie relacji z bliskimi bardzo pomaga wsłuchanie się w to, co chcą powiedzieć?
Ci, którzy próbują wejść w dialog i tłumaczyć, to ubrudzeni. Paktują ze złem, bo się natychmiast (z obrzydzeniem) od niego nie odcinają. Bo wybierając pracę zamiast walki zdradzają szczytne ideały. Bo, o zgrozo, szukając prawdy wśród mgły wielu argumentów, mówią czasem podobnie jak wrogowie wiary. Tyle że to właśnie oni mogą kogoś przyprowadzić do Jezusa.
Nie ukrywam, że inspiracją do tego komentarza jest dzisiejsza Ewangelia i postawa Jezusa, który nie gromi ani chciwego zdrajcy Judasza ani zarozumiałego i nieroztropnego Piotra. Wydaje mi się, że za dużo w nas, polskich katolikach, oburzenia, a za mało chęci cierpliwej, mozolnej pracy nad pomaganiem ludziom w kształtowaniu prawych charakterów.
Na polach bitew „oburzonych” słychać wrzask, jęki, a trup ściele się gęsto. Prawdziwa walka o człowieka (nie z człowiekiem) odbywa się tam, gdzie są „ubrudzeni”. To tam spełniane jest wezwanie Jezusa, żeby „z wszystkich narodów czynić uczniów”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.