Czterdzieści sześć lat po zakończeniu Sobór Watykański II ciągle bywa kontestowany. Dla mnie to smutne. Bo to atak na ważną część tego, w czym wzrastała moja wiara.
Sporo pojawiło się ostatnio doniesień o publikacjach czy wypowiedziach mających podważyć znaczenie Soboru Watykańskiego II. Ma to zapewne związek z rozmowami, jakie Stolica Apostolska toczy z kontestującymi ostatni sobór lefebrystami. Rozmowy mają zażegnać rozłam, do którego doszło w ostatnich dziesięcioleciach w Kościele. Tak, rozłam, bo wyświęcenie bez zgody błogosławionego Jana Pawła II przez arcybiskupa Lefebvre'a czterech biskupów i tworzenie równoległej do istniejącej sieci parafii trudno nazwać inaczej. Papież, który w oficjalnych wypowiedziach wyraźnie broni soboru, wiele w ostatnich latach dla pojednania zrobił. Najpierw mocno rozszerzył możliwość odprawiania Mszy wedle zasad obowiązujących przed soborem, o co środowiska tradycjonalistyczne mocno zabiegały. Potem zdjął ekskomunikę z owych czterech biskupów, którzy popadli w tę dotkliwą karę godząc się na przyjęcie sakry biskupiej bez zgody papieża. Tymczasem zamiast łagodzenia postaw, mamy wyraźny wzrost nadziei, że nieprzejednaną postawą uda się „nawrócić Rzym na wiarę katolicką”.
Wyrazem tej nadziei jest powtarzany jak mantra od lat argument, że Soboru Watykańskiego II słuchać nie trzeba, bo nie był on soborem dogmatycznym a duszpasterskim. Dlatego dobrze się stało, że głos w tej sprawie na łamach „L’Osservatore Romano” zabrał też jeden z uczestników dialogu z lefebrystami, Wikariusz Generalny Prałatury personalnej Opus Dei, ks. Fernando Ocáriz. I dobrze, iż przypomniał o tym, że głos (i to zgodny) biskupów zgromadzonych podczas soboru wespół z papieżem i nauczających cały Kościół powinien być traktowany jak najbardziej poważnie. Obawiam się jednak, że mantra o soborze pastoralnym, a nie dogmatycznym będzie powtarzana nadal. Bo w całej tej dyskusji nie chodzi o poszukiwanie prawdy – tak jak nie o prawdę chodzi w kontestacji przez środowiska tradycjonalistów dialogu międzyreligijnego, ekumenizmu i reformy liturgii – ale o to, żeby moje było na wierzchu. A w takiej grze każde „zaklęcie” jest dobre.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.