Chociaż mieszkają przy ruchliwej trasie, w centrum Przasnysza, żyją zupełnie innym rytmem niż miasto. Wyznacza go modlitwa i kontemplacja. Bo siostry nie zamknęły się w klasztorze, by izolować się od ludzi, lecz by nieść im duchową pomoc.
Kto z jakiegoś powodu trafi do furty klasztornej przasnyskich klarysek kapucynek, może poczuć się odrobinę nieswojo. Nie zobaczy siostry furtianki; usłyszy tylko głos dobiegający zza wahadłowych drzwiczek. To znak, że weszło się w progi zakonu ścisłego, klauzurowego. Ale w pobliżu są też pomieszczenia zwane rozmównicami. Świadczą o tym, że spotykanie z ludźmi „z zewnątrz” jest możliwe.
Jak piorunochron
– Nasz wybór może komuś wydawać się bezsensowny. Kobiety zamykają się w klasztorze. Co one tam robią? Może się nudzą? – żartuje s. Maksymiliana Wesołowska, opatka.Z pewnością nie myślą tak ludzie, którzy przysyłają siostrom prośby o modlitwę w swoich intencjach. Szukają wsparcia. A siostry najlepiej wiedzą, gdzie je ostatecznie znaleźć. W ich klasztorze trwa całodzienna adoracja Eucharystii, bo ona była w centrum duchowości św. Klary.
– Mamy w naszej księdze pamiątkowej wpis, że jesteśmy „erką”, takim duchowym pogotowiem ratunkowym. Czasem nasze trudne przeżycia świadczą o tym, że ktoś, kto prosił o modlitwę, z czymś się zmaga. Działamy trochę jak piorunochron, który ściąga gromy, chroniąc innych ludzi. Gdy tę walkę się wygrywa, wtedy czujemy wielką radość – mówi przełożona klasztoru.Wspomina o obustronnej korzyści, bo w prośbach „zza muru” siostry widzą wiarę ludzi w moc modlitwy i tej wiary same też się uczą.
Na swoim miejscu
W Przasnyszu klaryski kapucynki są już dobrze zadomowione. Klasztor, który istniał w obecnej formie od końca XVIII w., zajmują od 1871 r. Podobnie jak samo zgromadzenie, ma on bogatą historię. W nim przed wojną żyła bł. Maria Teresa od Dzieciątka Jezus, jedna z męczennic hitlerowskiego obozu w Działdowie.Sióstr nie widać na ulicach, ale mieszkańcy miasta, którzy przychodzą do klasztornego kościoła, potrafią rozpoznać wśród nich nową twarz. Uczestniczą przecież we wspólnych Mszach św., tyle że z tyłu, wysoko, na okratowanym chórze.
– Tu ludzie nazywają klaryski kapucynki „mateczkami” – mówią siostry: Marta, Klara i Agnes, które są na etapie formacji zwanym junioratem. O wielkiej życzliwości i otwartości mieszkańców wspomina siostra opatka. W klasztorze jest 21 kobiet, część z nich jest starsza i schorowana. Same więc nie są w stanie ogarnąć wszystkich koniecznych prac, a tych jest wiele. Cieszą się więc z bezinteresownej pomocy ludzi, a odpłacają im niewidzialną monetą – modlitwą.
Życie za murami
W tym zgromadzeniu nie ma dużych migracji, bo każdy dom ma swą autonomię. Przasnyski klasztor ma ponadto charakter macierzysty, a więc tworzył nowe fundacje, m.in. w Ostrowie Wlk., Brwinowie, Szczytnie i Krakowie, a także włoskiej Sienie. Przy takich okazjach siostry przenosiły się do nowych ośrodków. Ale są i siostry, które przeżyły tu ponad 50 lat. Mieszkanki klasztoru przekonują, że ich życie niewiele różni się od tego w świecie. Mają zwyczajne obowiązki. Widać to zresztą na zdjęciach, które odnajdziemy na stronie internetowej, którą prowadzą.
W zakonnym życiu pielęgnują też wezwanie do ascezy, jakie postawił im bł. o. Honorat Koźmiński, kapucyn. To właśnie z jego inicjatywy powstały felicjanki, a z nich wyłoniła się grupa sióstr, które chciały prowadzić życie kontemplacyjne. Po kasacie felicjanek dała ona początek polskim klaryskom kapucynkom. O. Honorat dostosował dla nich konstytucję kapucynek włoskich. Te zaś należą do wielkiej rodziny zgromadzeń związanych z duchowością św. Franciszka i św. Klary.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.