Rozgrzeszyć Boga

Jak można z całym zaufaniem powierzyć się bezsilnemu Bogu? Jak można czuć się bezpiecznym w Jego ręku? Jak można przebaczyć Bogu Jego milczenie?

To jedno widzę coraz wyraźniej: Ty nie możesz nam pomóc, to my Ciebie musimy wesprzeć, dzięki czemu sami sobie przyjdziemy z pomocą. Jedyne, co możemy ocalić w tych czasach, to cząstkę Ciebie, która jest w nas. To jedyne, co jest istotne. Tak, Panie, sądząc po wypadkach, wydaje mi się, że niewiele już możesz zrobić, one stały się częścią tego życia. Nie pociągam Cię za to do odpowiedzialności, Ty potem możesz obarczyć nią nas. Niemal z każdym uderzeniem serca uświadamiam sobie coraz dobitniej, że nie potrafisz nam pomóc, za to my musimy wesprzeć Ciebie, a tego domu w nas, w którym mieszkasz, powinniśmy bronić aż do końca.

12 lipca 1942, niedzielna modlitwa poranna

 

Kim była kobieta, która napisała te słowa? Dwudziestosiedmioletnia holenderska dziewczyna, z pochodzenia Żydówka, rozmawiała z Bogiem, którego spotkała, poznała, umiłowała i któremu oddała życie. Dla którego zaczęła pomagać w obozie dla holenderskich Żydów, by nieść im troskę, ciepło i uśmiech nawet wtedy, gdy byli już w pociągach jadących na wschód.

Umiała nieść miłość z pełną świadomością, że nikogo nie uchroni od śmierci. Ufać Bogu patrząc na zbrodnie. Wiemy przecież, że wydajemy naszych chorych i bezsilnych na pastwę głodu, upału, zimna, niebezpieczeństwa i zagłady – pisała. A jednak patrzyła chciała nieść pocieszenie, nie pytając o własne życie. Uśmiechała się nawet wtedy, gdy już znalazła się w wagonie jadącym do Auschwitz. Wybrała ten wagon, w którym mogła być użyteczna, nie ten, w którym jechała cała jej rodzina. Trzeba opuścić ojca i matkę i pójść za Bogiem – pisała…

Jak można z całym zaufaniem powierzyć się bezsilnemu Bogu? Jak można czuć się bezpiecznym w Jego ręku? Jak można przebaczyć Bogu Jego milczenie? A jednak w jej dziennikach można przeczytać słowa:

Potrafię w całości udźwignąć na moich barkach tę cząstkę nowej ery, w której teraz uczestniczymy, nie uginając się pod jej ciężarem i umiem wybaczyć Bogu, że jest tak, jak pewnie musi być. Że też mam w sobie tyle miłości, iż jestem w stanie Go rozgrzeszyć!

Nie była chrześcijanką. Nie przyjęła chrztu. Nie praktykowała – wydaje się – judaizmu. Kim był Bóg, którego poznała? Spotkała Go na kartach Pisma Świętego. Starego i Nowego Testamentu. Wydaje się jednak, że nie pytała o to, Kim jest. Nawet słowo Bóg wydawało jej się Go ograniczać. Nigdy w jej dziennikach nie pada imię Jezus, choć inspirowały i prowadziły ją słowa Ewangelii. Przyjęła ją życiem. Zginęła w Auschwitz, a data jej śmierci jest nieznana.

Etty Hillesum pokazuje, że można poznać i całym sobą miłować Boga także w największych ciemnościach. Jednocześnie przypomina, że Bóg nie jest w swojej miłości i wyborach ograniczony i pozwala się odnaleźć tym, którzy Go szukają i pragną.

Niechrześcijańska mistyczka, która poznała Boga Prawdziwego pokazuje, jak złudne są ludzkie podziały i jak absurdalne jakiekolwiek poczucie wyższości z „posiadania Prawdy”. Ta Prawda nie pozwoli się posiadać. Można być tylko Jej sługą. I sługą Jej sług.

Zobacz też film o życiu Etty.

 

Yves Beriault: „Etty Hillesum. Świadek Boga w otchłani zła.” Wydawnictwo Promic, 2011.

 

«« | « | 1 | » | »»

Reklama

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama