Trwa zarówno na akademickich spotkaniach jak i internetowych forach. Nieustannie wzbudza emocje. I choć już wylano morze słów na temat bezsensowności tego sporu, emocje nie gasną.
Chodzi oczywiście o alternatywę (wykluczającą): stworzenie czy naturalny proces? Działanie Boga czy (nieznanych) sił przyrody? Głos w tej sprawie zabrał ostatnio dyrektor watykańskiego obserwatorium astronomicznego. Według jego opinii teoria Wielkiego Wybuchu nie jest sprzeczna z koncepcją stworzenia świata przez Boga, ale jest jej uzupełnieniem. I trudno się z nim nie zgodzić. W gruncie rzeczy wiadomo o tym od dawna, ale z powodów, które mogliby wyjaśnić chyba tylko psychologowie, prawda ta nie trafia do całkiem sporej rzeszy współczesnych uczestników światopoglądowych dyskusji. Podobnie jak oczywistym jest, że proces ewolucji ludzkiego ciała nie przeczy prawdzie wiary o stworzeniu człowieka przez Boga. Dlaczego? Wierzący mieli o tym katechezę w piątej klasie szkoły podstawowej. Jej temat brzmiał: „Bóg rządzi i kieruje światem przez prawa przyrody”.
Wiadomo, że dla powstania deszczu Bóg nie posługuje się konewką, ale procesem znacznie bardziej skomplikowanym. Podobnie chcąc sprawić nadejście dnia czy nocy nie musi ciągnąć na sznurku Słońca po niebie. Dziwne, że akurat odnośnie do początków świata i człowieka zapomina się, że Bóg w przyrodzie posługuje się mechanizmami znacznie bardziej wyrafinowanymi niż metody rodem z warsztatu rzemieślnika.
Szukając w przyrodzie jakiegoś zjawiska, którego nie można by wytłumaczyć jakimiś procesami naturalnymi, w gruncie rzeczy – jak to zauważył niegdyś Hoimar von Ditfurth – obrażamy Boga. Chcielibyśmy złapać Go za rękę, ale tym samym przyznalibyśmy, że nie jest wcale inżynierem tak doskonałym, by potrafić stworzyć mechanizm działający od początku do końca. Z kolei istnienia świata niematerialnego – np. duszy ludzkiej duszy – jako nie będącego częścią świata materialnego, nie da się udowodnić metodami nauk przyrodniczych. Bóg pozostaje więc niejako w ukryciu. I właściwie jedynym, w czym możemy Boga niejako namacalnie odkryć, to odpowiedź na filozoficzne pytanie: „dlaczego coś istnieje, choć równie dobrze mogłoby nie istnieć”.
Gabriel Marcel słusznie zauważył w jednej ze swoich prac, że w przyrodzie „nie ma takiego przejścia od niebytu w istnienie, które nie byłoby szalbierstwem" (cytat z pamięci). Paradoks istnienia jest jedynym „naukowym” dowodem na istnienie Boga. Niezależnie od tego, czy był Wielki Wybuch czy nie, dla wierzącego proces zaistnienia świata dokonał się zgodnie ze stworzonymi przez Boga prawami. Podobnie jak niezależnie od tego, czy przodkiem współczesnego człowieka okaże się taki czy inny australopitek lub „przed sapiens” homo, nie zmienia to faktu, że proces ewolucji to mechanizm wymyślony przez Boga.
Kiedy między naukami przyrodniczymi a teologią powstaje spór, trzeba zapytać, która strona przekroczyła swoje wynikające z metodologii naukowej kompetencje. Bo skoro nauka odpowiada na pytanie „jak”, a teologia i religia na pytanie „dlaczego” odpowiedź nie może brzmieć jednakowo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Historyk prof. Jan Żaryn zeznawał w tej sprawie w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
W imieniu papieża uroczystości beatyfikacyjnej we Fryburgu będzie przewodniczyć kardynał Kurt Koch.
W 1966 roku biskupi Stanów Zjednoczonych ograniczyli ten obowiązek do okresu Wielkiego Postu.
Formuła podjęta przez pomysłodawców i realizatorów od początku znalazła odbiorców.