Czy ten post nas odmieni? Nie sądzę. Do zmiany samego siebie trzeba odwagi. Wielkiej odwagi. Trzeba wyrzucić w diabły wszystkie pudry, róże, szminki i spojrzeć w swoją gębę bez żadnego makijażu.
Będę niesprawiedliwy. Strasznie uogólnię i uproszczę. Ale napisze tak: mam wrażenie, że tak naprawdę w Wielkim Poście my, wierzący, przede wszystkim bronimy się przed jakimikolwiek poważnymi zmianami. Inaczej śpiewając co roku „Otrzyjcie juz łzy płaczący” bylibyśmy na tyle innymi ludźmi, że kolejny rok by tego nie odkręcił. Tymczasem zajmujemy się kosmetyką. Wielkopostne postanowienie w ramach autotresury (czy odchudzania się), pobożny udział w rekolekcjach, z których niewiele wynika, zaliczona Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale. No i to unikanie zabaw, w których nawet w karnawale niespecjalnie uczestniczymy. Czy na tym polega post?
„Pościcie wśród waśni i sporów, i wśród bicia niegodziwą pięścią. (...) Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie - czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu?” – pisał niegdyś Izajasz (58,4-5). Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że żaden z Wielkich Postów, które w ostatnich latach przeżyłem nie wyciszył naszych polskich i katolickich swarów. Nie zauważyłem (może jestem ślepy), by zmieniał się wtedy jakoś radykalnie nasz stosunek do tych, których uważamy za naszych wrogów czy intruzów, którzy zakłócają nasz wewnętrzny spokój. To po co taki Wielki Post?
„Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. (...) jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem (Iz 58, 67.10).
Niestety, my wierzący te wezwania w swoim odniesieniu do Wielkiego Postu skrzętnie omijamy. Bo są zbyt wymagające. Bo wymagałyby porzucenia przyzwyczajenia do szukania źdźbła w oku brata, ciągłego rzucania mało uzasadnionych oskarżeń, powtarzania złośliwych plotek i folgowania swojej kłótliwości rzekomo w imię prawdy. Wymagałyby zauważenia, że dotyczą też nielubianego przez nas biskupa, księdza, polityka, gazety czy stacji telewizyjnej. Słowem, wymagają radykalnej rewizji postawy wobec ludzi. Łatwiej zwiesić głowę i się umartwiać. Tylko co wart jest nasz post, jeśli fundamentów naprawiać nie zamierzamy?
Bardzo chciałbym nie mieć racji. Chciałbym w wielkanocny wtorek usłyszeć, jak wobec oczywistych faktów ukazujących pozytywne przemiany w naszym życiu publicznym ktoś śmieje się z moich obaw. Chciałbym przekonać się, że jako katolickie społeczeństwo jesteśmy bardziej bogobojni niż mi się wydawało.
Póki co, robię zupełnie prywatne postanowienie. Chcę inaczej. Jeśli z powodu przyzwyczajenia cokolwiek złego na kogoś powiem, wieczorem się za niego pomodlę. Przecież jako chrześcijanin powinienem jednak zło dobrem zwyciężać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.