Newsweek z Wojciecha Cejrowskiego zrobił twarz polskiego katolicyzmu i na okładce pyta: „Ile złego można zrobić w imię Boga?”
Wojciech Cejrowski obraził buddystów – pisze Newsweek. Jeden z odcinków najnowszej serii jego programu „Wojciech Cejrowski boso przez świat” był poświęcony tej właśnie religii. Cejrowski przypomina że w buddyzmie nie ma Boga, przekonuje, że świątynie buddyjskie są puste (bo nie ma w nich Boga), krytykuje zabobony i ludowe naleciałości praktykowane w buddyjskich świątyniach. Wreszcie stwierdza, że elementem religii buddyjskiej jest obłaskawianie demonów, które mają służyć buddystom, a szkodzić wyznawcom innych religii – w tym chrześcijanom.
Na widok polskich turystów, okrążających stupę (buddyjski relikwiarz), mówi „głupie ludzie”. Zwraca uwagę na hipokryzję katolików, którzy w tym miejscu praktykują buddyjskie rytuały. Dostaje się nie tylko tym konkretnym osobom, które widać w tym miejscu, ale wszystkim, którzy mimo deklaracji o chrześcijaństwie, praktykują jogę czy inne elementy wschodniej duchowości.
Orientalista, prof. Piotr Balcerowicz, cytowany przez Newsweek, komentuje, że demony nie są przedmiotem czci religijnej w buddyzmie. Piotr Sikora z redakcji „Tygodnika Powszechnego”, a także adiunkt w katedrze Filozofii Religii i Dialogu Międzyreligijnego Akademii Ignatianum, mówi Newsweekowi, że katolicy powinni przeprosić za Cejrowskiego, który albo nie rozumie krytykowanej przez siebie religii, albo manipuluje. „Pokazuje inną religię pogardliwie, bez szacunku dla jej wyznawców, co jest sprzeczne z Ewangelią” – czytamy na łamach tygodnika.
Wojciech Cejrowski odpiera zarzuty w oświadczeniu zamieszczonym na jego profilu facebookowym. Pisze, że do programu starannie się przygotował, a scenariusz pisali mu dwaj eksperci (obaj Tajlandczycy, obaj praktykujący wyznawcy buddyzmu): profesor uniwersytetu buddyjskiego w Tajlandii, który wykłada teologię buddyjską dla obcokrajowców oraz mnich buddyjski obecnie w świątyni, a wcześniej po studiach teologicznych z tytułem magistra.
W oświadczeniu Cejrowski zwraca też uwagę, że jest rzymskim katolikiem i wyznawaną przez siebie religię stawia ponad innymi. Jego program jest subiektywny i wyraża w nim swoje poglądy, które są powszechnie znane. Ludzie, którzy go oglądają, nie powinni się zatem dziwić temu, co mówi.
„Jako rzymski katolik uważam, że moja religia jest jedyną drogą do zbawienia - wszystkie inne drogi są fałszywe. Tak uważam i w to wierzę. Nigdy tego nie ukrywałem, a nawet dość głośno o tym trąbię, więc nie przyjmę teraz usprawiedliwień, że ktoś nie wiedział, gdy włączał telewizor” – pisze Wojciech Cejrowski.
Program Cejrowskiego jeszcze niedawno można było oglądać w Internecie. Został jednak usunięty ze strony stacji, która go wyemitowała.
Newsweek z Wojciecha Cejrowskiego zrobił twarz polskiego katolicyzmu i na okładce pyta: „Ile złego można zrobić w imię Boga?”
Kim jest wojowniczy „Polak katolik”, próbuje wyjaśnić w rozmowie z Tomaszem Machałą ks. Kazimierz Sowa. Przekonuje, że radykalne środowiska zdobyły nadreprezentację w docieraniu do opinii publicznej. Spory, wywoływane przez takie osoby jak Wojciech Cejrowski czy inni, uchodzący za radykalnych, katolickich publicystów, wywołują debaty, zmuszają do myślenia. Kiedyś, jak mówi duchowny, istniał Kościół otwarty i zamknięty, a dziś mamy Kościół rozmawiający i rozkazujący.
Ks. Sowa zwraca jednak uwagę, że takie mówienie o innych religiach, jakie zaprezentował Wojciech Cejrowski, stoi raczej w sprzeczności z doktryną katolicką na temat miłości bliźniego i szacunku do innych religii, a nie jest jej obroną.
Przeczytaj komentarz
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.