Pierwszy front modlitwy

Najmłodszy uczestnik pielgrzymki przyjechał w brzuchu mamy, najstarszego – nikt z wieku nie rozliczał. Bo w oazie nieważne są wiek, zawód, temperament. – Tu każdy znajdzie dla siebie miejsce – zapewniają z zapałem członkowie Ruchu.

Reklama

Jednak znalezienie miejsca w seminaryjnej kaplicy i auli było naprawdę trudno. W tym roku do Koszalina z różnych stron diecezji przyjechało ponad 600 osób skupionych w rozmaitych gałęziach ruchu: od najmłodszej, na początku formacji, po tę, do której należą całe rodziny. – Rosnące z roku na rok zaangażowanie diecezjan w Ruch Światło–Życie potwierdza, że ta wspólnota żyje i się rozrasta, tworzą się nowe wspólnoty. Widzą to wierni, ale i kapłani, którzy rozumieją, że Ruch Światło–Życie to droga Kościoła i konkretna propozycja dla parafii do tworzenia pewnego środowiska wiary – przyznaje ks. Zbigniew Woźniak, diecezjalny moderator oazy.

Nie tylko dla orłów

W adresowej bazie danych ks. Zbyszka jest ładnych kilka tysięcy nazwisk. Niektórzy jedynie otrą się o propozycję formacyjną Ruchu na letniej oazie czy rekolekcjach, inni zdecydują, że to będzie ich sposób na całe życie. Jak dla Iwony i Sylwestra Grudów, którzy przyznają, że większość życia spędzili w oazie. Tu się poznali i tu podjęli decyzję o założeniu rodziny. Teraz na spotkaniach towarzyszą im Zosia i Asia oraz kolejny członek rodziny, jeszcze w brzuchu u mamy. – To, że przeszliśmy tę samą drogę formacji, bardzo na pomaga w codziennym dogadaniu się – mówi Iwona. Całkiem oczywiste było dla nich, że następnym etapem ich drogi będzie Kościół Domowy. – Spotkania naszego kręgu, rozważania, dzielenie się spostrzeżeniami, modlitwa, są dla nas bardzo cenne. Z tego czerpiemy, uczymy się. Tempo życia, problemy, dzieci, wszystko sprawia, że z gorliwością bywa różnie, a spotkania z innymi ludźmi, którzy też próbują wędrować do Pana Boga, mobilizują – dodaje.

Państwo Kaczmarczykowie z Ustki trzeci rok są członkami Domowego Kościoła. Kilka lat zajęło im odpowiedzenie na namowy znajomych. Teraz nie wyobrażają sobie, że mogłoby nie być Domowego Kościoła. – Nasza droga do Ruchu była długa i kręta. Musieliśmy dojrzeć – uśmiecha się Joanna. – Wydawało nam się, że ludzie z Domowego Kościoła są tacy święci, tacy rozmodleni, że my z naszymi wątpliwościami i niedoskonałościami nie jesteśmy godni, nie sprostamy wymaganiom. Okazało się, że to propozycja formacji skierowana właśnie do małżeństw poszukujących – nie tylko tych wiedzących dokładnie, czego chcą, żyjących w całkowitej zgodzie i harmonii. – Wiele się zmieniło. Stajemy się bardziej otwarci na świat i innych ludzi, a wspólnota dodaje nam siły i odwagi. Nauczyliśmy się chociażby modlitwy całą rodziną, przestaliśmy się krępować, staliśmy się bardziej spontaniczni, łatwiej nam też być świadkami Jezusa w pracy, wśród znajomych, tak zwyczajnie, naszym życiem – opowiadają.

Odtrutka na zniechęcenie

O to, by byli ewangelizatorami i animatorami w diecezji, prosił oazowiczów bp Edward Dajczak. – Bądźcie świadkami Jezusa w swoich domach i miejscach pracy. To trudne, wymaga pokory i miłości, ale nasza diecezja tego świadectwa potrzebuje – apelował. Dodał, że potrzebuje również modlitwy. – Bądźcie na pierwszym froncie zmagania się w modlitwie za Kościół koszalińsko-kołobrzeski – zapraszał.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama